U progu życia

Jeżeli u początku naszego istnienia widzimy jedynie połączenie dwóch komórek rozrodczych, to najbardziej logiczne wyjaśnienie zakazu manipulowania ludzkim życiem wydaje się pokrętne. Tygodnik Powszechny, 16 listopada 2008


Wielu przyda się ta umiejętność w pierwszej fazie porodu. To ta sama filozofia reagowania na problem: czy szukamy przyczyn, czy tylko likwidujemy skutki. Kobieta nie jest w stanie znieść bólów porodowych? Rozwiązanie – cesarka. Ale czy ktoś ją nauczył umiejętności radzenia sobie z bólem, traktowania go jako informacji i czegoś, z czym trzeba próbować się oswoić, a dla wierzącego – czegoś, czego zazdroszczą nam aniołowie?

Filozofia kondomistów opiera się na założeniu, że jesteśmy absolutnymi panami siebie. Swoim zachciankom chcemy podporządkować swoich bliskich i własne ciało. Nie podejmujemy trudu odczytania swojego tu i teraz jako czegoś nam podarowanego. Jestem Polką? Jestem kobietą? Jestem człowiekiem? Staram się odkryć i zrealizować to, co kryje ta rzeczywistość. A nie zastanawiam się, czy właściwie mam ochotę być kobietą, bo może jako mężczyzna byłabym szczęśliwsza.

Jeżeli mam prawo posiadania tego, czego w tej chwili pragnę, to seks i prezerwatywa muszą być jak Marks i Engels czy Bolek i Lolek. Dwaj uczniowie w Skandynawii wygrali stypendium dla młodych przedsiębiorców za projekt majtek z kieszonką na prezerwatywę. W takiej kulturze rosną nasze dzieci.

Jeśli wierzymy, że jedność mężczyzny i niewiasty jest obrazem jedności miłujących się Bożych osób, to będziemy próbowali tworzyć trwałe małżeństwa, będziemy cierpliwie uczyli się praw rządzących płodnością, podejmiemy trud zdobywania władzy nad własnym ciałem nie wbrew rządzącym nim prawom, ale zgodnie z ich naturą i rytmem. I narazimy się na zarzut, że jesteśmy średniowieczni.

Po owocach poznacie

Statystyki mówią, że osoby przestrzegające nauki Kościoła tworzą trwalsze rodziny, a ich dzieci rzadziej niż inne popadają w konflikt z prawem. Więc w imię czego mamy tę naukę zmieniać? Bo jest trudna i niemodna?

Pewien młodzieniec wyznał mi, że po roku życia z jedną kobietą czułby się jak kazirodca. Żyjemy w świecie impotentów i wiecznych lowelasów. Skąd się bierze konieczność uciekania się do farmakologii i innych wspomożycieli? Dlaczego prosty sposób: ustanowienie rytmu „postu” i „karnawału”, spotyka się z takim protestem, jakby był to zamach na godność i prawa człowieka?

Kobiecie ten rytm daje poczucie bezpieczeństwa, które, zwłaszcza kiedy pojawiają się dzieci, jest coraz bardziej pożądany. Od mężczyzny wymaga opanowania, ale czy prawdziwy mężczyzna to ten, który zawsze „może”, czy ten, który zawsze może się powstrzymać? Pożycie małżeńskie jest wtedy smacznym i pożywnym chlebem, a nie tortem, który po dwóch kawałkach zaczyna mdlić.

Kościół prowadzi domy samotnych matek, kursy przedmałżeńskie, poradnie rodzinne. Mówienie, że stawia niemożliwe wymagania i zostawia człowieka z jego problemami samego, to po prostu nieprawda. Jak wygląda los kobiet i niechcianych dzieci w cywilizacjach bez wpływu Kościoła, świadczą śmietniki Indii z porzuconymi dziewczynkami-niemowlętami i przymusowa aborcja w Chinach.

Ks. Prusak przytacza dane, według których „nie ma ani jednego kraju, w którym większość katolików akceptowałaby w pełni katolicką etykę seksualną”. To smutne i pociechą nie będzie świadomość, że nieakceptowana jest też nauka Kościoła o przebaczeniu czy poście. Pytanie tylko, co z tego wynika? Może powinniśmy zastanowić się, dlaczego mamy problem ze „szczerym przylgnięciem do nauki Kościoła”.

****
Krystyna Błażejczyk jest absolwentką filozofii UJ, matką pięciu synów.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...