Ambasadorzy w habitach

Polscy misjonarze w zasadzie nigdy nie mogli liczyć na zaangażowanie polskiego państwa w niesienie oświaty i pomocy medycznej ubogim ludom Afryki, Azji czy Ameryki Południowej. Idziemy, 21 października 2007




Remonty parafialnego centrum promocji kobiet w Senegalu i przedszkola w dzielnicy slumsów w Kenii, zakup rocznego zapasu leków dla przychodni w Ruandzie i wyposażenie sali porodowej w Burundi – to tylko niektóre projekty polskich misjonarzy wsparte przez nasz rząd. W ubiegłym roku MSZ przeznaczyło na taką pomoc 2 mln zł. W okresie PRL rząd co prawda wspierał kraje trzeciego świata, ale tylko wtedy, gdy chodziło o komunistyczne partyzantki i junty wojskowe. Polska niemalże wyrzekała się swoich obywateli, którzy opuszczali ją, by pod skrzydłami Kościoła pracować na rzecz innych narodów. Powracającym bardzo trudno było podjąć specjalistyczne leczenie, a lata pracy na obczyźnie wliczyć do emerytury. Za to oni na misjach zawsze byli gotowi do pomocy, zwłaszcza polskim podróżnikom, którzy przemierzali kontynenty w poszukiwaniu materiałów na książki. Ryszard Kapuściński, dopiero po latach wspominał o tym w jednym z wywiadów: „Często nasi misjonarze musieli mnie przemycać w różnych trudnych sytuacjach i zawsze, kiedy podjeżdżaliśmy do posterunku, siedziałem koło misjonarza. Wojskowy wychodził rewidować, a oni mówili, że wiozą biskupa, no i jakoś nas puszczali. Tak było w Kamerunie, w Paragwaju. Muszę powiedzieć, że na świecie panuje szacunek dla przedstawiciela Kościoła, zresztą różnych religii... Jeśli jest to osoba religijna, to budzi szacunek u najgorszych łobuzów. Nawet ci wszyscy żołdacy czy policjanci zmieniają ton i robią się tacy uprzejmi, mili i gościnni”.


Zwracamy dług


6 czerwca br. w Warszawie odbyła się uroczystość podpisania deklaracji współpracy pomiędzy Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Komisją Episkopatu Polski ds. Misji. W dokumencie zapisano ważne słowa: „Polska jest krajem, który jeszcze kilkanaście lat temu był jednym z wielu biorców pomocy zagranicznej. Jednakże aktualna pozycja Polski w świecie, w tym przede wszystkim członkostwo w Unii Europejskiej – ugrupowaniu państw donatorów – predestynuje ją do roli nowego dawcy międzynarodowego wsparcia. Czerpiąc z doświadczenia Solidarności, Polska pragnie być aktywnym uczestnikiem globalnego partnerstwa na rzecz rozwoju i wspierać idee solidarności międzynarodowej.” Te szczytne cele polskie państwo chce osiągać także przy pomocy polskich misjonarzy, o których wreszcie otwarcie i głośno mówi się, że są znakomitymi ambasadorami kraju nad Wisłą. Polskie placówki dyplomatyczne na świecie mają bardziej wspierać i utrzymywać kontakty z misjonarzami. Na całym świecie dwa tysiące stu polskich misjonarzy głosi Ewangelię, a także buduje szkoły, szpitale w najbiedniejszych regionach świata. Dlatego MSZ zdecydowało się na finansowe wsparcie projektów pomocy humanitarnej realizowanych przez polskich misjonarzy w Afryce, Azji i Europie Wschodniej. Ta współpraca nabrała tempa od 2004 r. W ubiegłym roku na „misjonarskie projekty” rząd przeznaczył ok. 2 mln złotych, w tym ma być o co najmniej milion więcej. Jest to jednak znikoma część ogólnej sumy 93 mln złotych, jaką dysponuje MSZ przydzielając fundusze na projekty współpracy i pomocy rozwojowej dla zagranicy realizowane przez samorządy, instytucje publiczne i organizacje pozarządowe. Pomoc materialna ubogim państwom to nowy instrument polskiej polityki zagranicznej. W ciągu kilkunastu lat od transformacji ustrojowej Polska z biorcy pomocy stała się dawcą.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...