Ostatnio wydarzeniem stał się film Jan Paweł II Johna Kenta Harrisona z Jonem Voightem w roli tytułowej. Opowiada on o życiu Karola Wojtyły aż do śmierci Jana Pawła II. Szkoda tylko, że w Polsce do kin trafiła wersja filmu skrócona o godzinę. Powściągliwość i Praca, 4/2006
Druga część filmu jest wyraźnie oddzielona od pierwszej. Główną rolę przejmuje Jon Voight. To ryzykowny
zabieg: jeszcze na Konklawe widz oglądał Elvesa, a już na balkon po wyborze wychodzi Voight (wypada przypomnieć w tym miejscu, że aktor ten jest prawdziwą legendą kina, a międzynarodową sławę przyniosła mu rola w kontrowersyjnym filmie Nocny kowboj Johna Schlesingera w 1969 r.). Aktor bezbłędnie wciela się w postać Papieża. Jego Jan Paweł II to mąż wiary, emanujący spokojem i pogodą ducha. Przyznać trzeba, że aktor mógł łatwo przeholować ze scenami, które stały się ikonami dla
współczesnych chrześcijan: zamach na Placu św. Piotra, wybaczenie Alemu Agcy, czy chwila, kiedy Ojciec Święty, ukazawszy się w oknie, nie był w stanie powiedzieć słowa.
Jednak Voight nie stara się grać na emocjach widza. W wywiadzie, po polskiej premierze filmowej, aktor stwierdził, że starał się zanurzyć w życie Papieża: – Grając tę rolę czułem – jak my wszyscy – ogromną odpowiedzialność – powiedział aktor. – Ojciec Święty był bliski wszystkim ludziom na całym świecie. Kiedy wyciągał ręce, wydawało się, że wszystkich obejmuje, każdy to odczuwał – mówił Voight. Dodał, że cały czas czuł wielkość Papieża i starał się go pokazać w pełnym wymiarze – jego duchowość, inteligencję, poczucie humoru.
Problem polega na tym, że to, co można zobaczyć w polskich kinach, nie oddaje skomplikowanego życia Jana Pawła II. Poza tym nadal żyje w naszym kraju dość spora liczba osób, która miała to szczęście i spotkała na swojej drodze Ojca Świętego. Dla tych wszystkich wolontariuszy i pielgrzymów byłoby zapewne bardziej interesujące obejrzeć historię młodości późniejszego Papieża. Co więcej, w świecie, w którym dominację stara się zdobyć relatywizm postaw życiowych, pokazanie zła, zarówno niemieckiego, jak i komunistycznego – i to w aspekcie Jana Pawła II – mogłoby wielu młodym osobom otworzyć oczy.
Za śmieszny natomiast należy uznać argument, że w początkowej wersji film Jan Paweł II był zbyt długi. Powstało przecież wiele produkcji opowiadających mniej poważne historie, których projekcje trwają dłużej niż dwie godziny. To ciekawe, że w Polsce, Ojczyźnie Jana Pawła II wyświetla się wersję krótszą...
I najważniejsze: Ojciec Święty jest zbyt wielką postacią w historii – warto przypomnieć że nawet Chiny uszanowały Jego ostatnie chwile, a muzułmanie modlili się o Jego zdrowie – aby potraktować Go jak ikonę popkultury, której życiorys można dowolnie, w zależności od odporności widza i zamożności dystrybutora, naginać i formować dla własnych potrzeb.