Zwyczajna świętość

Nieraz podziwiamy kogoś wielkiego, ale wcale nie chcemy wchodzić z nim w zażyłość i dlatego najchętniej stawiamy go na pomniku. Tymczasem Papież, który już za życia był nazywany wielkim, chciał być blisko ludzi i taki pozostał. Tygodnik Powszechny, 19 października 2008


Na dachu Watykanu

Jan Paweł II radości życia nie wahał się publicznie okazywać. Nie ukrywał także swoich przyjaźni. W liście, opublikowanym w księdze pamiątkowej z okazji 70. urodzin byłego ucznia, asystenta i następcy na Katedrze Etyki KUL, ks. prof. Tadeusza Stycznia, znalazło się zdanie: „Jesteś, Tadeuszu, znakomitym etykiem, ale nie tylko to – jesteś świetnym narciarzem i turystą. Z wdzięcznością wspominam wszystkie nasze wyprawy...”

Dzięki fundacji Janineum w czerwcu 1998 r. znalazłem się na dziedzińcu pałacu arcybiskupiego w Wiedniu. Odbywała się papieska pielgrzymka do Austrii. Jan Paweł II miał za chwilę wsiąść do papamobile. Zdążyłem przekazać pozdrowienia od redakcji „Tygodnika”. Zaskoczony Papież podziękował i przekazał błogosławieństwo. Następnego dnia kard. Schönborn wspomniał podczas wywiadu, że Jan Paweł II opowiadał mu w papamobile o „Tygodniku”.

Chyba najbardziej zwięźle istotę świętości Jana Pawła II udało się uchwycić Januszowi Poniewierskiemu w publikowanym na naszych łamach po śmierci Papieża cyklu „Gesty Jana Pawła II”. Autor „Pontyfikatu” przypomina intymność słynnego dialogu o „kremówkach”. „Wtedy, w Wadowicach – pisze – na chwilę ukazała się nam inna twarz życia wewnętrznego, zbyt często kojarzonego z nudą takich czy innych nabożeństw. Była to twarz szczęśliwego człowieka, który kocha ludzi i świat i kocha życie w jego konkrecie”. Ta intymność stała się własnością publiczną – poprzez nią Papież jakby zaprzyjaźnił się z wszystkimi.

Poniewierski zestawia Wadowice z innym przejmująco intymnym wydarzeniem: na sześć dni przed śmiercią Papież usiłuje przemówić z okna pałacu apostolskiego – nie udaje mu się wypowiedzieć ani słowa. Ale jego odwaga ukazania całemu światu własnej fizycznej bezradności przemawia o wiele mocniej. Pokazał się taki, jaki stał przed Bogiem. Tylko w chwilach intymnej bezbronności dziać się mogą rzeczy wielkie: miłość, przebaczenie, nawrócenie, śmierć i zmartwychwstanie...

Po inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II odwiedził w Watykanie jego przyjaciel, długoletni asystent kościelny „TP”, ks. Andrzej Bardecki. Zwierzał się później, że szedł na spotkanie z pewnym zakłopotaniem: nie wiedział bowiem, jak ma się zwracać do swojego przyjaciela, który dopiero co został następcą św. Piotra. Rozterki ks. Andrzeja szybko rozwiał sam Papież, serdecznie się z nim witając. Po przyjacielskiej rozmowie Jan Paweł II zabrał swojego gościa na taras znajdujący się na dachu pałacu i poprosił o spowiedź. Ks. Bardecki mówił, że wtedy dotarło do niego, jak bardzo pokornym człowiekiem jest Karol Wojtyła.

Te dwa obrazy: Papieża klęczącego u stóp spowiednika na dachu pałacu apostolskiego i dramatyczny gest niemocy w papieskim oknie w ostatnich dniach życia, chyba najbardziej przenikliwie objawiają prawdę o nas wszystkich. Świętość zaczyna się od uświadomienia sobie źródła prawdziwego życia – bez tej Mocy „z góry” jest skazana na wynaturzenie i porażkę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...