Duch Święty zbawia niechrześcijan przez obecne w ich wierzeniach elementy prawdy i dobra. Nie jest to jednak jednoznaczne z tym, że religie te, same w sobie, mogą prowadzić do zbawienia. List, 1/2010
Co takiego jest w chrześcijańskiej mistyce, czego nie ma w innych religiach?
Tu Panią pewnie zaskoczę... Najpierw teologiczne założenie, jakie musimy przyjąć: specyficznego elementu mistyki chrześcijańskiej trzeba szukać tam, gdzie Jezus miał swoje „najwyższe" (czy „najniższe" - w mistyce przeciwieństwa się łączą!) doświadczenie Boga. Było to na krzyżu, w momencie śmierci, gdy modlił się słowami psalmu: Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił (Mt 27,46; por. Ps 22,2). Wprawdzie cała modlitwa świadczy „mimo wszystko" o jedności Syna z Ojcem w Duchu, dalsze jej słowa dają nadzieję zmartwychwstania (por. 22,23.30), jednak także pierwsze słowa trzeba potraktować poważnie.
Hans Urs von Balthasar mówił, że opisują one doświadczenie „opuszczenia" przez Boga jako piekło! Dlatego najgłębsze - na ziemi - doświadczenie mistyczne, nazywane także „nocą ciemną", to przeżywanie przez mistyka właśnie piekła. Gdy Boży - a w ślad za nim ludzie - przyjmują w swej niewinności przeżycie piekła ze względu na innych, budzi to nadzieję, że dzięki temu „kiedyś" wszyscy zostaną przyciągnięci przez Ukrzyżowanego, który sam o sobie powiedział: Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (J 12,32). Dodam jeszcze tylko, że najnowszym przykładem takiego doświadczenia piekła w sensie mistycznym jest Matka Teresa z Kalkuty, o czym dowiedzieliśmy się dzięki świadectwu jej i jej kierowników duchowych.
Czy doświadczenie mistyczne jest wspólną cechą wszystkich religii?
Jakiś czas temu w środowisku religioznawców popularna była teoria mówiąca o tym, że każda religia wyłoniła się z jakiegoś doświadczenia mistycznego. Ta koncepcja miała jednak swoje wady. Po pierwsze, mistyka była w niej pojmowana bardzo szeroko: jako pewne nieokreślone doświadczenie czegoś nadzwyczajnego.
Po drugie, współczesna antropologia religii, zwłaszcza prace Rene Girarda, pokazały, że wiele tzw. religii pierwotnych powstało w wyniku jakiegoś aktu przemocy. Girard wyjaśnia ten mechanizm; w czasie niepokojów w danej wspólnocie jej członkowie skupiali się przeciw jednemu człowiekowi, zabijali go i przekonywali się o tym, że to ich pojednało. Przemoc stawała się źródłem czegoś pozytywnego. Dlatego pojawiała się wśród nich skłonność, by tego zmarłego ubóstwiać. Nie było to z pewnością doświadczenie mistyczne.
Inaczej jest w wypadku tzw. wielkich religii świata, do których zalicza się m.in. hinduizm, buddyzm, judaizm i chrześcijaństwo. U ich początku mamy z pewnością do czynienia z doświadczeniem mistycznym. Musi być w nich jakaś Boża iskra, w przeciwnym razie te religie nie przetrwałyby tylu wieków i nie zdziałały tyle dobrego. Oczywiście buddyści, podobnie jak hinduiści, inaczej opisują swoje doświadczenie. Może nie było ono aż tak głębokie, jak doświadczenie Boga osobowego opisane w Biblii, ale jest w nim element przeżycia spotkania z inną rzeczywistością - głębszą, sięgającą poza ten świat.
Ze wspomnianą teorią religioznawców polemizował jeszcze w latach 60. XX w. młody Joseph Ratzinger. Tyle, że posługiwał się zupełnie innymi argumentami. W swojej publikacji z tego okresu mocno - moim zdaniem za mocno - przeciwstawiał religie mistyki (np. hinduizm, buddyzm) religiom Objawienia (judaizm i chrześcijaństwo).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.