Trudności są niezbędne. Na przykład w małżeństwie powodują, że małżonkowie dorastają i dorasta ich więź. Trudności są po to, żeby nas wzmacniać. Bez trudności wiele małżeństw prawdziwie nie dorasta. Don BOSCO, 9/2009
Są jakieś cechy, które szczególnie trzeba w dzieciach kształtować, żeby nie pogubiły się w dorosłym życiu?
Oczywiście, jeżeli człowiek ma nadawać się do miłości, czyli bezinteresownego dawania siebie, to musi pokonać swój egoizm. A przełamanie egoizmu jest poświęceniem. Nawet jak dziecko da komuś cukierka, to jest właśnie wychowywaniem do miłości i przygotowaniem do trwałego małżeństwa. Bo jeśli nikt od niego tego nie wymaga, jeśli wszystko ma, wszystkie jego zachcianki się spełnia, jak nagle w dniu ślubu ma się podporządkować zachciankom kogoś drugiego? Szczególnie, że ten drugi też chce podporządkowania swoim zachciankom.
Spotkanie dwóch egoizmów?
Tak, a małżeństwo wymaga ofiarności.
Niewiele się teraz o tym mówi w wychowaniu...
W ogóle, także o powinnościach przestało się mówić. Powiem więcej, człowiekowi nie godzi się kierować zachciankami, człowiek ma używać rozumu, człowiek ma kształtować wolę, człowiek ma sam siebie wychowywać.
A jeśli pojawia się kryzys, bo w każdym małżeństwie prędzej czy później się pojawi, to czy może być jakąś nauka dla dziecka, np. jak sobie radzić w trudnych sytuacjach?
Jeżeli rodzice będą przechodzić kryzys, po którym się pogodzą i będą ze sobą do końca życia, to jest dla dziecka przekaz, że miłość do końca życia jest możliwa, mimo nawet ciężkich kryzysów. Wtedy się dzieciom daje wyraźny sygnał, że problemy można rozwiązywać, że nie są powodem do odejścia. A dzisiaj młode dziewczyny, zamiast marzyć o trwałej, wiernej i pięknej miłości, od początku zakładają, że małżeństwo się rozpadnie, bo większość się rozpada. Może i w dniu ślubu o tym myślą... Ale ślub biorą, może się jakoś tam uda.
To dlatego decyzje o wyborze drogi życiowej, o małżeństwie, kapłaństwie są coraz później podejmowane?
Oczywiście, to jest zupełnie jasne. Mężczyźni wychowywani są tylko przez kobiety, ojcowie zupełnie się wycofali, mamusie wszystko za nich robiły, oni o niczym nie decydowali, więc jak tu nagle podjąć decyzję. Po prostu strach!
Jak do tego nie dopuścić?
Trzeba zachwycić postawą odpowiedzialności. Uczyć jak powinien zachowywać się człowiek właśnie dlatego, że jest człowiekiem. Ponadto należy wzmacniać dobre zachowania. Jeśli np. dziecko odda swoją zabawkę koledze, nie można krzyczeć, że taka droga zabawka, jak mogłeś oddać, ale lepiej pochwalić, że bardzo dobrze, bo kolega jest biedny i takiej zabawki by nie miał i że bardzo podziwiamy nasze dziecko. W każdym momencie, w wielu drobnych zachowaniach można dziecko pociągnąć w dobrą stronę. To się opłaci i to jest właśnie wychowanie.
Jak sobie najlepiej radzić w kryzysach małżeńskich, kapłańskich, kiedy szukać pomocy z zewnątrz?
Najlepiej radzić sobie w kryzysach 20 lat przed kryzysem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.