Zrządzeniem losu, miesiąc sierpień 2006 roku stał się dla nas okresem szczególnych przeżyć: Bożej cudownej ingerencji w nasze życie i naszej duchowej przemiany. Po szczęśliwych wakacjach w lipcu, aż do poniedziałku 7 sierpnia. Data ta zapisze się w naszym życiu jako dzień, w którym „ nasz świat się zatrzymał”. Czas serca, 2/2007
Jesteśmy małżeństwem od 16 lat. Mamy 3 córki: Anię (15 lat), Agnieszkę (12 lat) i Weronikę (5 lat). Nasze dzieci zaczynały edukację od przedszkola Sióstr Nazaretanek na osiedlu Kurdwanów w Krakowie. Aktualnie do grupy średniaków uczęszcza Weronika. Od wielu lat jesteśmy związani także z Ruchem Światło-Życie i Domowym Kościołem. Spoglądając na ważne wydarzenia a także codzienność naszej rodziny zdajemy sobie sprawę jak Pan Bóg wielokrotnie wpływał na nasze życie , hojnie udzielając swoich łask i opieki.
Nasz świat się zatrzymał
Zrządzeniem losu, miesiąc sierpień 2006 roku stał się dla nas okresem szczególnych przeżyć: Bożej cudownej ingerencji w nasze życie i naszej duchowej przemiany. Po szczęśliwych wakacjach w lipcu, nie zapowiadających żadnego nieszczęścia, aż do poniedziałku 7 sierpnia. Data ta zapisze się w naszym życiu jako dzień, w którym „ nasz świat się zatrzymał”. Tego dnia zgłosiliśmy się ze skierowaniem do szpitala w Prokocimiu do poradni neurologicznej z naszą 5-letnią córeczką Weroniką, z powodu zaburzeń równowagi. Krótkie badanie okulistyczne dna oka już potwierdziło, że narząd wzroku jest prawdopodobnie uciskany przez guz. Weronika została przyjęta na oddział neurochirurgii.
Idąc do szpitalnej kaplicy pierwsze słowa jakie dostrzegłam, brzmiały: po prostu zaufaj. W ciągu kolejnych dni towarzyszące nam w czasie mszy św. słowo Boże było lampą na naszej ścieżce, światłem ukazującym nam jakość naszego życia i wskazówką przygotowującą nas na każdy kolejny czas próby wiary. Po mszy św. poprosiliśmy o sakrament namaszczenia chorych kapelana szpitalnego ks. Lucjana. Wykonana parę godzin później tomografia wykazała guza mózgu, który na jednym ze zdjęć zajmował 70% powierzchni głowy. Lekarz stwierdził również bardzo duże wodogłowie. Powiedział nam, że guz umiejscowiony jest bardzo niekorzystnie tj. między mózgiem a móżdżkiem i że dopiero podczas operacji wszystko się okaże. Ordynator powiedział nam: – proszę Państwa tu nie ma na co czekać. Weronika miała więc dostać w ciągu jednego dnia odpowiednią dawkę sterydów, nie było mowy o tygodniowym przygotowaniu do operacji, która miała być przeprowadzona już w środę rano.
Wołanie do Pana Boga
Byliśmy zdruzgotani. Jak to? Nasze najmłodsze dziecko takie grzeczne i tak wyjątkowe?! Dlaczego? (Są takie chwile, gdy nie ma mądrych pytań). Bo … dlaczego nie? Dlatego nie pytaliśmy Boga o to, lecz zastanawialiśmy się, dlaczego akurat naszej modlitwy o cud uzdrowienia miałby wysłuchać.
Nie byłam w stanie skupić się na mszy św., każdą chwilę wolałam spędzić z dzieckiem. I ta nieustannie narzucająca się myśl: ile pozostało mi tego czasu? Podczas gdy ja byłam z Weroniką, mąż zadzwonił do naszych przyjaciół i znajomych z informacją o jej stanie. Zadzwonił m.in. do s. Lidii – Dyrektor Przedszkola Sióstr Nazaretanek, do którego uczęszcza nasza pociecha.
Nazajutrz s. Lidia wraz z s. Gabrysią (wychowawczynią grupy) przyszły do Weroniki i do rodziców z ciepłym słowem pocieszenia i nadziei. Powiedziały nam, że jutro w Rzymie zostanie odprawiona msza św. w intencji Weroniki!