Tajemnica Wandy Półtawskiej: ciągłe życie na emocjonalnej krawędzi, w świecie zdominowanym przez czerń i biel. Czy jest kolejną postacią w szeregu szaleńców Bożych? Tygodnik Powszechny, 14 czerwca 2009
Prześwietlenie głowy
Równie ważne jak to, co w filmie się znalazło, jest to, czego w nim nie ma.
„Duśka” z filmu to kobieta szaleńczo aktywna, jeździ nieustannie po kraju z odczytami o ojcu Pio, Janie Pawle II, duchowej istocie miłości, wygłaszając je surowym, niskim głosem. W Rzymie, Ravensbrück, na beskidzkiej przełęczy Rydza-Śmigłego, w Lublinie i Krakowie – nawet w domu sprawia wrażenie niesłychanie skoncentrowanej i napiętej. Na pytania zza kadru reaguje z irytacją, w Ravensbrück rzuca jednocześnie umęczone i pełne wyższości: „Co wy wiecie?”.
Uśmiecha się tak, jak na zdjęciach sprzed wojny, wąskim, jakby pełnym samokontroli uśmiechem. Przypomina żołnierza oddanego sprawie. Żołnierza lub, można również powiedzieć, apostoła. Sprawia wrażenie kobiety, która nie jest zainteresowana światem rozterek i wahań. Od katolików wymaga nieprzejednanej postawy wobec aborcji, eutanazji, ciągle podkreśla, że miłość jest zjawiskiem duchowym, a nie fizycznym.
O tym, jak bezwzględna potrafi być Półtawska, świadczy fragment „Beskidzkich rekolekcji”, książki-medytacji, pełnej mistycznych rozważań o naturze boskiej miłości i metafizyce przyrody: „A potem kiedyś na tę samą aufzjerkę patrzyłam zachłannie, gdy ktoś raz przyprowadził jej córeczkę – dziecko może trzy-, czteroletnie w czerwonej szubce.
Ta kobieta, która przed chwilą i za chwilę tłukła pejczem stare kobiety i wyciągała je z szeregu, skazując na śmierć, bo to właśnie był moment selekcji, z tkliwym uśmiechem wzięła dziecko na moment na ręce. Była to zupełnie inna twarz tej samej, przed chwilą okrutnej kobiety, teraz rozjaśniona takim uśmiechem, o który tej okrutnej wobec nas kobiety w ogóle nie podejrzewałam.
Patrzyłam...
Wiele lat potem, gdy słuchałam okrutnych wypowiedzi feministek w polskim parlamencie, widziałam zawsze obraz tamtej aufzjerki, która całując dziecko, za chwilę skazywała ludzkie życie na zagładę. Teraz, tak samo mówiąc piękne słowa o wolności kobiety, skazywały niewinne dziecko na śmierć”.
ózefa Hennelowa: – Już wtedy, w latach 60., była zdecydowana, czarno-biała. To różniło ją od środowiska „Tygodnika Powszechnego”, skierowanego ku ludziom, którzy mają wątpliwości. Nasze drogi przecinały się w wielu miejscach, ale działaliśmy różnymi metodami. Wielkość Wojtyły polegała również i na tym, że otaczał się ludźmi z różnych środowisk.
Andrzej Wielowieyski: – Opinia, że między zwolennikami antykoncepcji a twórcami komór gazowych istnieje podobieństwo, nie jest nowym pomysłem i pojawiła się już 30 lat temu. Byłem zawsze przeciwnikiem takiego myślenia, miałem opinię liberała i pewnie dlatego Półtawska traktowała mnie z nieufnością, tym bardziej że nie podobały mi się jej metody wychowawcze, za dużo było w nich strachu. Łatwo wpadała w irytację, a wtedy przestawało być przyjemnie. Jeden z moich znajomych wszedł z nią kiedyś w polemikę, a ona zaproponowała mu prześwietlenie głowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.