Ks. Jerzy dotrzymuje słowa

Barbara i Leszek Prusakow poznali ks. Jerzego Popiełuszkę tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce. Monika, ich córka, choć nie pamięta ks. Jerzego, zawdzięcza mu nie tylko cudowne uzdrowienie, ale także nieustanną, dostrzegalną opiekę. Przewodnik Katolicki, 12 kwietnia 2009



Bardzo wyraźnie utkwiło w mojej pamięci jedno z naszych ostatnich spotkań w jego mieszkaniu. Nie wiem jakim cudem, ale byliśmy wówczas z nim sami, dostał wtedy od kogoś telewizor z pilotem, który trzymał w ręku i tak sobie siedząc przełączał z pierwszego programu na drugi i z powrotem z drugiego na pierwszy, bo więcej przecież ich wtedy nie było.

Ta odruchowa zabawa, za którą nas przeprosił, była dla niego chwilą całkowitego oderwania od dramatycznej rzeczywistości. Później pokazał nam swoje kazania, jedne już były po akceptacji księdza prymasa, inne jeszcze starannie dopracowywał. Denerwował się, że jest podejrzewany, iż głosi kazania przez inną osobę pisane.

Ponieważ był to czas Bożego Narodzenia, stała u niego choinka. Było to jedyne w swoim rodzaju świąteczne drzewko, bowiem zamiast bombek, wisiały na niej kartki, fragmenty listów. Nie zapomnę wrażenia, jakie wywołały skreślone na nich słowa, a raczej świadectwa ludzi, w tym także więźniów, z których wynikało, że dzięki spotkaniu z ks. Jerzym odnajdywali drogę do Boga bądź po bardzo wielu latach na nią powracali. Wtedy zaczęło do mnie docierać, że w ks. Jerzym tkwi ogromna charyzma, siła…

Historia trzecia - Barbara i Leszek

W 1983 roku na świat przyszła Monika. Po jej urodzeniu naturalnie poszliśmy do ks. Jerzego z prośbą o udzielenie jej chrztu. Bardzo zależało nam również na tym, żeby matką chrzestną naszej pierworodnej została siostra Leszka. Obawialiśmy się, że będzie z tym problem, ponieważ jest ona ewangeliczką.

Ksiądz Jerzy, wysłuchawszy naszych obaw, zadał tylko jedno pytanie – wierzy w Boga? My odpowiedzieliśmy – oczywiście, że wierzy! Na co stwierdził, no to w czym problem, i zanim otrząsnęliśmy się ze zdumienia, załatwił wszystkie formalności. Po udzieleniu chrztu św. ks. Jerzy pocałował Monikę w czoło i dość głośno powiedział, że od tej chwili jest to jego duchowo adoptowana córka. Choć bardzo cieszyliśmy się z jego słów, nie do końca je wówczas rozumieliśmy. Wkrótce zaskoczyły nas tragiczne wieści – uprowadzono Jerzego.

Stale chodziliśmy do kościoła św. Stanisława Kostki, gdzie modliliśmy się o jego szczęśliwe odnalezienie, tam też oczekiwaliśmy na jakiekolwiek wieści. Tego strasznego dnia właśnie wróciliśmy z kościoła, by po chwili otrzymać najgorszą z możliwych wiadomości - odnaleziono ciało bestialsko zamordowanego Jerzego. Trudno opisać uczucia, jakie wówczas nami targały. Jeszcze trudniej było nam oglądać jego skatowane ciało, tak niegodnie ukazywane na zdjęciach w telewizji…

Historia czwarta - Monika

Z opowiadań rodziców wiem, że byłam bardzo żywym i sprawnym fizycznie dzieckiem. Kiedy miałam pięć lat, tata otrzymał telefon od babci, która się mną opiekowała, że jestem w szpitalu, bo na podwórku uległam niegroźnemu wypadkowi. W szpitalu rodzicom oświadczono, że na plecach w okolicach kręgosłupa miałam dość głęboką ranę, którą jednak oczyszczono, ponoć dokładnie sprawdzono i zaszyto. Szybko wróciłam do zdrowia i wszyscy zapomnieliśmy o całym zdarzeniu.





«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...