Benedykt intymny

Każdego geniusza otacza za życia jakaś tajemnica. A Joseph Ratzinger jest jednym z nich. Tygodnik Powszechny, 10 sierpnia 2008



Myślą przewodnią tej biografii jest wpływ Bawarii na myślenie Papieża. Bawaria to jego Heimat. Czemu to takie ważne?

Poświęciłem temu tak wiele uwagi, bo we współczesnym świecie – tak bardzo mobilnym, z dnia na dzień coraz bardziej zuniformizowanym – to pojęcie dla wielu ludzi staje się coraz bardziej obce. Joseph Ratzinger często o tym mówi i podkreśla, że Bawaria go ukształtowała.

Co jest takiego w kulturze Bawarii szczególnego?

Jej mieszkańcy są z natury powściągliwi. Ale do tego trzeba dodać umiłowanie wspólnoty lokalnej, wspólne działania, celebrowanie świąt, ciężką pracę. Kultura, która tak bardzo ukształtowała Benedykta XVI, jest kulturą na wskroś katolicką. Dziś w mniejszym stopniu niż dawniej, ale korzenie nadal są ważne.

Ważne dla Ratzingera były też doświadczenia związane z II wojną światową i nazizmem. Większość ludzi, zwłaszcza w USA, chyba tego nie rozumie?

Jak najbardziej. Trudno zresztą sobie wyobrazić, by mogło być inaczej. Na jego oczach, a był nastolatkiem, jego kraj wybrał się w podróż do piekła, pociągając wraz ze sobą resztę świata. Wchodził w dorosłe życie w momencie, gdy Niemcy dały się omamić ideologii, której konsekwencją stały się najstraszniejsze zbrodnie w dziejach ludzkości. Amerykanie też mają swoje ciemne karty historii, ale czegoś takiego jak nazistowska dyktatura nigdy nie doświadczyliśmy. To dla nas coś zupełnie obcego.

Wspomina Pan o kuzynie Papieża, cierpiącym na zespół Downa i zamordowanym, jak tysiące niepełnosprawnych Niemców. Podobno miało to wielki wpływ na Jo­se­ph­a Ratzingera. Niektórzy twierdzą, że stąd m.in. jego stosunek do eutanazji i aborcji.

Los tego kuzyna to jeden z przykładów pokazujących, z jak ogromnym złem musiał się zmierzyć dorastający Papież. Nazizm był czymś realnym, z czym konfrontował się codziennie.

Pisze Pan, że teologia Ratzingera zachwyca Pana prostotą i jednocześnie jest bardzo przekonująca. Co najbardziej Pana w niej pociąga?

To, w jaki sposób rozumie ludzkość, jej miejsce w czasie i historii. To przenika wszystko, co napisał – niezależnie, czy rzecz dotyczy teologii, kultury, polityki, etyki. To fundamentalny problem, z którym zmierzyć się muszą wszyscy zajmujący się analizowaniem przeszłości. Ale wielu historyków chowa głowę w piasek, pomija te pytania, tłumacząc, że to kwestie filozoficzne, że to metarozważania albo coś bez znaczenia. Tymczasem Benedykt odważnie się z nimi konfrontuje.

Coś w trakcie pracy Pana zaskoczyło?

Jego poczucie humoru. Na konferencji prasowej, tuż po opublikowaniu jego biografii, któryś z dziennikarzy miał zapytać, dlaczego nie ma w niej ani słowa na temat kobiet czy życia intymnego Ratzingera. Odpowiedział bez namysłu: „Mój redaktor poinstruo­wał mnie, że całość ma nie przekraczać stu stron”.

Liczy Pan, że Benedykt XVI przeczyta Pana książkę?

Bardzo bym się ucieszył, gdyby ją przejrzał. Rektor mojego uniwersytetu przekazał ją na ręce osobistego sekretarza Papieża podczas jego niedawnej wizyty w USA. Ale wątpię, by Benedykt miał czas i chęć czytać książki o sobie. Adresowałem ją głównie do katolików, ale nie tylko katolików, także tych wszystkich, którzy znają Papieża jedynie z powierzchownych doniesień medialnych, a chcieliby czegoś więcej się o nim dowiedzieć. I zrozumieć, jak wiele ma nam do zaoferowania.



***

BRENNAN PURSELL jest profesorem katolickiego Uniwersytetu DeSales w Pensylwanii. Zajmuje się historią Europy.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...