Ks. Grzegorz Ryś, historyk: "Jeżeli wychodzę z Eucharystią na ulicę dlatego, że zależy mi na świecie i chcę dzielić się swoją wiarą, wówczas wykonuję misję, która należy do istoty chrześcijaństwa". Tygodnik Powszechny, 14 czerwca 2009
Artur Sporniak: W jednym ze swoich tekstów poświęconych eucharystii prof. Anna Wierzbicka cytuje australijskiego psychiatrę, który w katolickiej wierze w rzeczywistą obecność Ciała i Krwi Chrystusa pod postaciami chleba i wina dostrzega symptomy choroby psychicznej. Wskazywać ma na to stan osoby przeświadczonej, że „je ciało kogoś, kogo matka była dziewicą, a ojciec stwórcą świata”. To jakby współczesna wersja biblijnej reakcji: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”. Jak sobie z tą „trudną mową” radzić?
Ks. Grzegorz Ryś: Zarzut, że chrześcijanie są „kanibalami”, pojawił się już w II wieku. Jak widać, wciąż świat niewiele rozumie z wiary chrześcijańskiej, która – faktycznie – nie jest łatwa. Chrześcijanie od początku wierzyli w realną obecność. Poważniejsze spory teologiczne – jak tę obecność rozumieć: symbolicznie czy dosłownie? – zaczęły się dopiero pod koniec pierwszego tysiąclecia.
Takie spory mają to do siebie, że prowadzą do precyzacji doktryny. W historii dogmatu jest to charakterystyczne, że dookreśla się konkretną prawdę wtedy, kiedy jest taka potrzeba. Dopóki takich dookreśleń nie ma, oznacza to, że wiara jest powszechna i nie ma jakichś zasadniczych problemów z jej rozumieniem. Dookreślenie dogmatu eucharystycznego mówiącego o „przeistoczeniu” jest dosyć późne – dokonało się dopiero na Soborze Laterańskim IV w 1215 roku za czasów Innocentego III.
W kontekście święta Bożego Ciała ciekawe jest natomiast, że pod koniec pierwszego tysiąclecia nastąpiło znamienne przesunięcie akcentów w mówieniu o „Ciele Chrystusa”. Określenie to bowiem odnoszono nie do jednej, lecz do dwóch rzeczywistości: do Eucharystii i do Kościoła. Uderzające jest, że w pierwszym tysiącleciu „prawdziwym” (rzeczywistym) Ciałem Chrystusa nazywano Kościół; natomiast Eucharystię opisywano jako „mistyczne” Ciało Chrystusa, podkreślając tajemniczość Jego obecności w chlebie i winie. Wobec sporów na temat natury tej obecności w Eucharystii zostało to odwrócone : Kościół zaczęto określać jako mistyczne ciało Chrystusa, w Eucharystii podkreślano realność obecności.
Miało to wpływ na pobożność eucharystyczną, zwłaszcza na częstotliwość przyjmowania Komunii. Zasadą była Komunia trzy razy w roku liturgicznym w najważniejsze święta: w Boże Narodzenie, na Wielkanoc i Zesłanie Ducha Świętego. Nawet najbardziej pobożni, jak np. królowa Jadwiga, nie przystępowali częściej. Co jest o tyle ciekawe, że w najbliższym otoczeniu Jadwigi znaleźli się duchowni z kręgu czeskiego, którzy w XIV wieku podkreślali potrzebę częstej Komunii.
Czy ta pobożna rezerwa wynikała z czci wobec realnej obecności Boga w Eucharystii?
Tak. Ten szacunek różnie się wyrażał, ale przeważało poczucie niegodności. Już w VIII wieku odnaleźć można sformułowanie Komunii świętej „przez pośrednika”. Tym pośrednikiem był przyjmujący Komunię kapłan; dla wiernego momentem Komunii stawał się znak pokoju. Im dalej w czasie, idea zastąpienia spożywania Eucharystii przez oglądanie była silniejsza.
Stąd się wzięło podniesienie podczas Mszy św. W polskich synodach średniowiecznych pojawia się także postulat, aby podczas podniesienia dzwonić w kościołach. Chodziło o to, by przechodzący obok ludzie mogli wejść do kościoła i zobaczyć ciało Pana. Oczywiście nigdy nie zanikł nurt propagujący częstą, wręcz codzienną Komunię świętą, rozumianą jako pokarm i lekarstwo dla duszy. Takiego lekarstwa wszyscy wciąż potrzebujemy. Niemniej, przeważało podejście nacechowane bojaźnią.
To powodowało, że Eucharystię traktowano w podobny sposób jak relikwie. Relikwie są materialnym śladem po świętym; Eucharystię traktowano analogicznie. Takie podejście wyjaśnia też rolę, jaką dla ówczesnych ludzi odgrywały cuda eucharystyczne: krwawiące lub zamieniające się w ludzkie ciało hostie, wino zamieniające się w krew.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.