Filozofowie jak św. Augustyn czy Kant uważali rygorystycznie, że nigdy nie należy kłamać. Nakaz ten wobec skomplikowanych spraw ludzkich jest nie tylko trudny do przyjęcia, ale często sprzeczny z nakazem ludzkiej życzliwości lub uzasadnionego interesu społecznego. Nie zawsze można milczeć czy unikać odpowiedzi. Posłaniec, 4/2008
Młodzi lekarze w zetknięciu się z chorym czy z jego rodziną, tłumacząc genezę choroby czy niebezpieczeństwa z nią związane, często ubierają sprawę w rozbudowaną otoczkę naukowości. Uczą się przecież medycyny przez sześć lat, poznają tajniki złożonych procesów patologicznych, chcą się więc wykazać ich znajomością, podając terminy – zwykle nieznane choremu – mówią o uwarunkowaniach genetycznych, o mutacjach, ekspresjach, o zaburzeniu synchronizacji na osi i o wielu, wielu podobnych rzeczach. Tymczasem większość chorych nie jest na to przygotowana. Zwykle interesuje ich proste i zrozumiałe objaśnienie istoty choroby, oczekują uspokojenia, wyrazu nadziei na poprawę i wyleczenie…
W kwestii informowania chorego i jego najbliższych niezbędna jest zatem rozwaga. Jak podać prawdę i jak dużo jej podać? Jak rozmawiać z człowiekiem cierpiącym na poważną chorobę, powiedzmy nowotworową? Wszyscy wiemy, jaką grozę choroba ta powoduje; często już na samym jej progu ludzie widzą beznadziejność wysiłków; dla wielu samo jej rozpoznanie oznacza wyrok śmierci. Lekarze mają świadomość, że wiele z tych chorób nie zawsze potrafią z powodzeniem leczyć, chociaż życie uczy, że przebieg tej czy innej choroby może być zaskakujący: raz niespodziewanie dobry, innym razem tragiczny. Znane są sytuacje, gdy uważa się, że chory nie ma już szans na wyleczenie, a tymczasem niespodziewanie powraca on do pełnego zdrowia.
Nierzadko mówi się wtedy o cudzie, o nieznanej przyczynie daru dalszego życia. A ileż to razy, gdy wszystko powraca do stanu prawidłowego, nagle się okazuje, że z niewiadomych przyczyn chory zakończył życie?!
Wypowiadanie się w tym świetle o szansach chorego w pojęciu statystycznym (na przykład, tyle procent szans na wyleczenie, tyle na tragiczny koniec) jest dobre do publikacji, nie ma natomiast sensu w rozmowach z chorym czy z jego rodziną. Lepiej zatem nie stawiać pytań, po których oczekuje się trudnych do sprecyzowania odpowiedzi. Ciągle dźwięczy mi w uszach wypowiedź mojego nauczyciela: Nie ja daję życie, ja tylko jestem sługą i chcę służyć, jak najlepiej potrafię – sługom nie zadaje się pytań.
Rozmowa z chorym staje się zatem kluczem do tego, co należy mówić, komu, w jakim celu, w naukach medycznych bowiem słowa “zawsze” i “nigdy” nie istnieją, stąd tak wielkie znaczenie ma odpowiedzialność za słowa. Składają się na nią przede wszystkim: dobra wola, czas dla chorego i jego rodziny oraz zmysł moralny – jak mówi Tischner – i sumienie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.