W Holokauście zogromniał mechanizm Krzyża, ale też wzmogła się moc ofiary. Tygodnik Powszechny, 20 września 2009
Z drugiej strony Sługa jest ujmowany jako reprezentant Izraela, jako ktoś uobecniający naród do tego stopnia, że może być z nim utożsamiony. Dlatego w kolejnej pieśni słowo Boga głosi: „Tyś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię” (Iz 49, 3). Wymowne są zwłaszcza słowa ostatniej pieśni; nawiązuje do nich sam Jezus, gdy przed męką zapowiada swym uczniom: „to, co jest napisane, musi się spełnić na Mnie: »Zaliczony został do złoczyńców«” (Łk 22, 37).
A w pieśni znajdujemy najpierw opis okrutnego prześladowania, które Sługa przyjmuje „jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją”. Jednakże jego niewinność objawia niepojęte działanie samego Boga, znoszącego zadane mu zło: „Sprawiedliwy mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości on sam dźwigać będzie. Dlatego w nagrodę przydzielę mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A on poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami” (Iz 53, 7n. 11-12).
Dochodzimy znowu do ścisłego związku między Krzyżem a Auschwitz. Mechanizm odkryty w obu przypadkach jest antropologicznie taki sam: również uśmierceni w obozie Żydzi nie byli „winni” tego, co im zarzucano, więcej: o ich oprawcach możemy powiedzieć to samo, co Jezus ukrzyżowany mówił w modlitwie o krzyżujących Go: nie wiedzą, co czynią, bo nawet jeśli „zaplanowali” zagładę dla „dobra” ludzkości, to w istocie – ulegając złemu – samych siebie skazywali na większe jeszcze zło.
Jednak nie wystarcza rozpoznanie złego mechanizmu, w którym „zastępcze” skazywanie na śmierć ma ratować innych. Istotna jest ostatecznie postawa przyjęta przez ofiary złego. Czy rozpoznajemy sens objawiający się w Ukrzyżowanym? On nie ogranicza się do zdemaskowania mechanizmu, jaki doprowadził do Jego śmierci, i nie poprzestaje na przestrodze, że dalsze uleganie zrzucaniu winy na innych, aby ich eliminować, wiedzie do coraz gorszej i dalej sięgającej zagłady. Jezus ukazuje postawę przeciwną, najtrudniejszą do przyjęcia: tylko przyjęcie złego mocą miłości, bez ulegania jemu, prowadzi do trwałego zwycięstwa, choćby nawet obecnie jego znakiem była zaledwie miłość nieprzyjaciół, okazana przez samego Jezusa w modlitwie za nich – o przebaczenie.
Dopełnienie lekcji ciemności
Prawdziwymi świadkami tajemnicy Krzyża stali się męczennicy, którzy – jak pierwszy z nich, Szczepan – do końca trwali w miłości, nieustającej modlitwie za prześladowców. A czy było to możliwe w Auschwitz? Kertész uznaje: „Zupełnie prawdziwą powieść Holokaustu mogliby napisać tylko umarli”; dlatego dodaje w imieniu swoim oraz innych piszących o zagładzie: „Zgadzam się, że to oni dyktują, prowadzą nasze pióra”.
Czaja przytacza więcej takich świadectw, ale zauważa w nich przede wszystkim przestrogę, że zło dokonane w obozach zagłady nie jest wcale „nieludzkie”, lecz odsłania ciemne możliwości, jakie tkwią w samej ludzkiej naturze. Brakuje dopełnienia „lekcji ciemności” w świetle świadectwa, które wskazuje więcej, a gdy go brak, wtedy niema czy niedostatecznie wyrażona pozostaje także dopełniająca lekcja światłości. Dlaczego nie przypomnieć o świadectwie św. Maksymiliana Marii Kolbego, jasnego znaku miłości w Auschwitz? Czy święty nie poświadcza, że zagłada życia może być ofiarą miłości, jeśli zostaje przyjęta? Czy nie staje się tu widoczne to, co w śmierci tylu niemych ofiar obozu pozostaje zakryte, bo nie widzimy, by jeszcze za życia cierpiący przyjęli swą śmierć, i to mocą miłości?
Może w Auschwitz nie tylko zogromniał nieprzyjęty ciągle mechanizm Krzyża, ale wzmogła się także moc ofiary, moc Ukrzyżowanego, skoro w ogromie zagłady narodu – do Chrystusa dołączył również Izrael, Jego naród... Ofiara w Auschwitz także nie była „na nic”, ale pozostaje nadzieja, że dopełnia się dzięki niej to, o czym Apostoł mówił, gdy pojmuje swoje cierpienie jako dopełnienie „braków udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała” (Kol 1, 24).
Zło zagłady pozostaje niewątpliwe. Jednak poznanie jego złego mechanizmu może być albo złe, albo dobre. Pierwsze poznanie staje się gorszące – czyni człowieka gorszym, aniżeli jest istotnie. To poznanie skupia się na złu, więc ulega wrażeniu jego mocy, jakby dominującej. A do tego patrzy tylko powierzchownie na krzyż; owszem, widzi w nim dzieło złego, ale nie pojmuje mechanizmu, bo nie pojmuje głębiej – Ukrzyżowanego, który demaskuje zło, jednocześnie je znosząc. I tutaj otwiera się pełniejsze, dobre spojrzenie na zło: w Krzyżu, w Auschwitz. Ono staje się możliwe dzięki Jezusowemu, Bożemu poznaniu złego, które nie gorszy, lecz ocala, daje nadzieję, że mimo całej potencji złego, także w człowieku, jednak ostatnie słowo należy do rzeczywistości – miłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.