Trafnie ujął to francuski pisarz André Frossard: „(…) przyszedł z Polski. Ale ja odniosłem raczej wrażenie, że pozostawiając swoje sieci na brzegu jeziora, przyszedł wprost z Galilei, krok w krok za apostołem Piotrem”. Jan Paweł II znał kierunek, w którym winna płynąć łódź Kościoła. Czas serca, 96/2008
W bryłę wieży stojącej przy bazylice Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach został wkomponowany pomnik Jana Pawła II. Papież w jednej ręce trzyma krzyż. Z drugiej zaś ulatuje gołąb, który jest symbolem pokoju. Podnoszone przez wiatr szaty zdają się przypominać skrzydła, ukazując dynamizm pontyfikatu. Autor dał pomnikowi nazwę „Wielki sternik Kościoła”. Dzieło harmonizuje z bazyliką Bożego Miłosierdzia, której zewnętrzny kształt przypomina okręt. Jan Paweł II stoi na przedzie, kierując wielką łodzią Kościoła.
Kiedy w dniu inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II na placu św. Piotra zabrzmiały słowa: „Nie lękajcie się, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”, wielu zrozumiało, że Bóg przysłał swojego świadka. Trafnie ujął to francuski pisarz André Frossard: „(…) przyszedł z Polski. Ale ja odniosłem raczej wrażenie, że pozostawiając swoje sieci na brzegu jeziora, przyszedł wprost z Galilei, krok w krok za apostołem Piotrem”.
Jan Paweł II znał kierunek, w którym winna płynąć łódź Kościoła. Wyznaczyli go w ostatnich latach Jan XXIII i Paweł VI oraz nauczanie II Soboru Watykańskiego. Ale przez świat przechodziły niebezpieczne burze. Morze, po którym płynęła łódź Kościoła, było niespokojne. Podział świata na dwa przeciwstawne bloki polityczne, rewolucja kulturalna odrzucająca dawne tradycje i obyczaje oraz postęp techniczny dający złudzenie panowania nad naturą jak zburzone morze zakołysały łodzią Kościoła.
Groźne fale wdzierały się na pokład. Nauczanie Kościoła podważali również ci, którzy byli powołani do jego obrony. Zaczęły maleć szeregi księży i pustoszały klasztory.
Jan Paweł II stanął za sterem wielkiej łodzi Kościoła, której wielu przepowiadało rozbicie się o skały współczesnego życia i... zatonięcie. Dlatego ludzie, którzy rozumieli, czym jest pustka i bezsens, w „Bożym atlecie”, pałającym siłą wiary, odwagą i radością, widzieli opatrznościowego męża – kapitana statku.
Piotr był rybakiem i dobrze znał swój fach. Wiedział, kiedy należy wypłynąć na jezioro Genezaret, by złowić ryby, a kiedy jest to bezcelowe. Cudowny połów ryb nauczył go jednak, by polegać nie tylko na sobie, lecz by liczyć także na Jezusa. Głęboko w sercu nosił Jego słowa: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10).
Kardynał z Krakowa, kiedy został wybrany na Stolicę Piotrową, miał za sobą doświadczenie dwudziestu lat przewodzenia dużej archidiecezji. Był zaprawiony w pracy duszpasterskiej w czasie, gdy władza komunistyczna czyniła wszystko, by odwieść ludzi od wiary. Dzięki uczestniczeniu w II Soborze Watykańskim i synodach w Rzymie znał problemy całego Kościoła. Jako profesor rozumiał, że na uniwersytetach i w wielu książkach toczył się bój o człowieka i jego przyszłość. W dniu wyboru miał 58 lat i dość siły, by podejmować liczne zajęcia i wyruszać na długie i trudne pielgrzymki. Był wystarczająco doświadczonym kapitanem, by móc kierować łodzią Kościoła płynącą po wzburzonym morzu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.