Birma w czerwieni

Czy to już rewolucja? Tygodnik Powszechny, 7 października 2007




W ostatnich latach coraz wyraźniej pod powierzchnią orwellowskiego społeczeństwa tworzyły się zarodki ruchów obywatelskich. Jak w Polsce stanu wojennego – choć nie na taką skalę – ludzie spotykali się w zaufanym gronie, aby „knuć". Obok oficjalnie funkcjonującej, acz represjonowanej NLD powstawały inne struktury, np. nieformalna „Generacja 88" zrzeszająca dawnych działaczy studenckich – jak owiany legendą Min Ko Naing, który po zdławieniu buntu w 1988 r. spędził w więzieniu 16 lat, z czego dziewięć w izolatce. Wciąż słyszę jego łagodny głos, gdy rozmawialiśmy jakiś czas temu o perspektywach na przyszłość, o budowaniu mostów między różnymi grupami społecznymi. Dziś boję się o niego, bo wiem, że już w pierwszej fazie obecnych protestów został aresztowany.


Bezbronna awangarda


Ale sama cykliczność czy pokoleniowa zmiana nie tłumaczą jeszcze skali obecnych wystąpień. Bezpośrednią ich przyczyną była ogłoszona latem drastyczna podwyżka cen paliwa. Ponieważ bieda w Birmie jest powszechna, skutki tej decyzji okazały się bolesne do tego stopnia, że – jak informowali mnie od razu birmańscy znajomi – po podwyżkach całkiem spore grupy ludzi musiały zrezygnować np. z przejazdów autobusami w Rangunie. Szybko też wzrost cen benzyny przełożył się na skok cen żywności.

Właśnie w tym momencie środowiska opozycyjne zorganizowały publiczne protesty. Początkowo niewielkie, bo uczestniczyło w nich po kilkaset osób. Ale dowiodły one determinacji manifestantów – i wyrażały szersze nastroje. Mimo aresztowań przywódców i organizatorów, nie wygasały, lecz zaczęły obejmować nie tylko stolicę, ale szereg prowincjonalnych miast.

Co więcej, po kolejnych falach zatrzymań cały najnowszy ruch protestu wyraźnie zmienił kolor na... czerwono-szafranowy. Takie bowiem szaty noszą mnisi, którzy wyszli z klasztorów na ulice, by wesprzeć protestujących. Tymczasem w birmańskim społeczeństwie, którego zdecydowaną większość stanowią buddyści szkoły Theravada, mnisi zajmują szczególną pozycję. Praktycznie każdy mężczyzna przynajmniej dwa razy w życiu spędza dłuższy czas w klasztorze – na duchowej formacji, kształtowaniu wrażliwości religijnej, a także swoistej edukacji społecznej. Prócz tego w klasztorach mieszkają też „mistrzowie": owiani aurą świętości „zawodowi" mnisi, dla których droga duchowego doskonalenia jest treścią życia, a klasztor jego przestrzenią.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...