„Od 40 lat modlimy się o jedność. Teraz okazuje się, że nasze modlitwy zostały wysłuchane w sposób, którego się nie spodziewaliśmy”... Przewodnik Katolicki, 8 listopada 2009
„Od 40 lat modlimy się o jedność. Teraz okazuje się, że nasze modlitwy zostały wysłuchane w sposób, którego się nie spodziewaliśmy”. Tak abp Augustin Di Noia, sekretarz Kongregacji Nauki Wiary, podsumował wiadomość, którą 20 października ogłosił dziennikarzom: utworzenie w Kościele specjalnych struktur dla anglikanów przechodzących na katolicyzm.
Formalnie nazywają się one ordynariatem personalnym. W praktyce będzie to Kościół w Kościele. Coś na kształt wschodnich obrządków, diecezji wojskowych czy prałatury Opus Dei. Decyzją Ojca Świętego byli anglikanie będą mogli zachować swoje zwyczaje, tradycje, modlitwy, wszystko, co nie jest sprzeczne z wiarą katolicką. Łącznie z żonatymi pastorami. Ci jednak będą musieli przyjąć katolickie święcenia kapłańskie.
Żonaci biskupi anglikańscy w Kościele katolickim będą jedynie zwykłymi kapłanami. Jednakże, co ważne, będą mogli stać na czele ordynariatu, czyli zachowają w istocie swe pasterskie funkcje. Na kapłanów będą mogli też zostać wyświęceni dzisiejsi żonaci seminarzyści. Nie jest natomiast jasne, czy anglikański ordynariat będzie święcił żonatych mężczyzn również w przyszłości, czy raczej przestawi się na celibat. Gdyby Papież uznał żonatych księży za stały element tradycji anglikańskiej - a wiele wskazuje, że tak właśnie będzie - oznaczałoby to rezygnację z obowiązkowego celibatu w Kościele zachodnim.
Na własną odpowiedzialność
Wszystkie te wątpliwości wynikają z faktu, że tekst konstytucji apostolskiej, regulującej status byłych anglikanów w Kościele katolickim, wciąż nie jest jeszcze znany. Co więcej, w poniedziałek 19 października nie znał go nawet sam kard. Walter Kasper, odpowiedzialny w Watykanie za ekumenizm. Papież postanowił bowiem działać na własną rękę.
Główni zainteresowani w tej sprawie, a więc biskupi katoliccy z krajów anglosaskich, prymas Wspólnoty Anglikańskiej, a nawet kard. Kasper zostali jedynie poinformowani o papieskiej decyzji i to w ostatnim momencie. Zdaniem Damiana Thomsona, redaktora naczelnego „The Catholic Herald”, papieska samodzielność nie była przypadkowa. Benedykt XVI chciał bowiem ubiec swych krytyków. Z papieskimi planami nie zgadzali się bowiem ani anglosascy biskupi, ani kard. Kasper, a tym bardziej sami anglikanie. W ich przekonaniu masowe konwersje osłabiłyby i jeszcze bardziej zliberalizowałby Wspólnotę Anglikańską, a przede wszystkim mogłyby mieć negatywny wpływ na relacje ekumeniczne.
Gentlemeńskie rozwiązanie
Na szczęście, dzięki misji kard. Williama Levady, który w przeddzień ogłoszenia papieskich zamiarów przybył do Londynu, udało się uniknąć większych zgrzytów. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary przekonał nawet prymasa Wspólnoty Anglikańskiej abp. Rowana Williamsa do udziału w konferencji prasowej prezentującej nowe ordynariaty. Arcybiskup Canterbury wydał komunikat, w którym zapewnia, że papieska decyzja nie jest aktem prozelityzmu czy agresji, a jedynie odpowiedzią na prośby tych, którzy chcą przejść na katolicyzm.
Wraz z katolickim prymasem Anglii i Walii, abp. Vincentem Nicholsem, abp. Williams wydał też wspólne oświadczenie, w którym podkreśla, że watykańska inicjatywa nie oznacza końca dialogu katolicko-anglikańskiego. W podobnym duchu były utrzymane reakcje zwierzchników anglikańskich w USA i Kanadzie. Negatywnie na papieską decyzję zareagował jedynie były prymas Wspólnoty Anglikańskiej abp George Caray, oburzony, że Papież nie konsultował się z anglikanami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.