Oto więc kolejna kropla, która drąży skałę naszego polskiego „obskurantyzmu, zacofania i „ksenofobii” – jak to w jednej z najbardziej opiniotwórczych gazet określany jest tradycyjny katolicki światopogląd. Przewodnik Katolicki, 4 stycznia 2009
Jeśli aktywiści homoseksualni są w stanie wpływać na głosowania i treść rezolucji podejmowanych na forum największych międzynarodowych organizacji politycznych, to doprawdy trudno uznawać ich za najbardziej prześladowaną grupę osób na świecie.
Jak pokazują przykre doświadczenia z końca ubiegłego roku, szala zwycięstwa w bitwie o system wartości i o obowiązujące normy prawne zaczyna niebezpiecznie przechylać się w stronę koalicji popierającej „tęczową wizję świata”. To już są nie tylko inicjatywy oddolne – marsze, parady, „oswajanie” homoseksualizmu przy pomocy literatury, filmu czy rozmaitych „Róż Gali”, ale też konkretne działania prawne.
W efekcie zaczyna realizować się scenariusz znany z głośnego eksperymentu Solomona Ascha, który wykazał onegdaj, że w określonych warunkach niemal każdego można zmusić do stosownych postaw konformistycznych. Wystarczy jedynie do znudzenia wmawiać, że coś, co już na pierwszy rzut oka wydaje się skończonym idiotyzmem, jest najnormalniejszą rzeczą pod słońcem, by w końcu, dla świętego spokoju, wszyscy przyznali temu rację. Dokładnie taki sam mechanizm jest wykorzystywany przy wymuszonym uznawaniu związków homoseksualnych za równoprawne z normalnymi małżeństwami.
Europarlament zaleca
„Państwa Unii powinny wzajemnie uznawać pary homoseksualne niezależnie od tego, czy są one małżeństwem, czy pozostają w zarejestrowanym związku partnerskim” – głosi projekt najnowszej rezolucji Parlamentu Europejskiego. Gdyby ten zapis potraktować poważnie, oznaczałoby to, że pomimo faktu, iż w Polsce nie obowiązuje dziś prawo zezwalające na legalizację związków homoseksualnych, nasze państwo musiałoby honorować takie związki zawarte w innych unijnych państwach, m.in. w sąsiadujących z nami Czechach, Niemczech czy u naszych węgierskich pobratymców.
Autorzy rezolucji powołują się przy tym na unijne prawo do swobodnego przemieszczania się osób i na tej podstawie usiłują przełożyć je również na sferę obyczajowości. To jednak rodzi obawę, że pod pretekstem honorowania przepisów obowiązujących w innych państwach może de facto dojść do wprowadzania nowego prawa kuchennymi drzwiami, bez zmiany prawa krajowego.
Treść projektu rezolucji jest zresztą sformułowana w taki sposób, że nietrudno wyczytać w niej miedzy wierszami, że dzisiejsze regulacje prawne obowiązujące m.in. w Polsce, postrzegane są jedynie jako stan przejściowy. Autorzy dokumentu nie ukrywają nawet specjalnie, że stanowi on pierwszy krok zmierzający w istocie rzeczy do wprowadzenia na terenie całej Unii praw „przyjaznych” homoseksualistom.
Zapominają przy tym jednak o najważniejszym: obowiązujące traktaty europejskie dają, w kwestiach dotyczących spraw obyczajowych i moralnych, absolutną swobodę legislacyjną poszczególnym państwom członkowskim. I to one autonomicznie decydują o uznaniu bądź nie legalności związków homoseksualnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.