Co jakiś czas środki masowego przekazu ekscytują się odkryciem czy też publikacją różnych starożytnych dzieł, których treść ma rzekomo wstrząsnąć Kościołem katolickim. Opinie takie są wyrazem kompletnej ignorancji. Obecni, 1/2008
Co jakiś czas środki masowego przekazu ekscytują się odkryciem czy też publikacją różnych starożytnych dzieł, których treść ma rzekomo wstrząsnąć Kościołem katolickim. Dzieła te są przedstawiane najczęściej jako niezwykle ważne świadectwa, które z rozmaitych względów zostały ukryte przed zwykłymi ludźmi. W rozmowach z różnymi osobami (na ogół nastawionymi wrogo do ludzi wierzących) można często zetknąć się z opinią, że zakazano ich czytania, ponieważ doktryna w nich zawarta nie jest po myśli Kościoła. Opinie takie są wyrazem kompletnej ignorancji [1].
Niniejsze opracowanie ma na celu przybliżenie Czytelnikowi owych, rzekomo ukrytych ksiąg, które znane są jako „apokryfy”. Dokonamy tego w kilku etapach. Najpierw spróbujemy wyjaśnić genezę i znaczenie samego terminu „apokryf”. Następnie przedstawimy treść najważniejszych apokryfów. Wreszcie na końcu spróbujemy zapytać o znaczenie apokryfów dla badań nad Biblią.
Zanim przejdziemy do przedstawienia literatury apokryficznej, musimy sprecyzować pojęcie „apokryfu”. Termin ten pochodzi od greckiego przymiotnika „apokryfos” – ukryty. Pierwotnie – zgodnie z etymologią tego słowa – chodziło o księgi przeznaczone dla wtajemniczonych, zalecane do prywatnej lektury (w odróżnieniu od ksiąg czytanych publicznie podczas liturgii, do których dostęp mieli wszyscy). Później termin ten pojawił się w kontekście sporów doktrynalnych. Stąd u Ojców Kościoła „apokryfos” (łac. secretus) występował w opozycji do „faneros” – jawny (łac. manifestus). „Biblioi apokryfoi” (czyli „księgi ukryte”) oznaczały dzieła zawierające tajemną wiedzę, propagowaną przez heretyków (najczęściej gnostyków). Ponieważ księgi te używane były najczęściej dla podparcia różnych poglądów fałszujących naukę Kościoła, dlatego też termin „apokryfos” zaczął przybierać znaczenie: „sfałszowany”, „niepewnego pochodzenia”. Takie rozumienie owych pojęć można odnaleźć na przykład w pismach Ireneusza z Lyonu czy Tertuliana [2]. Później terminem tym zaczęto określać nie tylko dzieła heretyckie, ale także liczne dzieła powstałe w środowisku judaistycznym, zwłaszcza należące do literackiego rodzaju apokalips. Stało się tak również dlatego, że i żydzi odróżniali te księgi od ksiąg stanowiących Pismo Święte. Od IV wieku termin „apokryf” ma już utrwalone znaczenie: „niekanoniczny”. Np. w swym 39 liście wielkanocnym Atanazy przeciwstawia „księgi włączone do kanonu przekazane i uznawane za boskie” księgom zwanym apokryficznymi, które „heretycy zmieszali z księgami Pisma natchnionego przez Boga” [3].
Dziś, najogólniej rzecz ujmując, mianem apokryfów określa się pisma żydowskie lub wczesnochrześcijańskie, które pod względem treści lub tytułu upodabniają się do ksiąg biblijnych, ale nie zostały uznane przez Kościół za natchnione i kanoniczne. Konieczne jest zatem poczynienie pewnej uwagi związanej z różnicami między kanonem protestanckim i katolickim. Protestanci mianem „apokryfów” określają tylko 15 dzieł, które (z wyjątkiem jednego) są pochodzenia żydowskiego i znajdują się w Septuagincie (starożytnym greckim tłumaczeniu Starego Testamentu) [4]. Księgi te z różnych względów nie zostały włączone do żydowskiego kanonu, kiedy przybierał swoją ostateczną formę pod koniec II wieku. W czasie, gdy powstawały wspólnoty protestanckie, przejmowały one żydowski kanon Starego Testamentu, bez wspomnianych 15 ksiąg. Kościół katolicki uznaje niektóre spośród owych 15 ksiąg za natchnione (nazywają się one księgami deuterokanonicznymi) [5]. Dla protestantów więc „apokryfy” to katolickie księgi deuterokanoniczne (i dodatkowo kilka innych), zaś to, co katolicy nazywają „apokryfami” (czyli księgami spoza kanonu biblijnego), protestanci nazywają „pseudoepigrafami” [6].
[1] Zdumiewa (a może i nie zdumiewa) fakt, że w gronie tych ignorantów znalazła się jedna z gazet wydawanych w naszym kraju, która przed dwoma laty zaangażowała się w „promocję” takiego „dzieła”, jak Ewangelia Judasza. Dziennikarze tejże gazety zaprezentowali, jak to trafnie w jednym z telewizyjnych wywiadów zauważył ks. prof. W. Chrostowski: „festiwal ignorancji”. Bez żadnego przygotowania językowego i naukowego dokonali „przekładu” na jęz. Polski (z angiels.) tłumaczenia koptyjskiego oryginału. Jest to totalna kompromitacja, której zaistnienie można wytłumaczyć tylko jakimś ukrytym celem. Ciekawe, że rzetelne naukowe tłumaczenie i opracowanie Ewangelii Judasza autorstwa ks. prof. W. Myszora niestety przeszło prawie bez echa w owej gazecie.
[2] Zob. np. Ireneusz z Lyonu, Adv. Haer., I,20,1; Tertulian, De Puducitia, 10.
[3] Szerzej na temat formowania się pojęcia „apokryf” zob. A. Oepke, „krypto ktl.”, w: Theological Dictionary of the New Testament, Grand Rapids 1965, t. 3, s. 997–1000.
[4] Do nich dodają jeszcze tzw. 4 Księgę Ezdrasza – żydowską apokalipsę zachowaną w łacińskim przekładzie.
[5] Mówiąc o 15 księgach mamy na myśli podział zastosowany w Septuagincie. Późniejsze tłumaczenia nowożytne łączą niektóre z tych ksiąg, np. Księga Daniela, znana w obecnym kształcie, w Septuagincie podzielona jest na kilka mniejszych: Księga Daniela (Dn 1-12), Poemat o Zuzannie (Dn 13), Smok i Bel (Dn 14).
[6] Chodzi przede wszystkim o teksty pochodzenia żydowskiego (katolicy nazywają je apokryfami Starego Testamentu). Zob. punkt 3 niniejszego opracowania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.