Nie widzieć, nie słyszeć i nie mówić na ten temat – oto obowiązujące savoir vivre otoczenia. Jakby określenie “psychiczna” było przekleństwem, a chorzy psychicznie byli wyklętym ludem ziemi. Ale to się zmieni. Już się zmieniło. Posłaniec, luty 2008
Za to nam nasza niewiedza chwały nie przydaje. A o jej wielkości świadczy choćby to, że w naszym katolickim kraju ludzie chętniej zgodzą się na to, że ich dziwacznie zachowujący się członek rodziny został opętany przez złego ducha, aniżeli pomyślą, że to początek epizodu psychotycznego. I nie wiem, czy bardziej tu poraża ignorancja religijna czy medyczna. To jednak osobny temat.
Innym ze społecznych przesądów jest przekonanie, że między normą a patologią psychiczną istnieje jakaś twarda i nieusuwalna granica – zaorana i pilnie strzeżona, jak strzeżone były za komuny granice między krajami bloku wschodniego. Granica istnieje, ale tylko w wyobraźni. I choć materializuje się jeszcze pod postacią murów i krat w oknach szpitalnych, to najczęściej są one pozostałością z zamierzchłej już medycznie epoki. W rzeczywistości współczesna psychiatria i psychologia kliniczna nie potwierdzają istnienia tak jednoznacznej granicy, a miejsce szpitalnych murów i krat zajęła lub zajmuje farmakologia, bo jest bardziej od nich skuteczna i lepsza niż kaftany bezpieczeństwa, elektrowstrząsy czy nieludzka lobotomia.
Owszem, między normą a patologią istnieje wiele różnic i dystans między nimi jest spory, ale nie jest to przestrzeń pusta, tylko dość skrupulatnie zagospodarowana. Jej mieszkańcami zaś jesteśmy my wszyscy i to na czasowym zameldowaniu, bo raczej oscylujemy w tej przestrzeni, aniżeli zajmujemy ściśle określone i raz na zawsze ustalone miejsce. Nerwice, zaburzenia osobowości, zaburzenia z pogranicza, dezorganizacje osobowości – to tylko niektóre z tych gęsto zaludnionych obszarów. A nie zapominajmy o innych powszechnych, psychicznych zjawiskach, jak: nałogi, syndrom DDA, zaburzenia jedzenia, wszelkie odmiany depresji itp. Wszyscy jesteśmy psychiczni, tylko nie wszyscy zdiagnozowani – głosi jedno z dowcipnych haseł internetowych, zapożyczone zresztą od cieszącego się ponurą sławą Feliksa Dzierżyńskiego i jego powiedzonka: Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchiwani! Ale to wcale nie żart, tylko bezwiednie ujawniona prawda.
Jednak wbrew pozorom ta zła nowina jest dobrą nowiną, bo prawda przywraca właściwe rozmiary tej całej psychicznej rzeczywistości. Przypomina nam o tym, że człowiek chorujący na schizofrenię jest naszym bratem lub siostrą, nawet jeśli w czasie psychozy uważa się za samego Boga lub przybysza z innej planety. Ostrzega też, że i nam może przydarzyć się epizod psychotyczny. Wystarczyłoby nas poddać zbyt silnemu i długotrwałemu stresowi, a na skutki nie trzeba by długo czekać. No bo tak popularne symptomy chorobowe jak urojenia (tj. fałszywe przekonania) i halucynacje mogą pojawić się już po kilku nieprzespanych nocach albo po zażyciu coraz łatwiejszych do zdobycia narkotyków. Nasze nerwy – wbrew buńczucznym deklaracjom niektórych – wcale nie są ze stali, tylko z materiału znacznie delikatniejszego i bardzo podatnego na zmęczenie i zużycie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.