Selektywna moralność sprowadza się do arbitralnego wykreślenia pewnych czynów z listy grzechów, determinizm neguje możliwość powstrzymania się od złych czynów, zaś relatywizm etyczny unieważnia kategorie moralne. Zeszyty Karmelitańskie, 2/2007
Nic więc dziwnego, że powstający konglomerat rzadko ma cokolwiek wspólnego ze spójnością czy konsekwencją – dobrym przykładem może tu być postępowanie ludzi religijnie indyferentnych, którzy nie zrezygnują jednak z takich atrakcji, jak choinka czy bożonarodzeniowe prezenty, podobnie jak typowa współczesna panna młoda, której ślub wieńczy okres długotrwałej rozpusty, nie odmówi sobie przyjemności występowania w białej sukni. To, co kiedyś było nagrodą za wypełnienie obowiązku, dziś staje się jeszcze jednym „prawem”, które współczesny człowiek sam sobie przyznał, „prawem”, z którego korzystanie często nie przynosi jednak spodziewanego zadowolenia. Jak przysłowie uczy, kradzione nie tuczy, zaś dzisiejszy człowiek, mimo że tak stroniący od podejmowania jakiegokolwiek wysiłku i od stawiania sobie jakichkolwiek wymagań, wcale nie wydaje się szczęśliwy. Wręcz przeciwnie: „jest nerwowy, stale zaniepokojony i niepewny, czy «już się zrealizował»”.
Negowanie istnienia grzechu przybiera w dzisiejszych czasach rozmaite formy. Od wybiórczego traktowania zasad moralnych (na przykład pogląd, że „złem jest tylko to, co krzywdzi innych ludzi; jeśli swoim działaniem nie wyrządzam nikomu krzywdy, to z pewnością nie może być ono złe”), przez przerzucanie odpowiedzialności za własne czyny na okoliczności, sytuację czy wpływ innych osób, aż po jawne zanegowanie istnienia obiektywnego porządku moralnego, czyli relatywizm etyczny, głoszący, że zasady moralne są wyłącznie wytworem określonej epoki i jako takie podlegają zmianom, a także – będąc wytworem czysto ludzkim – mogą być przez człowieka dowolnie odrzucane bądź przyjmowane (znów jesteśmy w supermarkecie).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.