Mężczyzna staje się ojcem, odkrywając, jakiego ojca potrzebuje jego syn czy córka. Bo tak naprawdę, jedyne, co ojciec „powinien” zrobić, to „być”, to chcieć towarzyszyć dziecku i jego matce, w sposób, w jaki tego potrzebują. List, 12/2006
Znam pewnego „idealnego” ojca. Kiedyś przyszedł do mnie z pretensjami, że jego córki, zaangażowane wcześniej w duszpasterstwo akademickie, zaczęły brać narkotyki, weszły w skomplikowane związki i marnują sobie życie. On, Polak-katolik, wzorzec męskości i ojcostwa, spełnił wszystkie oczekiwania społeczne: był silny i bezkompromisowy... Przez apodyktyczność zniszczył życie swoim dzieciom. Nie zastanawiał się, jakiego ojca one potrzebują, ale jaki powinien być.
Często słyszy się opinie na temat tego, co ojciec „powinien” robić, czego unikać, jakie „powinien” mieć cechy, a jakich nie. Taki sposób myślenia działa zniechęcająco: wyznacza się ideały, którym nie sposób sprostać, a tym samym wyrządza ogromną szkodę rodzinie. Wzorce i modele nie są najważniejsze, najważniejsze jest to, że człowiek chce kochać i być kochanym. Ojcostwo nie może być wykonywaniem określonych zadań i realizowaniem sztucznie wyznaczonego wzorca. Musi się kształtować najpierw jako miłość i pragnienie wzajemnego zrozumienia z żoną. Tej miłości mężczyzna uczy się przez całe życie, a czasem, który bezpośrednio przygotowuje go do ojcostwa, jest małżeństwo. Relacja z żoną w bardzo dużym stopniu decyduje o tym, jakim ojcem mężczyzna będzie w przyszłości. Kryzys ojcostwa wynika przede wszystkim z nieświadomości, jak wielkie znaczenie mają relacje małżeńskie, jeszcze przed pojawieniem się dziecka.
Droga donikąd
Zdaniem niektórych, dzięki sakramentowi małżeństwa mężczyzna nabiera nadprzyrodzonych zdolności do sprostania zadaniom, czekającym go w życiu rodzinnym. Jest tak, że w momencie ślubu, mężczyzna rzeczywiście dostaje wszystko, co potrzebne do tego, by w sposób mądry być w jedności z żoną, tworzyć rodzinę i być autorytetem dla swoich dzieci. W rzeczywistości jednak sakrament małżeństwa nie działa magicznie, tak, że – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – wszystko staje się proste. Dary sakramentu małżeństwa przyjmuje się powoli, dzień po dniu, przez wspólne życie, które wymaga od dwojga ludzi sprostania sytuacjom, z którymi najczęściej żadne z nich nie miało wcześniej do czynienia. Małżeństwo polega na budowaniu jedności, na kompromisach, na rezygnowaniu z własnych, egoistycznych ambicji i konfrontowaniu swoich pragnień z oczekiwaniami współmałżonka.
W relacji z żoną mężczyzna musi się uczyć, jakie są jej potrzeby i w jaki sposób ma na nie odpowiadać. Odbiegają one od tych lansowanych przez media. Radiowe i telewizyjne reklamy przedstawiają najczęściej kobietę jako „słodką idiotkę”, z zachwytem przytakującą każdemu pomysłowi męża, istotę, która nie ma żadnych potrzeb, a jeśli już ma, jest to na przykład chęć posiadania nowego futra czy torebki. Powinna też z zachwytem i wdzięcznością akceptować wszystko to, co mężowi wpadnie do głowy.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
»
|
»»