Tadeusz Różewicz – poeta „słabej” wiary

Różewicz nie wierzy w religijne przesłanie dane w sposób niezmienny i to samo dla wszystkich. Nie wierzy w bezpośrednią dostępność prawdy. Pozostaje w swej dramatycznej drodze, na której tropi ślad i „ślad śladu” – Boga. Tę drogę nazwać możemy naśladowaniem. Znak, 12/2006





Gdy Bóg odszedł, człowiek na nowo powinien nauczyć się chodzić. Czy „życie bez ojca” oznaczać musi nieuchronną tułaczkę, błąkanie się bez celu? Odpowiedź Różewicza, do czego zdążył nas przyzwyczaić, nie jest jednoznaczna. Skoro jednak Bóg odszedł, to pozostawił jakiś ślad. Pojęcie śladu ma naturę aporetyczną: z jednej strony wskazuje przede wszystkim na nieobecność, brak, pustkę. Ślad to jedynie pozostałość, coś rudymentarnego. Ślad nie jest jednak w tym sensie jakąś pozostałą „resztką” tego, co obecne. Ślad nie przynależy do tego, co obecne jak jakiś atrybut, który można przypisać rzeczy. Ślad byłby raczej odbiciem, cieniem, echem – ten ciąg metafor wydaje się najbardziej trafny. Ślad jest znakiem, tym, co wskazuje. Wszakże „na co” owego wskazywania nie przedstawia się jasno, w sposób określony. Z drugiej strony jednak ślad jest tylko tym, czym dysponujemy. Ślady, choć są często nieczytelne, można starać się czytać. Po śladach, choć nierzadko bez nadziei na to, że gdzieś nas zaprowadzą, można też chodzić.

Niezwykle przejmujący w tym kontekście jest wiersz zaczynający się od słów Hölderlina [Einst hab ich die Muse gefragt…] (z tomu Płaskorzeźba). Słowa wielkiego niemieckiego poety wyrażające zrazu optymistyczny teleologizm („na końcu to znajdziesz” – odpowiada Muza), zaprzeczone zostają przez Różewiczowski podmiot wiersza: nie ma bezwzględnej, jasnej i obiektywnej odpowiedzi – to, czego miałaby dotyczyć, skrywa się w milczeniu, w niepewności domysłu. Powrót syna marnotrawnego do domu Ojca kończy się fiaskiem:

ale w domu nie było Ojca
ani braci ani chleba

zostawiłem przed sobą ślady stóp
i odszedłem w krainę bez światła (Pł, 23)


Enigmatyczny, zrazu zupełnie niezrozumiały zwrot „zostawiłem przed sobą ślady stóp”, stanowi odwrócenie zwrotu frazeologicznego („zostawić ślady” – w domyśle – za sobą ) i przeczy zdroworozsądkowej sytuacji poznawczej. Okazuje się jednak jasny, gdy wyobrazimy sobie, że droga powrotna jest drogą po kole i dochodzi się nią do punktu, z którego się wyruszyło. Ponieważ jednak dom Ojca jest pusty, trzeba iść dalej – po zostawionych przed sobą śladach, śladach własnych, niedających nadziei na koniec wędrówki.

Poezja Tadeusza Różewicza – otwarta na wiarę i doświadczenie religijne – dokonuje zarazem absorpcji fundamentalnego wydarzenia w dziejach człowieka nowoczesnego – śmierci Boga. Spróbujmy krótko przyjrzeć się temu szczególnemu powiązaniu: śmierci Boga – sekularyzacji – powrotu wiary. Skoro Bóg umarł, czy – jak woli mówić Różewicz – odszedł, to z faktem tym należy się pogodzić. Jak powie bohater jego wiersza, wspomniany już Bonhoeffer:

trzeba się z tym zgodzić
że Bóg odszedł z tego świata
nie umarł!
trzeba się z tym zgodzić
że jest się dorosłym
że trzeba żyć
bez Ojca
(Nauka chodzenia, W, 45-46)
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...