Śmierć dotyczy ciała człowieka, jego materialnej części. Duchowe centrum samoświadomości i pamięci (dusza) żyje dalej. „Umieramy w Bogu", wobec Niego stajemy w momencie śmierci. List, 10/2008
Pierwsze pokolenia chrześcijan żyły w przekonaniu, że Pan przyjdzie wkrótce, najprawdopodobniej jeszcze za ich życia (por. 1 Tes 4,15-17), a nawet jeśli ktoś umrze wcześniej, to jego czas oczekiwania na zmartwychwstanie będzie bardzo krótki. Z tego też powodu najwcześniejsza teologia chrześcijańska prawie zupełnie nie zajmowała się poszukiwaniem odpowiedzi na pytania o to, co właściwie dzieje się ze zmarłymi po śmierci, a przed zmartwychwstaniem
Chrześcijaństwo narodziło się ze zmartwychwstania Chrystusa, a więc z wydarzenia, w którym ludzka śmierć została przezwyciężona mocą Bożą. Znaczenie tego wydarzenia stanowi rdzeń chrześcijańskiej nadziei: kresem życia nie jest śmierć, bo w Chrystusie wszyscy będą ożywieni (1 Kor 15, 23). Zgodnie z zapowiedzią samego Jezusa (por. J 14, 3), dokona się to przy Jego powtórnym, pełnym chwały przyjściu (paruzja), które zaowocuje także odnowieniem całej stworzonej rzeczywistości; 2 List św. Piotra mówi o nowym niebie i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość (3,13).
trzy intuicje
Lata mijały i wyglądane z niecierpliwością powtórne przyjście Chrystusa nie następowało. Dla wielu musiał to być powód do sporego niepokoju, to z kolei prowokowało reakcje ze strony odpowiedzialnych za wspólnoty. Nowy Testament zarejestrował pierwsze próby wyjaśniania przyczyn „opóźnienia": Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia (2 P 3, 9). Pytania o los zmarłych nie można było jednak ignorować, dlatego w kolejnych wiekach zaczęły się pojawiać pierwsze próby odpowiedzi. Jako fundament teologiczny służyły przede wszystkim trzy intuicje obecne w tradycji Starego Testamentu.
Pierwsza dotyczyła pytania analogicznego do tego, przed jakim stanęli chrześcijanie: co się dzieje ze zmarłymi przed Dniem Sądu? Żydzi posługiwali się koncepcją szeolu - otchłani, która była czymś w rodzaju magazynu zmarłych. Udawał się do niego każdy, bez względu na to, jak żył, by oczekiwać na sąd. W szeolu przebywały niejako „cienie" ludzi - nie była to kraina życia, ale też nie piekło w rozumieniu „miejsca" kary. Egzystencja trwała, ale jakby w stanie uśpienia (nawet nie wychwala się tam Boga - por. np. Ps 6, 6, Ba 2,17).
Druga intuicja nie jest oryginalnie żydowska, stanowi zapożyczenie ze świata greckiego; chodzi o ideę nieśmiertelności duszy. Dzięki niej można było wskazać na rację ciągłości ludzkiej egzystencji pomiędzy śmiercią a oczekiwanym w dniu Pańskim zmartwychwstaniem ciała.
Intuicja trzecia pochodziła natomiast z praktyki pobożności: Żydzi modlili się i składali ofiary za zmarłych, a więc wierzyli, że możliwe jest przekazywanie dobra także tym, którzy nie żyją, oraz że można w jakiś sposób wpłynąć na ich pośmiertny los, wszystko bowiem zależy od miłosiernego Boga, który nie jest głuchy na modlitwę swego ludu.
Chrześcijanie w naturalny sposób odziedziczyli te trzy intuicje, przy czym poważnej modyfikacji ulec musiała idea szeolu. Już z bardzo wczesnymi interpretacjami zmartwychwstania Chrystusa wiązało się przekonanie, że wyprowadził On stamtąd sprawiedliwych, którzy już od momentu powstania z martwych Syna Bożego cieszą się owocami zbawienia. Nie jest to jeszcze absolutna pełnia, która przyjdzie wyłącznie ze zmartwychwstaniem ciała w dniu powtórnego przyjścia Chrystusa, ale jest to już stan jasno i definitywnie określony (do „dobrego łotra" Jezus mówi: dziś ze mną będziesz w raju - Łk 23, 43).
Zbawieni po śmierci przebywają tam, gdzie Chrystus przygotował im miejsce - u Ojca. Oczywiście takie przekonanie miało też swą „ciemną" stronę - dla nieprawych nie ma miejsca w domu Ojca, muszą oni zatem iść „na zewnątrz - w ciemności", gdzie jest „płacz i zgrzytanie zębów" (por. Mt 25, 30).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.