Postanowiła zmierzyć się z przeszłością i rozpocząć nowy rozdział życia. Po 10 latach miała odwagę powrócić wraz z córką Manią na grecką wyspę, gdzie jej rodzina spędziła ostatnie wspólne wakacje. Zaraz potem dla Ewy Błaszczyk zatrzymał się czas. Magazyn Familia, 11/2009
Jakie to są zdania?
Ewa: Nie chciałam ich mówić i nadal nie będę.
Dotyczyły czegoś złego, co może się wydarzyć?
Ewa: Tak. Dobrze mi z tym, że je wyrzuciłam. Jednak mimo tych skreślonych zdań, Rok magicznego myślenia przeprowadził mnie przez traumatyczne przeżycia. Grając spektakl, doznałam jednocześnie traumy i oczyszczenia. Na polu sztuki dotknęłam bolesnych zdarzeń z własnego życia. Wypełniłam się bólem do końca. To ten monodram sprawił, że uzyskałam stan, który mi pozwolił pójść w życiu dalej, niż byłam, otworzyć kolejne drzwi. Teraz w sztuce szukam lżejszego repertuaru, a w życiu po roku grania tego spektaklu mogę odwiedzić miejsca, które były dla mnie dotąd nieosiągalne nawet w wyobraźni. Właśnie dlatego odważyłam się pojechać na Santorini. Napotkałam na różne przeszkody. Nie było łatwo, ale dotarłyśmy tam z Manią. Tylko że zastałam ruinę. Weszłam do pokoju, w którym wtedy mieszkaliśmy. Nie umiem czegoś zrobić trochę. Muszę dojść do ściany. I ten moment nadszedł. Gdy rozplątałam sznury blokujące wejście do pokoju i przestąpiłam próg, bolało, ale wyszłam inna. Wiem, że coś się we mnie skończyło.
Chciałaś, żeby Mania z Tobą pojechała, aby zamknąć ten etap życia razem z nią?
Ewa: Oczywiście, ponieważ nie jestem sama. Zostały Ola i Mania. Ola musi być tutaj, a my musimy jej to opowiedzieć i dlatego jedziemy, a potem opowiadamy. Po powrocie zdałyśmy jej relację.
Czy Mania pamiętała tamten pobyt?
Ewa: Pamiętała zjeżdżalnię, gdyż całkiem zdarła sobie na niej pupę. Pamiętała to, że chodziły z Olą po lody i musiały się cofać, aby nas pytać, jak o nie poprosić po angielsku. Czyli coś w niej zostało. W pokoju, który zajmowaliśmy, zawsze mieliśmy złączone wszystkie cztery łóżka. My z Jackiem spaliśmy z boków, a dziewczyny w środku, żeby nie spadły. Wieczorem każda z nich na zmianę siedziała w aucie na kolanach Jacka i „prowadziła” razem z nim samochód, kręcąc kierownicą. I ta, która „prowadziła” tego dnia samochód, nie spała koło mnie. Takie roszady odbywały się codziennie. Spędziliśmy tam dwa tygodnie. Wtedy wyjechaliśmy pierwszy raz w życiu z dziećmi i daleko. Potem właściwie bardzo długo nie mogłam nawet o tym myśleć, a kiedy wreszcie w ciągu tych 10 lat pojawiało się wspomnienie Santorini, nie potrafiłam zdecydować się na to, by tam pojechać. Dopiero teraz.
Na zdjęciach z tegorocznego wyjazdu Mania stoi na trampolinie, z której wtedy skakała Ola. Czy to przypadek?
Ewa: Nie, na tej trampolinie najpierw stanęła Mania, a potem ja. Zaznaczyłyśmy na zdjęciach trzy punkty, które zostały przez nas sfotografowane 10 lat temu: miejsce Oli na trampolinie, miejsce Mani na zjeżdżalni oraz miejsce moje i Jacka pod palmami. Wtedy staliśmy dokładnie tam, gdzie teraz ja i Mania.
Oglądałyście przed wyjazdem tamte zdjęcia z Santorini?
Ewa: Nie. Przywołamy je kiedyś.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.