Nie bez kozery mawiano w dawnej Rzeczypospolitej: Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie. W PRL-u już to takie oczywiste nie było, zwłaszcza gdy komuś marzyła się kariera w strukturach władzy czy partii. A co będą mówić w ponowoczesnej Polsce? Posłaniec, 4/2008
Być może w postmodernistycznej Polsce mówić będą tak: Ksiądz?… Nie wiem, jeszcze nie spotkałem! A może ksiądz w rodzie będzie symptomem patologii systemu rodzinnego, jak już dziś otwarcie uczą czołowi przedstawiciele jednej z krakowskich szkół psychoterapeutycznych?
W ustach księdza takie proroctwa mogą kogoś zgorszyć. W najczarniejszych scenariuszach nikt z Czytelników nie popatrzy na przyszłość duchowieństwa w ten sposób. Za głoszenie takich haseł można nie bez pewnych racji stanąć pod pręgierzem oskarżeń o nihilizm i o zanik wiary w Opatrzność Bożą. No i ten tytuł! Przecież ksiądz to nie zawód, tylko powołanie…
Wszystko to racja – autorowi nie chodzi o gorszenie, tylko o refleksję nad kondycją polskiego kleru. Wbrew pozorom nie można tu już stosować skrótów myślowych w stylu encyklopedii ks. Benedykta Chmielowskiego: Koń jaki jest, każdy widzi. Pojęcie ksiądz bowiem, zaczyna wypełniać się przeróżnymi treściami, i to nie tylko rodem z kościelnej kruchty. Coraz więcej na temat księży mają do powiedzenia media, a więc także: ludzie, którzy się nimi karmią. Ksiądz to od lat temat niezwykle nośny, emocjonalnie nieobojętny i intrygujący. I póki kojarzy się z wysokimi standardami moralnymi, póty będzie się dobrze sprzedawał w zestawieniu z każdą niegodziwością: pychą, chciwością, zdradą, wyuzdanym seksem itp. Aż temat się wyczerpie, bo straci na sensacyjności. A wtedy będzie już za późno…
Autorytet buduje się latami, ale stracić go lub zniszczyć można w jednej chwili. Wystarczy, że media podadzą bardzo krytyczną informację na nasz temat, a lawina ruszy; ot, jakieś oskarżenie o molestowanie seksualne lub malwersacje finansowe. Nawet jeśli okaże się nieprawdziwe, to z czołówek gazet czy wiadomości TV już nikt go nie cofnie, a sprostowania bądź uniewinniającego wyroku sądu już wszyscy nie usłyszą. Tak było w przypadku kard. Josepha Bernardina, arcybiskupa Chicago, którego posądzono o molestowanie seksualne alumna seminarium (poruszające świadectwo całej tej historii można przeczytać w jego książce pt. Dar pokoju).
Ale to optymistyczny punkt widzenia. Pesymistyczny jest taki, że niedługo każdy ksiądz będzie musiał udowadniać, że nie jest wielbłądem, tzn.: że nie ma kochanki, nie płaci alimentów, nie molestuje seksualnie dzieci, nie jest kolekcjonerem dziecięcej pornografii, nie prowadzi podwójnego życia, nie ma wysokiego konta w banku itp. Oczywiście tego rodzaju wymagania – na razie tylko hipotetyczne – nigdy by się nie pojawiły, gdyby nie było faktów, które je zwiastują i tak chętnie są przez media podchwytywane. Z ludu wzięci i dla ludu ustanowieni księża nie wyzbywają się ludzkiej natury, ale jak inni śmiertelnicy popełniają grzechy czy przestępstwa. I marną pociechą zdaje się być statystyka, która przypomina, że te same zjawiska występują i w innych grupach społecznych z podobnym natężeniem (np. pedofilia). Ksiądz to ksiądz – powinien być święty! Czy to jednak nie nazbyt wzniosły ideał? Może lepiej potraktować go bardziej po ludzku – jako zawód, tyle tylko, że o nieco szerszym społecznym odniesieniu, no i koniecznie z możliwością ożenku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.