U progu życia

Jeżeli u początku naszego istnienia widzimy jedynie połączenie dwóch komórek rozrodczych, to najbardziej logiczne wyjaśnienie zakazu manipulowania ludzkim życiem wydaje się pokrętne. Tygodnik Powszechny, 16 listopada 2008


Kościół to nie tylko „wspólnota moralnego rozeznawania”, ale miejsce, w którym możemy przygotować się do tych ostatecznych lekcji i jesteśmy złączeni z Mistrzem, który za nas poświęcił nie tylko uroki życia małżeńskiego, ale całego siebie. O szczęściu nie decyduje liczba doznanych orgazmów, ale to, na ile potrafimy kochać tak jak On. Miłość można dawać i przyjmować na nieskończoną ilość sposobów. Jeżeli w to nie wierzymy, to w co wierzymy?

Bez złudnej pewności

Stosunek płciowy jest związany z prokreacją nie dlatego, że Kościół tak wymyślił, bo lubi się mieszać w intymne sprawy, albo – głupio mu się wycofać z kiedyś palniętego głupstwa. Małżonkowie, współżyjąc ze sobą, powinni przyjmować jako błogosławieństwo owoc swojego czynu. Od tego nie da się uciec, nie burząc komunii z Dawcą Życia.

Stosowanie antykoncepcji stwarza złudne przekonanie, że da się te dwa słowa mowy miłości rozdzielić. Stąd, choć staje się ona bardziej dostępna, a jej nauczanie obowiązkowe, wzrasta liczba aborcji (np. w W. Brytanii u dziewcząt w wieku 16-19 lat liczba aborcji wzrosła z 3150 w 1991 r. do 3530 w 2005 r. – dane za www.statistics.gov.uk opisanymi w „Służbie Życiu” 1/2007). Metody naturalne nie dają tak złudnej pewności, stąd łatwiej przyjąć niespodziewaną, a czasem tak bardzo kłopotliwą hojność Stwórcy.

Nie można też stracić sprzed oczu wpływu sponsorów na wyniki badań. Za antykoncepcją stoi potężny przemysł. Komu opłaca się wspierać badania opisujące płodność kobiety? Ilu lekarzy będzie studiowało tabelki z obserwacjami cyklu? Łatwiej zapisać tabletki, a jeszcze firma farmaceutyczna zaprosi na zagraniczną konferencję i da długopis.

Nie tylko nie mamy powodu wstydzić się zakazu antykoncepcji, ale powinniśmy być dumni, że wbrew modzie Kościół inspiruje naukę do podmiotowego podejścia do kobiety.

Jak jednak z nauką o naturalnym planowaniu rodziny dotrzeć do ludzi spoza Kościoła? Może posłużyć się argumentami feministek („dlaczego mam być gotowa na każde zawołanie?”), albo zielonych („dlaczego mam się truć?”).

Trzeba podjąć trud

Ludzie w różnego typu diety odchudzające inwestują pieniądze i czas. Dlaczego kobiety nie mogłyby zainwestować czasu w poznawanie siebie? Tak podnoszona przeciwko NPR mała skuteczność wynika z niewiedzy, nieumiejętności i niekonsekwencji. Media powtarzają, że metoda naturalna równa się kalendarzyk. Zamiast wojować o wprowadzenie do szkół przymusowej edukacji seksualnej, trzeba zadbać o to, żeby każda dziewczyna wiedziała, dlaczego nagle robi się płaczliwa i rozdrażniona, a świat wokół wrogi, a znów dlaczego po kilku dniach życie nabiera blasku.

Oglądam reklamy z kobietami wijącymi się w bólach menstruacyjnych. Kończą się happy endem z kolejnym niezawodnym panaceum. Może dziewczyna powinna w szkole poznać przyczynę bólów miesiączkowych i nauczyć się radzić sobie z nimi bez zasilania kasy przemysłu farmaceutycznego?

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...