Badacze literatury twierdzą, że na tej samej zasadzie można odczytać „kod Hemingwaya” czy „kod Sienkiewicza”. Choć więc lektura „Kodu Biblii” może wywołać dreszczyk emocji, po zamknięciu książki można zupełnie spokojnie wstawić ją tam, gdzie jest jej miejsce – na półkę z literaturą sensacyjną. List, 9/2006
W przypadku „zapowiedzi” zamordowania premiera Rabina, Drosnin „przeskakiwał” po cztery tysiące siedemset siedemdziesiąt dwie litery. Odkrył wtedy, że słowa „Icchak Rabin” krzyżują się z ciągiem liter składających się na zdanie „morderca zamorduje”. Już w tym momencie widać, że zwolennicy „kodu Biblii” uważają święty tekst jedynie za bezkształtny zbiór liter. Mogą one dawać właściwie olbrzymią liczbę kombinacji, które czasami są ze sobą sprzeczne. Jeden z amerykańskich biblistów, Richard A. Taylor, postanowił zbadać, co „kod Biblii” mówi o nim. Odnalazł swoje nazwisko w tekście hebrajskim, przeskakując po dziewięćdziesiąt siedem liter. Czasami słowo „Taylor” występowało w pobliżu przesłania pozytywnego, jak na przykład: „Jahwe jest moim Bogiem”. Jednakże nieco dalej nazwisko profesora było połączone ze słowami: „Ten, który jest Zły”.
Idea mówiąca, że tekst biblijny zawiera w sobie jakieś tajemnicze i ukryte przesłanie, które można odkryć używając obliczeń matematycznych, nie jest nowa. Nie jest też pozbawiona podstaw.
W języku hebrajskim dla zapisania cyfr i liczb używa się liter: alef to 1, bet – 2, gimel – 3 itd.,
dlatego każde słowo w języku hebrajskim posiadał swoją wartość liczbową. Liczby mogą więc służyć do „zakodowania” jakiejś wiadomości. Wydaje się, że jedyny przypadek celowego użycia gematrii – tak bowiem nazywa się ta sztuka – w Biblii znajduje się w Apokalipsie św. Jana (13, 18): Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć. Kiedy zapisze się literami hebrajskimi słowa: „Neron Cesarz”, suma ich wartości liczbowych wyniesie właśnie 666. W tym wypadku nie ma jednak mowy o „kodzie Biblii” w rozumieniu Drosnina. Zabieg gematryczny jest zamierzony i wyraźnie zasygnalizowany przez autora księgi.
W średniowieczu badania gematryczne rozwinęły się w tradycji żydowskiej w naukę zwaną kabałą. Kabaliści skupiali się na badaniu numerycznych wartości słów użytych w Biblii, poszukiwali słów wyrażających tę samą liczbę. Następnie na podstawie swoich badań wyciągali wnioski teologiczne. Kabała wywierała duży wpływ także na uczonych chrześcijańskich. Dość wspomnieć, że piętnastowieczny pisarz z Italii, Pico della Mirandola, napisał wręcz: „Żadna inna nauka nie może nas przekonać o boskości Jezusa Chrystusa, jak magia i kabała”.
Dlaczego to nie działa?
Wróćmy jednak do założeń „Kodu Biblii” Drosnina. Twierdzi on: „Wszystkie Biblie w oryginalnym języku hebrajskim, jakie obecnie istnieją, są dokładnie takie same – co do litery”. Jest to oczywiście nieprawda – wystarczy wziąć do ręki dwa różne wydania hebrajskiej Biblii i porównać je. Drosnin dodaje: „Dlatego nie podlega dyskusji, że informacja o dzisiejszym świecie jest zakodowana w księdze, która istniała (…) najpewniej i dwa tysiące lat temu w dokładnie takiej samej formie, jak istnieje obecnie”. Takie stwierdzenia zdradzają zupełną niewiedzę Drosnina, zarówno jeśli chodzi o historię przekazu tekstu biblijnego, jak i o powszechnie przyjętą opinię współczesnych badaczy na ten temat. Nie posiadamy autografu żadnej z ksiąg biblijnych. Najstarsze dostępne nam do niedawna manuskrypty Starego Testamentu w języku hebrajskim pochodzą z X (kodeks z Aleppo) lub XI w. (kodeks leningradzki) po Chrystusie.Tekst Biblii przez wieki ulegał mniejszym lub większym modyikacjom. Pięcioksiąg tworzył się jako zwarte dzieło literackie przez co najmniej czterysta lat. Księga Izajasza w dzisiejszej formie składa się z trzech części – pierwszą datuje się na VIII w. przed Chr., dwie pozostałe na czasy niewoli babilońskiej i powrotu do Judei (VI w. przed Chr.). Greckie tłumaczenie Starego Testamentu, które powstawało w północnym Egipcie od III w. przed Chr., w wielu wypadkach opierało się na innej wersji tekstu hebrajskiego niż ta, którą przekazują nam znane dziś manuskrypty. Rękopisy odkryte nad Morzem Martwym w latach 40. i 50. XX w. pozwoliły zobaczyć, że przez pewien czas były w obiegu i współistniały różne wersje tych samych tekstów.