Byłem w więzieniu

– Najpiękniejszych spowiedzi, takich po 10–20 latach, słuchałem w więzieniu – mówi ks. prał. Paweł Wojtas, asystent kościelny Stowarzyszenia Ewangelicznej Pomocy Więźniom Bractwo Więzienne. Organizacja właśnie obchodzi jubileusz 15-lecia. Idziemy, 27 kwietnia 2008



Członkowie Bractwa pracują na kilku „frontach”. Jedni spotykają się z osadzonymi. Przygotowują ich do przyjęcia sakramentów. Inni pracują poza zakładami karnymi. Korespondują z więźniami, przygotowują paczki dla ich rodzin. – Z Warszawy w różne części Polski wysyłamy około 200 paczek, głównie do matek, które zostały same z dziećmi. Zawsze staramy się, by dostawały je na Boże Narodzenie. W parafii św. Józefa na Kole w Warszawie tradycją stało się, że w Adwencie, po jednej z Mszy roratnych, dzieci przynoszą zabawki. Wysyłamy je dzieciom osadzonych – opowiada Bernardyna Wojtkowska, która sama jest mamą i babcią. Co roku, przed 1 czerwca, Bractwo włącza się w przygotowywane przez służbę więzienną spotkania ojców z dziećmi.

Członkowie Bractwa pochodzą z różnych ruchów działających w Kościele. – Przebyta własna formacja to jedno z podstawowych wymagań przy pracy z więźniami – mówi Bernardyna Wojtkowska – choć w pracę mogą włączać się też artyści, zespoły muzyczne. Wszyscy pracują jako wolontariusze. – Potrzebujemy ciągle więcej osób do pomocy – podkreśla pani prezes. Najtrudniej dotrzeć do więźniów w placówkach w małych miejscowościach albo tych leżących w pasie przygranicznym. Tak jest w Potulicach, leżących 20 km od Bydgoszczy. W najbliższej okolicy więzienia mieszkają tylko rodziny pracowników zakładu. Tu docierają wolontariusze z Bractwa Więziennego z Bydgoszczy. Na własny koszt, podobnie jak do innych placówek dla osadzonych.



Z wózkiem w drogę


– Łatwiej rozmawia się z młodymi, skazanymi po raz pierwszy, niż z osobami odsiadującymi wyrok po raz kolejny – nie ukrywa ks. Wojtas. Młodzi chłopcy często już jako 12–14-latkowie przygotowywani są przez dorosłych do funkcjonowania w świecie przestępczym. Nie mają żadnych norm moralnych, zabicie drugiego człowieka to dla nich żaden problem. –Wszystko co złe, w ich mniemaniu jest dobre. Dlatego praca naprawcza jest dość trudna – ocenia ks. Wojtas. Starsi z więźniów często mówią: „Mnie i tak już nic nie pomoże”. Na tym etapie za takie osoby można się tylko modlić. Tym zajmują się osoby z Bractwa Więziennego, które nie spotykają się bezpośrednio z więźniami.

Czasem niespodziewanie dokonuje się przełom. Ksiądz Wojtas wspomina taki przypadek. – Święciłem pokarmy na Wielkanoc. Nagle jeden ze starszych mężczyzn rozpłakał się: „Pamiętam jak z matką chodziłem ze święconką do Kościoła. Co się ze mną stało?” Od tamtego czasu zacząłem z nim częściej rozmawiać. Zmienił swoje życie – mówi ks. Wojtas.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...