"Zanikająca opowieść" przypomina raczej zanikającą odpowiedź. Autor nie odnosi się do artykułu ks. Strzelczyka, a przedstawia dalszą część swojego wykładu. Tygodnik Powszechny, 2 marca 2008
Na postawione wyżej pytanie Tomasz Węcławski odpowiada: „Jestem przekonany, że odpowiedź na tak rozszerzone pytanie może być pozytywna". Zgoda. Ale jakie rozumne racje skłaniają do wyjścia poza tę – nakreśloną tu szkicowo – Tradycję? „Władza struktur"? Inna „tradycja" (tak zresztą wyraźnie zarysowująca się w „Uniwersum wczesnych chrześcijan"); tradycja w przedziwny sposób rozdzielająca bóstwo od człowieczeństwa Jezusa (zob. na ten temat świetne stronice w książce kard. Christopha Schönborna „Bóg zesłał Syna swego", którą wspólnie z Tomaszem Węcławskim niedawno przedstawialiśmy w obecności Autora w domu Sekretariatu Episkopatu Polski)?
Dlaczego owa hipotetyczna „władza struktur" i „inna tradycja" mają być w moim osobistym doświadczeniu ważniejsze od tradycji prostego rybaka galilejskiego, pochowanego pod konfesją Bazyliki Piotrowej na Watykanie? Od wołania św. Katarzyny kierowanego wprost do jednego z następców owego galilejskiego rybaka: „Do ciebie mówię czy do ściany"? Od dłoni Jana Pawła II, ściskających krzyż w ostatni Wielki Piątek jego ziemskiego życia? Od twarzy matki Księdza Jerzego?
Patos? Być może. Ale przecież także i przede wszystkim łańcuch owego osobistego doświadczenia, o które Tomaszowi Węcławskiemu tak chodzi...
I już całkiem na koniec. Obawiam się, że dyskusja, która się zaczyna (piszę tak, choć osobiście nie wróżę jej przyszłości), będzie się obracać w granicach skrajnych pytań. Jedną wyznacza Cezary Michalski, stawiając na łamach „Dziennika" kwestię, czy Kościół w Polsce stać na tracenie takich ludzi jak Tomasz Węcławski. Drugą zaś ci, którzy zastanawiają się, jakie osobiste racje popchnęły autora „Zanikającej opowieści" do tak radykalnych działań, jak te, które przedsięwziął w minionym roku.
Na pierwsze pytanie (w moim przekonaniu przesadzone) toczy się ożywiona dyskusja w naszych seminariach, na spotkaniach kapłańskich, wśród świeckich studentów wydziałów teologicznych. Drugie pewnie dyskretnie będziemy pomijać, stając z Tomaszem Węcławskim w intelektualne szranki. A może to niezbyt uczciwe? Może pytanie o „osobiste racje" również należy bardzo mocno do owego „osobistego doświadczenia", o które z taką pasją zmaga się on z Kościołem (no bo z kim: z samym sobą?).
Autora „Sieci" proszę, aby zechciał odczytać w tych słowach (i nie tylko w tych) zapis wspólnego dramatu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.