Prawda jest taka, że jak coś robisz dla siebie, to chcesz to robić dobrze, a ja utożsamiam się z firmą. Zależy mi na jej rozwoju, na jej sukcesach. To nie jest miejsce, do którego przychodzę tylko po to, by „odbębnić swoje”, wyjść i zapomnieć. Przewodnik Katolicki, 26 kwietnia 2009
– Rodzinny biznes jest mocny siłą rodzinnych więzi. Ciężkie doświadczenia z nieuczciwą konkurencją, szalenie wymagającym klientem, państwem mnożącym bariery czy choćby kryzysem nie złamały nas, bo nie jesteśmy sobie obcy – mówi Ada Ciszewska, sekretarka dobrze prosperującego w branży fleksograficznej rodzinnego biznesu.
Na emigracji spędzili wiele lat. Na tyle dużo, by wracać do Polski. Trzeba było jednak mieć do czego wracać. Powrót ze Szwecji był więc przemyślany. – Chodziło o stworzenie czegoś, co z jednej strony pozwoli mi działać w kraju w ramach mojego poligraficznego wykształcenia, a z drugiej da szansę odnaleźć się żonie w nowych warunkach – mówi Stanisław Szymański, dziś prezes zarządu i współwłaściciel firmy fleksograficznej Reproserwis.
Niezbędne doświadczenia w swoim fachu nabył najpierw pracując we Francji, później we wspomnianej już Szwecji. – We Francji nauczyłem się obcowania z ludźmi, a także sposobu funkcjonowania firm, w tym i tych rodzinnych. W Szwecji natomiast poznałem tajniki najnowszej technologii, którą postanowiłem wdrażać w Polsce – wspomina Szymański.
Na początku było ich trzech
Początki rodzinnego interesu były skromne. – Zakładałem firmę z dwoma udziałowcami – moimi braćmi. Jednego zastąpiła siostra, drugi pracuje ze mną do dziś – wyjaśnia. Do dziś funkcjonuje i to z dużymi sukcesami samo przedsiębiorstwo. Tyle że z nową siedzibą, magazynami, technologiami i załogą składającą się już nie z trójki braci, a 35 osób. – Przygotowujemy formy do opakowań miękkich i twardych. W tym pierwszym segmencie jesteśmy w pierwszej trójce firm w Polsce, w drugim, brak pomieszczeń spowodował konieczność ograniczenia działalności.
Ostatnio jednak udało nam się pozyskać nowe powierzchnie do produkcji, a na dniach pozyskamy też nowoczesne urządzenia do montażu, zamierzamy więc poważnie zaistnieć i w tej niszy – tłumaczy prezes. Nie udałoby się tego osiągnąć bez pomocy zagranicznego partnera. – Szwedzka grupa Miller Graphics szukała w Polsce partnera, a my dostępu do najnowszej technologii, zapewniającej rozwój i ugruntowanie pozycji na rynku – tłumaczy, dodając, że jako większościowy udziałowiec w spółce wciąż ma swobodę w podejmowaniu decyzji strategicznych, finansowych i personalnych.
Bez taryfy ulgowej
Skoro o personaliach mowa. Siedem osób z 35 zatrudnionych wciąż stanowi rodzina. – Moja żona Bogna to główny udziałowiec, córka Ada – sekretarka i asystentka zarządu. W firmie pracują też mój brat, siostra, syn i zięć siostry, a także jedna z córek kuzynki – Szymański wymienia pracujących krewniaków.
Czy funkcjonują więc na specjalnych prawach? – Dla mnie nie ma znaczenia to, czy pracownikiem jest córka, czy ktoś spoza rodziny. W pracy każdy musi się wykazać. Rodzina ma chyba nawet gorzej, bo poprzeczka z wymaganiami jest zawieszona znacznie wyżej niż w przypadku innych pracowników – wyjaśnia prezes Reproserwis.
– Gdyby córka była słaba, nie znała kilku języków, to by tu po prostu nie pracowała – dodaje. Słowa szefa potwierdza zarówno jego córka, jak i siostra. – Tata wymaga ode mnie znacznie więcej, by nie było potem zarzutów, że załatwiamy coś między sobą, że jako córka mam u niego taryfę ulgową – potwierdza Ada w sekretariacie firmy pracująca już prawie trzy lata. – W pracy brata traktuję jak szefa i nawet bym nie próbowała korzystając z więzów krwi załatwić jakichś swoich spraw – dodaje Elżbieta Adriańska, w firmie księgowa.
Równe traktowanie pracowników w Reproserwis zapewnia zresztą punktowy system oceny każdego z nich. – W każdym miesiącu zależnie od wielkości zysku wyznaczam pulę, z której według punktów doceniających zasługi pracownika w danym okresie przydzielane są odpowiednie premie – wyjaśnia Stanisław Szymański.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.