W Holokauście zogromniał mechanizm Krzyża, ale też wzmogła się moc ofiary. Tygodnik Powszechny, 20 września 2009
Teologia Krzyża
I tu trzeba przejść do teologicznej interpretacji Krzyża. Sam Ewangelista widzi ją w przywołanych słowach Kajfasza, które tak komentuje: „Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”
(J 11, 51-52). Słowa sygnalizują przemianę w pojmowaniu krzyża. Jego antropologiczne znaczenie jako znaku „zastępczej” śmierci pozostaje nie tylko dalej aktualne, ale się pogłębia. Do mechanizmu takiego uśmiercania należało bowiem to, że ofiarowanego człowieka uznawano za „winnego”: jemu przypisywano „winę” zaistniałego zagrożenia, w nim widziano działanie złego, które zagrażało wspólnocie. Ci, którzy zabili Jezusa, działali w duchu (złym!) tego mechanizmu: uznawali Go za winnego bluźnierstwa, byli „święcie” przekonani, że nawołuje do zburzenia świątyni.
Jednak Ewangelie, pisane wprawdzie w perspektywie teologicznej wiary w Jezusa jako Chrystusa, dają też antropologiczne świadectwo, w świetle którego staje się jasna nie tylko niewinność Jezusa, lecz i Jego postawa przyjęcia na siebie winy innych ludzi; nie po to, by ich potępić, ale by prosić dla nich o przebaczenie, bo „nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). W istocie: nie widzą, że przypisując winę Jemu, sami jej ulegają, poddając się mechanizmowi złego.
To ludzkie świadectwo Jezusa dopełnia się teologicznie w uznaniu Go nie tylko za Baranka znoszącego grzechy świata, ale za Syna Bożego. Jego postawa w obliczu złego staje się dla wierzących obrazem Ojca, którego działanie w odpowiedzi na zło nie jest „odwetem” ani zemstą, ale przyjęciem go, by je znosić – aż do końca. Znoszenie staje się możliwe mocą miłości, która „cierpliwa jest... wszystko znosi... nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 4n).
Miejsce dawnego mechanizmu zastępczej śmierci, na którą skazywano Bogu ducha winne ofiary, może zająć inny sens ofiary jako przyjętej dobrowolnie – z ofiarną miłością, w której objawia się sam Bóg, i to nie jako „domagający się” tej ofiary, ale jako Ojciec ofiarujący siebie w Synu – w Duchu miłości. Taka śmierć „za” ludzi stwarza możliwość innej wspólnoty między nimi, już nie opartej na szukaniu oraz eliminowaniu „zastępczej” ofiary, tylko jednoczącej się w ofiarnej miłości, którą „raz na zawsze” poświadcza Jezus i która może – jak oznajmia Jan Ewangelista – „zgromadzić w jedno” rozproszone dzieci Boże.
Chrystus i Izrael
Zapowiedź ostatecznego objawienia się Boga tego rodzaju znajdujemy już w Biblii hebrajskiej, w prorockiej wizji cierpiącego Sługi Jahwe. Tajemnicza postać pojawia się w czterech pieśniach, przekazanych w Księdze Izajasza.
Sługa Boży to z jednej strony wybrana osoba, przeznaczona w Izraelu do szczególnej roli. Sam Bóg mówi o Nim: „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął” (Iz 42, 1). Zarówno te, jak i dalsze słowa zostały w Nowym Testamencie odniesione do Jezusa jako Chrystusa, w którym chrześcijanie rozpoznali zapowiedzianego Sługę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.