Z badań wynika, że mężczyźni w sposób naturalny „boją" się kobiet. Nie ma kultury, która nie bałaby się kobiet. Mężczyźni nie zawsze wiedzą, w jaki sposób się zachować w ich towarzystwie. Nie jest jednak dobrze, gdy te naturalne lęki próbujemy racjonalizować i uzasadniać np. w teologiczny sposób. List, 5/2007
Skoro kobiety nie mogą być kapłanami i może nigdy nie będą, to w jaki sposób mogłyby się bardziej angażować w życie Kościoła?
o. Jacek: Ale my, paradoksalnie, mamy Kościół kobiet. Nawet jeśli będziemy wierni przekonaniu, że kobiety nie mogą być święcone, to i tak w wolontariacie czy w większości wspólnot kościelnych obecne będą przede wszystkim one. Z jednej strony mówi się, że nie mają nic do powiedzenia, z drugiej jednak widać, że angażują się w życie Kościoła bardziej niż mężczyźni. W związku z tym nasze duszpasterstwa są przeznaczone głównie dla kobiet - mają coś, co bym nazwał „duchowością kobiety".
o. Mirosław: Rzeczywiście. Badania pokazują, że to, co wiele kobiet - zwłaszcza samotnych - wnosi we wspólnotę, to ich pragnienie domu. Dzięki temu duszpasterstwa stają się zewnętrznymi ogniskami rodzinnymi. To odpowiada kobietom, które coraz liczniej przychodzą - i koło się zamyka. Dlatego mężczyźnie, który zazwyczaj oczekuje czegoś innego, trudniej się odnaleźć w takiej wspólnocie.
Wynika z tego, że należałoby raczej zapytać o miejsce mężczyzn, a nie kobiet w Kościele, bo one doskonale się w nim odnajdują.
o. Jacek: Tylko pozornie tak to wygląda. Nawet jeżeli kobiety dostaną klucze do salki i poprowadzą duszpasterstwo, to i tak ostatecznie ksiądz powie im, co wolno, a czego nie. Dopóki kobiety nie będą miały realnego wpływu na decyzje, problem pozostaje. I znowu nie chodzi tutaj o kapłaństwo kobiet. Przecież już teraz Prawo Kanoniczne zezwala im sprawować różne funkcje. Mogą brać udział w soborze powszechnym (kan. 339, § 2) i synodzie (kan. 463, § 2), mogą być członkami rad duszpasterskich diecezji (kan. 512) i parafii (kan. 536, § 1). Ponadto mogąsprawować funkcje administracyjne i ekonomiczne. Nie ma też przeszkód, by kobiety były na przykład na stanowiskach doradczych. Do tego nie trzeba święceń.
o. Mirosław: Ale czy naprawdę chodzi o to, żeby kobiety miały władzę, taką jaką mają teraz księża? Pan Jezus wyraźnie mówi, że kapłaństwo ma być przede wszystkim służbą(por. Mt 20, 24-28). Niestety my, mężczyźni, często o tym zapominamy. Ksiądz ma pomagać ludziom w dojściu do Chrystusa, w odnajdowaniu Boga. Trzeba więc raczej zapytać o to, w jaki sposób księża, którzy są mężczyznami (i wierzę, że to się nie zmieni), mogąsprawować władzę, aby była ona rozumiana inaczej - jako służba. To jest pytanie o miejsce księdza we wspólnocie, a nie kobiety w rządzeniu Kościołem.
o. Jacek: Wciąż jest w nas obecne myślenie o Kościele jako o towarzystwie mężczyzn. W Mszale - oficjalnej księdze liturgicznej Kościoła, można znaleźć piękną, piątą Modlitwę Eucharystyczną, która mówi o wzajemnej trosce i pomocy ludzi, o tym, że wspieramy się nawzajem w drodze do zbawienia. Gdy odprawiam Mszę, lubię korzystać z tej modlitwy. Staję przed Ludem Bożym i czytam: „Uczyń nas otwartymi i pełnymi gotowości wobec braci, których spotkamy na naszej drodze, abyśmy mogli dzielić ich bóle i strapienia, radości i nadzieje oraz postępować razem na drodze zbawienia".
Słowa piękne, przesłanie piękne, tylko gdzie w tej modlitwie są kobiety? Skoro Biblia głosi, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, to gdzie wezwanie za siostry? Kościół każe mi wykonywać gimnastykę intelektualną, kiedy mówię bracia, a patrzę na kobiety. A co stoi na przeszkodzie, żeby dodać to jedno słowo? Ja je zawsze dodaję. To przecież nie jest Pismo Święte. Jeżeli w tak prostej sprawie nie można uwzględnić obecności kobiet, to mówienie o jakimkolwiek ich wpływie na decyzje hierarchii jest utopią.
o. Mirosław: Dla mnie problem „miejsca kobiety w Kościele" w dużej mierze jest to pytaniem o miejsce kobiety w małżeństwie, w tej najmniejszej wspólnocie kościelnej, którą jest rodzina. Oczywiście pozostaje kwestia tego, czy parafia potrafi stworzyć taką przestrzeń, w której będą możliwe realne więzi wspólnotowe między rodzinami i osobami samotnymi, których przecież też w Kościele nie brakuje.
o. Jacek: Moim zdaniem pytanie o Kościół dotyczy nie tyle kobiet, ile w ogóle świeckich. To jest problem ich zaangażowania i możliwości uczestniczenia w życiu Kościoła również na poziomie administracyjnym i doradczym. Należałoby więc inaczej na nich spojrzeć a nie stanie się to jeśli będziemy mieli obraz kapłaństwa opartego na władzy. My, księża, musimy w końcu przestać chować się z naszymi wymówkami za Pana Boga i zobaczyć, czego On od nas tak naprawdę oczekuje. Kościół pozostanie także Kościołem świeckich, tylko wtedy księża mają jakąś misję do spełnienia.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»