Czy Zakopane ma szansę stać się znów kulturalną stolicą Polski? O powrót atmosfery przedwojennego Zakopanego od lat walczą Teatr im. Witkacego i Klimatyczna Orkiestra Tatrzańska. Przewodnik Katolicki, 18 stycznia 2009
Pod koniec XIX wieku zrodził się mit Zakopanego – miejsca, do którego przyjeżdżali artyści i literaci z zaboru rosyjskiego i cieszyli się wolnością słowa, o jakiej gdzie indziej mogli tylko pomarzyć. Okoliczna przyroda takim pobytom doskonale sprzyjała. W okresie międzywojennym Zakopane stało się najsłynniejszym ośrodkiem leczniczym i wypoczynkowym w kraju. Przyjeżdżała tu bohema artystyczna i inteligencja – wielu z nich po prostu zamieszkało pod Tatrami.
O Zakopanem mówiono, że jest „kulturalną stolicą Polski”. Dzisiejsze Zakopane straszy brzydotą i wszechpanującym konsumpcjonizmem. Po Krupówkach przeciska się tłum wydekoltowanych pań w klapkach w towarzystwie brzuchatych panów. Czy ktoś zwraca w ogóle uwagę na góry?
Wydaje się, że wszyscy przyjechali tu jeść i robić zakupy. Krupówki dziś to centrum handlowo-gastronomiczne: pachnie piwem, szaszłykami i musztardą. Muzyka popowo-pseudogóralska miesza się z dźwiękami podłej dyskoteki. Wypełnia się proroctwo Witkacego, najsłynniejszego mieszkańca przedwojennego Zakopanego: „Zakopane plugawieje według mnie z roku na rok”.
Gdzie się podziała „zakopianina”?
Witkacy uwielbiał Zakopane. Syn twórcy „stylu zakopiańskiego” Stanisława Witkiewicza, chrześniak Sabały – najsłynniejszego górala, o którym opowiadano legendy jeszcze za jego życia, w artykule „Demonizm Zakopanego”, opublikowanym w 1919 roku pisał, iż „zakopianina” – narkotyk, który znajduje się w powietrzu między Gubałówką a Giewontem sprawia, że wszystko „jest innym niż wszędzie gdzie indziej”. „Możliwym jest, że żyjąc w tej zaklętej krainie staczamy się w otchłań” – pisał w „Kurierze Zakopiańskim” niemal sto lat temu Witkacy. „Ale jest to piekielnie przyjemne w swej męczarni”.
Niestety, dziś już by tak nie powiedział. Męczarnia, jakiej doświadcza się idąc Krupówkami lub zbliżając się ku górom od strony skoczni (te ohydne dmuchane zjeżdżalnie!), jest zaprzeczeniem przyjemności. Gdzie niegdysiejsze Zakopane? – chciałoby się zawołać. Wydaje mi się, że je pamiętam. Może to było jeszcze wtedy, gdy na Krupówkach istniał Cocktail Bar (przed wojną w tym miejscu stała słynna restauracja Karpowicza, gdzie jadła i piła cała zakopiańska śmietanka)?
Dziś znajduje się tu największy w mieście plac gastronomiczny: golonka, szaszłyki, piwo i symulator lotów. A może wtedy, gdy w pięknej willi „Poraj” jeszcze nie zamontowano plastikowych okien z napisem „Telepizza”? I kiedy nie było na Krupówkach McDonald’sa i „Góralburgerów”? Czy to wina miejscowych górali, którzy chcą zarobić na ludziach z nizin? Ale jak to się stało, że wydaje się, że nawet ceprzy są teraz inni niż kiedyś? Że wystarcza im wieśburger, butelka i góralskie chałturzenie?
Ale gdyby tak wszystko zmienić w Zakopanem, gdyby pozamieniać telepizzę na księgarnię, a fastfoody na kawiarnie z charakterem? Gdyby wrócić do dawnej atmosfery, oczyścić miasto z plastikowej tandety i szpetoty? O tym, że niektórym ceprom potrzeba kultury a nie całodobowego jarmarku świadczy fakt, że na spektaklach Teatru im. Witkacego zawsze jest komplet. Podobnie podczas koncertów Tatrzańskiej Orkiestry Klimatycznej. Czy uda im się wzbudzić ducha dawnego Zakopanego?
Metafizycznie pod Giewontem
Na skutek wdychania „zakopianiny” przez osobników nazwanych przez Witkacego „Tytanami Ducha” Zakopane staje się „miejscem, w którym kondensuje się ich istota, roztwierają się nowe dla nich horyzonty i twórczość artystyczna, społeczna czy naukowa, stwarza nowe formy i buduje nowe wartości”. I rzeczywiście, z roku na rok, coraz więcej artystów i inteligencji przyjeżdżało do Zakopanego nie po to, by leczyć gruźlicę, ale by trochę powdychać tego narkotyku, odetchnąć atmosferą mitycznego miejsca, bo kto raz poczuł zakopiański klimat, ten zawsze tu wracał. Malują tutaj i tworzą, piszą i organizują odczyty.
O towarzyskim życiu Zakopanego obrazowo pisał Rafał Malczewski w książeczce „Pępek świata”. Od dwudziestukilku lat tradycję tętniącego życiem artystycznym Zakopanego próbują wskrzesić aktorzy i przyjaciele Teatru im. Witkacego. Aż trudno uwierzyć, że miejsce, które ma takie tradycje teatralne (swoje sztuki wystawiał tu Witkacy, a właściciel hotelu, restauracji i sali balowej „Morskie Oko” zapraszał na letnie występy najlepszych polskich aktorów), przez kilkadziesiąt powojennych lat było teatralną pustynią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.