Różewicz nie wierzy w religijne przesłanie dane w sposób niezmienny i to samo dla wszystkich. Nie wierzy w bezpośrednią dostępność prawdy. Pozostaje w swej dramatycznej drodze, na której tropi ślad i „ślad śladu” – Boga. Tę drogę nazwać możemy naśladowaniem. Znak, 12/2006
Różewicz ma świadomość konieczności pogodzenia się ze śmiercią Boga jako wydarzeniem nieodwołalnym: w sposób najbardziej dramatyczny wyraża to poeta w poemacie Spadanie (z tomu Twarz trzecia 1963) nawiązującym do słynnego fragmentu z Wiedzy radosnej Nietzschego:
człowiek współczesny
spada we wszystkich kierunkach
równocześnie
w dół w górę na boki
na kształt róży wiatrów
dawniej spadano
i wznoszono się
pionowo
obecnie spada się
poziomo (PII, 207) [5]
Zabrakło instancji, która byłaby gwarantem sensu, miary dla dobra i zła. Gdy zabrakło odniesienia do czegoś, co przekracza samego człowieka, nawet pojęcie spadania okazało się nieadekwatne. Jednak śmierć Boga nie powinna zwalniać człowieka z obowiązku bycia świadomym tego największego z braków. Jak powiada Martin Heidegger:
Brak Boga oznacza, że żaden Bóg nie skupia już na sobie ludzi i rzeczy w sposób oczywisty i jednoznaczny i że nie składa już, takim skupianiem, dziejów świata, pozwalając w nich przebywać ludziom. Wszelako brakiem Boga daje o sobie znać coś gorszego jeszcze. Nie tylko zbiegli bogowie i zbiegł Bóg, lecz w dziejach świata wygasł blask boskości [6].
Ten właśnie problem wydaje się jedną z najważniejszych kwestii podjętych w Płaskorzeźbie, w utworach takich jak bez, der Tod ist ein Meister aus Deutschland, [Wygaśnięcie Absolutu…], [Einst hab ich die Muse gefragt…].
„Największym wydarzeniem/ w życiu człowieka/ są narodziny i śmierć/ Boga” – brzmią pierwsze wersy rozpoczynającego Płaskorzeźbę utworu bez. Podmiot liryczny pragnie odnaleźć przyczyny nieobecności, oddalenia się Boga – nie znajduje jednak odpowiedzi. Gubi się we fragmentach pamięci dawnej, sięgającej czasów dzieciństwa, obecności. Ale pozostało niewiele: strzępy Modlitwy Pańskiej, słowa rozpaczy wypowiedziane przez Jezusa na krzyżu, pamięć dziecięcego doświadczenia Eucharystii. Wreszcie pojawia się odwrócony sens słynnej historii Eliasza, do którego Bóg przychodzi w ciszy, w lekkim powiewie.