Tylko ona usłyszała słowa Jezusa: „Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem”. Czas Serca, 94/2008
Święta Małgorzata Maria Alacoque z woli Chrystusa została apostołką Jego Najświętszego Serca. Tylko ona usłyszała słowa Jezusa: „Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem”. Objawienia Serca Jezusowego, słowa miłości i wynagrodzenia – pisze Jean Ladame, biograf św. Małgorzaty Marii – „przemawiały mocniej do rzeszy wiernych niż najgłębsze traktaty teologów”. Bo właśnie ludzie XVII wieku w szczególny sposób byli spragnieni prawdy o Bogu, który kocha człowieka.
Święta Małgorzata Maria pisząc o swoim dzieciństwie, podkreśla, że bardzo wcześnie spotkała się z cierpieniem. Gdy miała osiem lat, zmarł jej ojciec. Matka została sama z pięciorgiem małych dzieci. Małgorzata zapadła na „straszną i bolesną chorobę”. Cierpiała bardzo, a lekarstwa nie można było znaleźć. Złożyła Matce Bożej przyrzeczenie, że jeśli odzyska zdrowie, to kiedyś „zostanie jedną z jej córek”. I zdrowie odzyskała. Ale wnet przyszły kolejne doświadczenia. Matka przekazała kierowanie gospodarstwem swoim kuzynkom, a te szybko stały się przyczyną wielu problemów całej rodziny. Największe cierpienie Małgorzaty wiązało się jednak z tym, że nie mogła ulżyć matce w bólu spowodowanym ciężką chorobą.
Zawsze jednak pomocy szukała wyłącznie u Boga. „Najwyższy Pan – jak pisze – najwyraźniej kierował moim życiem”, i dlatego w chwilach wielkich doświadczeń jej serce trawiło „pragnienie miłowania Jezusa, nienasycone pragnienie Komunii świętej i cierpienia”.
Mijały lata. Małgorzata Maria stała się osobą dorosłą. „W miarę jak rosłam, rosły też moje utrapienia” –wspominała. W jej duszy rozgorzała prawdziwa walka. Powodów było wiele. Jak sama przyznawała, lubiła się bawić, stroić i przebywać w świecie. Schorowana matka nalegała, żeby wyszła za mąż, by w ten sposób wydobyć rodzinę z nędzy. Kilku mężczyzn usilnie starało się o jej rękę. Szatan zaś podszeptywał jej: „Wystawisz się na pośmiewisko całego świata, bo na pewno w zakonie nie wytrwasz”. Małgorzata wyznała, że pod wpływem ciągłych nalegań matki była skłonna spełnić jej życzenie, ale właśnie wtedy ukazał się jej Chrystus, czyniąc wyrzuty: „Chciałabyś oddawać się tym uciechom? A Ja nie sięgałem po żadną z nich, ale wydałem się na wszelkie gorycze z miłości ku Tobie, aby pozyskać Twoje serce. Ty jednak jeszcze chciałabyś mi go odmawiać”. Wtedy podjęła decyzję: „Nie będę nikim innym, tylko zakonnicą”.
W końcu matka i krewni ustąpili, lecz proponowali jej zakon klarysek. Małgorzata oświadczyła zdecydowanie: „Chcę wstąpić do Sióstr Najświętszej Marii Panny, do klasztoru dalekiego, w którym nie będę miała ani krewnych, ani znajomych, ponieważ chcę być zakonnicą wyłącznie z miłości ku Bogu. Chcę opuścić świat zupełnie i ukryć się w jakimś cichym zakątku, by zapomnieć o nim i być zapomnianą, i nigdy go już nie widzieć”.
Jej pragnienia się spełniły. Przekroczyła próg klasztoru w Paray-le-Monial. W sercu usłyszała słowa Mistrza: „Tutaj chcę cię mieć”. Oto wreszcie była tam, gdzie pragnęła się znaleźć, gdzie chciał ją mieć sam Zbawiciel.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.