Ojciec Pio i polityka

Polityka – według Arystotelesa – jest „sztuką rządzenia państwem”, natomiast dla Jana Pawła II „roztropnym działaniem na rzecz wspólnego dobra”. Głos ojca Pio, 47/2007




Za dobry komentarz do słów biskupa Vittoria Consigliere mogą także posłużyć dwie inne opinie Ojca Po, które wyraził podczas rozmów ze swymi współbraćmi. Pierwsza z nich padła późnym wieczorem 1942 roku w klasztorze w San Giovanni Rotondo na salce rekreacyjnej, gdy zakonnicy rozprawiali o trudnej sytuacji wojskowej i politycznej Włoch. Ojciec Pio, który nie lubił Hitlera, potępił przymierze z nim: Lud miłowany przez Boga, który jednoczy się z nieprzyjacielem Boga, naraża się na karę. Nie odzyskamy ani Tobruku, ani Cyrenajki. Pojawił się sprzeciw współbraci, a Zakonnik dodał: I cofniemy się aż do Bengali… a później aż na pustynię… a później aż na Sycylię i potem do Włoch. Tak precyzyjnie nakreślił drogę i etapy odwrotu wojsk włoskich biorących udział w wojnie po stronie osi. Ale i te uwagi zostały oprotestowane przez współbraci. Wtedy Ojciec Pio jeszcze raz potwierdził swoje przekonanie o przyszłej klęsce: Pragnienie to jedna sprawa, a fakt to druga. Ja mówię o faktach, a fakty są takie. Tak właśnie przewidział przegraną Włoch i zanegował entuzjazm wszystkich oczekujących na wojenny sukces.

Druga rozmowa, z 12 listopada 1946 roku, miała miejsce w celi Zakonnika. Ojciec Pio leżał chory w łóżku. Przybyły z rekolekcjami dla zakonników i tercjarzy Giovanni Bucci postanowił odwiedzić chorego. Był zmartwiony wydarzeniami politycznymi, obawiał się bowiem, że Włochy wkrótce mogą stać się kolejną republiką radziecką. Opowiadając o swych obawach, usłyszał następujące słowa: O nie! Wykolejenie intelektualne tak, ale nie republika radziecka. Trzeba upaść na ziemię i wtedy lud poczuje potrzebę powstania. Inaczej istnieje niebezpieczeństwo, że przyjdzie bicz gorszy od wojny. Ojciec Giovanni zapytał: Uważasz, że może być jeszcze jedna wojna? A jeślibym ci powiedział, że jesteśmy w połowie drogi? – odparł chory Zakonnik. Ale nie powiesz, że przeciwko Franco! – pytał dalej z zaciekawieniem ojciec Giovanni. Nie! Przeciwko Rosji. A my, Włosi będziemy stali w pierwszym szeregu przeciwko Rosji. Co dokładnie miał na myśli Ojciec Pio, mówiąc te słowa? Czy chodziło mu o walkę z komunizmem, czy o nawrócenie Rosji i komunistów, w tym także włoskich, do czego tak wielce się przysłużył? Wypowiedź ta, choć enigmatyczna, przyniosła nadzieję ojcu Giovanniemu. Prawdopodobnie rozwiałaby także obawy biskupa Vittoria Consigliere.


Ach, ci politycy


Politycy chętnie przybywali do San Giovanni Rotondo. Wśród nich byli: Antonio Segni, Aldo Moro, Giovanni Leone czy Guglielmo Giannini. Posiadając immunitet parlamentarny, błędnie mniemali, że on ich uchroni od ostrych słów krytyki Ojca Pio.

W czasie jednej z takich wizyt Giovanni Leone, premier rządu Włoch, wyrażając swoją wdzięczność i zadowolenie z owocnego, jak sądził, spotkania z Zakonnikiem powiedział: Ojcze, czuję się w obowiązku podziękować za serdeczne przyjęcie. Ojciec Pio, trochę rozczarowany, dodał: Serdeczne, ależ owszem, ale nieskuteczne… Leone zaczął się usprawiedliwiać: Ojcze, proszę pamiętać, że my, członkowie rządu, nigdy nie możemy działać z własnej inicjatywy. Jesteśmy wciąż kontrolowani jak więźniowie. Na te słowa Ojciec Pio zareagował sarkazmem: Istotnie, między wami a więźniami jest tylko jedna różnica i to raczej znacząca: więźniowie nie otrzymują pensji pod koniec miesiąca.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...