Bitwa o krzyże

Najpierw był cios w twarz. Głowa odskoczyła do tyłu. Esbek złapał chłopaka za włosy, zaczął tłuc jego głową o ścianę. Młody aresztant siedział wciśnięty w narożnik pokoju przesłuchań – nie mógł uchylić się przed biciem. Wzrastanie, 1/2010



Po zwycięskich strajkach sierpniowych w 1980 r., w szkołach i zakładach pracy pojawiły się krzyże. Komunistyczna władza patrzyła na nie krzywym okiem, ale przez pewien czas musiała je tolerować. Dopiero, gdy szef komunistycznego rządu, generał Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny, zwolennicy „szkoły neutralnej światopoglądowo” nabrali odwagi. Rozpoczęło się wyrzucanie krzyży z sal lekcyjnych.

Miętne chce krzyża

W marcu 1984 r. uczniowie Zespołu Szkół Rolniczych w Miętnem k. Garwolina rozpoczęli strajk okupacyjny. Chcieli bronić krzyży usuniętych przez dyrektora. Pod szkołę przybyły oddziały ZOMO. Młodzież nie ustąpiła. Sześciuset uczniów rzuciło wyzwanie władzy, która niejeden strajk utopiła we krwi.

Tym razem komuniści nie odważyli się stłumić protestu siłą. Uczniów wspierali miejscowi księża, interweniował w ich obronie biskup siedlecki Jan Mazur. W okolicznych kościołach trwały nabożeństwa w ich intencji. Strajk trwał ponad miesiąc. W końcu zawarto kompromis. Krzyż pozostał w szkolnej bibliotece. Potem wielu uczniów i solidaryzujących się z nimi nauczycieli spotkały różnorakie szykany.

Konfrontacja w Miętnem była jednym z wielu ówczesnych konfliktów o podłożu religijnym. „Wojny o krzyże” toczono m.in. we Włoszczowej, w Malborku, Lidzbarku, Głogowie...

Tylko pod tym znakiem

Strajk w Miętnem odbił się szerokim echem w całym kraju. W szkołach średnich Torunia pojawiły się plakaty nawołujące do akcji solidarnościowej. Miała ona polegać na wieszaniu krzyży w szkołach, wspólnych modlitwach na przerwach międzylekcyjnych, noszeniu dewocjonaliów i białych opasek. Plakaty zawierały też przejrzyste cytaty: „Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi”, „My chcemy Boga w książce, w szkole” oraz „Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem.”

W toruńskim LO nr 1 akcję plakatową prowadziło pięcioro uczniów: 18-letni Wojciech Dembek, o rok młodsi Hanka Lewandowska i Mariusz Gumienny, wreszcie szesnastolatki Hanka Roguska i Dorota Kosińska.

21 marca 1984 r. Służba Bezpieczeństwa zatrzymała całą piątkę. Początkowo straszono ich, że zostaną wywiezieni do lasu i pobici. Padały „propozycje”: milicyjna izba dziecka, izba wytrzeźwień, więzienie dla kobiet w Grudziądzu... Po kilku godzinach szykan zwolniono czwórkę nieletnich.

Najstarszy z aresztowanych, Wojciech Dembek, przetrzymywany był ponad dwie doby. W śledztwie straszono go, że „skończy jak Przemyk” - warszawski maturzysta zakatowany na śmierć na komisariacie MO niespełna rok wcześniej. Tym razem, na szczęście, skończyło się na kilku ciosach w twarz.

Wkrótce bezpieka odniosła kolejny sukces „w walce z reakcją”. Zatrzymano ucznia Technikum Budowlanego, Marka Bernaciaka. W śledztwie rozbierano go do naga i bito. To jego głową tłukli o ścianę esbecy.

*****

Wiele lat później, 6 marca 2006 r., Sąd Okręgowy w Toruniu uznał winę czterech oprawców z SB: Cyryla Wolskiego, Zbigniewa Porazińskiego, Andrzeja Radzieckiego i Janusza Nędzusiaka Za fizyczne i psychiczne maltretowanie młodych aresztantów groziło im do 10 lat więzienia. Sąd okazał jednak pobłażliwość (typową w procesach komunistycznych przestępców): bicie, zastraszanie i wyzwiska wyceniono na karę 1 roku więzienia w zawieszeniu i niewielką grzywnę dla trzech oskarżonych; czwarty (jeszcze niedawno rzecznik prasowy toruńskiej policji!) został objęty amnestią.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...