Ruch myśli nie był dla Brzozowskiego dziedziną wyodrębnioną ze świata, ale częścią procesu erotycznego, który poprzedzał jednostkowe myślenie i ku czemuś innemu, wyższemu prowadził, nadawał myśleniu cel i treść. Tak pojmował humanizm. Znak, 11/2009
W każdym razie filozofia potrzebuje ochłonięcia, wolności od tyranii erosa, aby w ogóle mogła powstać. Jestem wolny, gdy nad sobą panuję, gdy sam sobie wyznaczam prawa. Wolność to autonomia. Gdy sam siebie uznaję w jestestwie swoim (jak mówił o Polsce Mochnacki, chcąc dla niej niepodległości) i sam sobie nadaję prawa, wtedy mogę dopiero zacząć myśleć.
Dobrze, ale gdy rzeczywiście nic mnie w tym samostanowieniu nie popycha z zewnątrz i na zewnątrz mnie – tracę motyw, dla którego autonomia była mi potrzebna, nie mam już po co uprawiać filozofii, rozmyślanie moje przestaje być częścią procesu, w którym ja sam powstaję, i przekształca się w pilnowanie skarbca rzeczy nagromadzonych w bibliotece umysłu. Czym rożni się taka zgromadzona w mózgu biblioteka od domowej kapliczki, do której oddalił się Kefalos, innym, młodszym od siebie pozostawiając rozstrzyganie pytania o sprawiedliwość i o władzę?
Mogę być tylko oślepłym bibliotekarzem (oślepłym – bo nie mam powodu, żeby na cokolwiek patrzeć), Minotaurem w bibliotece; biblioteka staje się wtedy jedynie przeszkodą, murem między mną a światem (w którym, jak w domu Kefalosa, który wyszedł, aby się modlić, walczy się o sprawiedliwość, to znaczy walczy się najpierw o to, czym sprawiedliwość w ogóle jest – narzuca się innym swoje rozumienie sprawiedliwości.
Jest to zmaganie, w którym sofista jeszcze nie rożni się od filozofa – to rozróżnienie jest tylko ewentualnym wynikiem walki, jeśli filozof w niej wygra – bo póki co, obaj zmuszeni są walczyć na tej samej płaszczyźnie; nic ich od siebie nie oddziela, jak nic nie oddziela w niewykastrowanym ciele głowy od genitaliów, prądy między nimi płyną swobodnie w obie strony). Biblioteka jako domowa kapliczka zbudowana została w takim wypadku dla mojego bezpieczeństwa, ale i po to, żeby chronić świat przed moją nieludzkością. A nieludzkość ta bierze się, gdyby się jej dobrze przyjrzeć, nie z jakiejś zewnętrznej interwencji, która przyprawia mnie o hybris, o wykroczenie poza ludzkie granice, a przeciwnie – z mojej tylko ludzkości; z tego, że sam w sobie staję się swoim źródłem, z siebie się czerpię i ku sobie, ku celom, które sam ustanowiłem, siebie spożytkowuję.
Dochodzimy tu do paradoksu wszelkiego humanizmu, miotającego się między wolnością a zniewoleniem, między erosem a kastracją. Ale czym jest sama zasada humanizmu? Oddajmy teraz głos Stanisławowi Brzozowskiemu. We wstępie do przetłumaczonego przez siebie Przyświadczenia wiary J.H. Newmana Brzozowski napisał:
Sądzę, że można uważać za jedną z cech wyróżniających umysły kulturalne – zdolność swobodnego i szczerego poruszania się po całym przestworze ducha ludzkiego i jego dzieł; jeżeli istnieje rys anty-kulturalności par excellence,rozstrzygający niejako, zasadza się on na a priori powziętej obawie przed tą lub inną postacią ducha, na obawie człowieka przed człowiekiem, na tworzeniu przerw i przegród w ciągłości życia myśli; gdy spotykamy się z znamionami tego stanu duszy, niezależnie od usprawiedliwień, jakimi posługuje się on, uznać w nim musimy istotę samą barbarzyństwa, dążenie do nieufającego własnym siłom wyodrębnienia, a więc do samoistności opartej na przypadkowych, nieprzeczłowieczonych postawach; jeżeli istnieje grzech przeciw zasadzie humanizmu, tu mamy go w całej pełni[8].
Oto więc na czym polega wedle Brzozowskiego barbarzyństwo, czyli grzech przeciw „zasadzie humanizmu” – na stawianiu przegród w „ciągłości życia myśli”. Na oddzielaniu od siebie rożnych myśli kordonami i zasiekami, które strach o „samoistność” – a więc o autonomię własną, o wolność, ale taką wolność, która się o siebie boi (która nie chce umierać!, nie ma bowiem w sobie erosa), która sobie i swoim siłom nie ufa i dlatego wznosi mury między sobą a światem – zakazuje przekraczać.
[8] S. Brzozowski, Przedmowa, w: J.H. Newman, Przyświadczenie wiary, tłum. S. Brzozowski, Lwów 1915, s. 2 (uwspółcześniłem pisownię).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.