„Zajmiesz się public relations naszej prowincji” – usłyszałem ponad dwa lata temu z ust prowincjała kapucynów, który tą decyzją zmienił moje obowiązki zakonne. Głos ojca Pio, 61/2010
Sytuacja warta każdych pieniędzy
Osobiście wielokrotnie byłem świadkiem nawróceń, które dokonywały się w San Giovanni Rotondo. Ludzie bardzo często zjawiali się tam jedynie w charakterze osoby towarzyszącej, czasem przyjeżdżali z ciekawości, a niekiedy jedynie z próżności, aby móc później pochwalić się wśród znajomych, że oni już byli u Ojca Pio. Motywacja to z ludzkiego punktu widzenia bardzo prymitywna czy nawet naganna, życie pokazuje jednak, że Pan Bóg radzi sobie nie tylko z naszymi czystymi intencjami, ale również z tymi mniej szlachetnymi i wzniosłymi. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Pamiętam, ile emocji wzbudziła we mnie idea przygotowania musicalu o życiu i śmierci Ojca Pio. Sanktuarium zamówiło go i wystawiło gratis dla obecnych wówczas na placu dwudziestu tysięcy pielgrzymów. Wśród nich znalazło się również zaprzyjaźnione ze mną małżeństwo z trójką dzieci. Najstarszy chłopak, znużony zwiedzaniem „tylu świętych miejsc” jednego dnia, najchętniej oddaliłby się z sanktuarium, gdyby nie fakt, że po prostu nie było gdzie pójść.
Został więc na musicalu i ku memu zdziwieniu właśnie on najbardziej spośród nas był poruszony tym, co zobaczył i usłyszał. W spektaklu wykorzystano właściwie jedynie teksty z listów i oficjalnych biografii świętego, które bardzo dobrze znałem, gdyż nieraz do nich sięgałem. Jednakże dla tego nastolatka było to pierwsze spotkanie ze Świętym Pio. On po raz pierwszy zobaczył i usłyszał, co Stygmatyk ma do powiedzenia; co więcej, dotarło do niego to, co przez niego ma mu do powiedzenia sam Chrystus. Gdyby nie ten musical, prawdopodobnie ten młody człowiek nigdy nie sięgnąłby po lekturę religijną, mało interesującą dla ludzi w jego wieku.
Zrozumiałem wówczas, że Pan Bóg chce i wykorzystuje wszystko, by dotrzeć do człowieka z dobrą nowiną o śmierci i zmartwychwstaniu swego Syna. Oczywiście Kościół jest powołany do głoszenia Ewangelii w prostocie i ubóstwie. Nie pokładam też nadziei w nowoczesnych i drogich środkach przekazu. Pan Jezus wybrał prostą i skromną formę mówienia ludziom o Bogu, gdyż to nie tyle forma przekazu, co autentyczność mówiącego sprawia, że przyciąga on do Kościoła i Boga.
Za i przeciw
Wracając do postawionego na wstępie pytania: Czy Kościołowi potrzebny jest PR?, należy na nie odpowiedzieć dwojako. Nie – jeśli widzimy w nim przedsięwzięcie nastawione tylko na poklask i uznanie, sukces i ekonomiczny zysk. Tak – jeśli zobaczymy w tej funkcji rolę służebną, która polega na informowaniu społeczeństwa o działaniach podejmowanych przez Kościół.
Cóż z tego, że kapucyni w wakacje organizują wspaniałe Spotkanie Młodych w Wołczynie i kilkanaście serii rekolekcji w górach, jeżeli nikt o tym na skutek braku informacji nie usłyszy, w związku z czym nie będzie miał też szansy, aby z tych propozycji skorzystać. Stąd strona www.kapucyni.pl jest próbą dotarcia do ludzi, poinformowania ich. Taką rolę spełnia również wydawany przez nas w formie elektronicznej i rozsyłany drogą e-mailową bezpłatny Biuletyn Informacyjny Kapucynów, który można zamówić na naszej stronie internetowej.
Public relations ma więc w Kościele misję podwójną: jedna to proste informowanie o tym, co się u nas dzieje, co robimy i do czego pragniemy zaprosić; druga natomiast jest dużo poważniejsza, bo chodzi o głoszenie śmierci i zmartwychwstania naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Media w tym momencie stają się jedynie narzędziem, środkiem przekazu, formą komunikacji, możliwością dotarcia do drugiego człowieka z dobrą nowiną o Bogu, który go kocha. Stąd też public relations doskonale wpisuje się w podstawową misję Kościoła – głoszenie nadziei, którą daje Bóg w osobie naszego jedynego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.