Szczególnie pierwszy okres pobytu we wspólnotach charakteryzuje się zachwytem i związany jest z przyjemnymi duchowymi przeżyciami. Wiara nie opiera się jednak na niestabilnych uczuciach, ale raczej na łasce Bożej, rozumie i silnej woli. Po okresie zauroczenia przychodzi czas pustyni – czas próby. Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym, 5/2006
Pomoc człowiekowi znudzonemu
Pomoc człowiekowi znudzonemu może przyjść tylko po przeprowadzeniu odpowiedniej analizy przyczyn tego zjawiska. Może to zrobić sam zainteresowany, ale najczęściej w stanie pogłębiającego się zniechęcenia nie jest on w stanie obiektywnie siebie samego ocenić i podjąć odpowiednie środki zaradcze. Taki człowiek potrzebuje pomocy z zewnątrz, ze strony przyjaciół, rodziny, wspólnoty (gorzej, gdy cała wspólnota popadła w odrętwienie).
Przy poważnych przyczynach i objawach nie należy wahać się poprosić o pomoc odpowiednich specjalistów, np. lekarzy czy psychologów. Być może nie jest to już zwykłe znudzenie, ale depresja czy załamanie nerwowe. W takim wypadku nie powinno się uprawiać amatorszczyzny, choć przyjacielskie wsparcie jest zawsze potrzebne. Jeżeli przyczyna smutku, znudzenia ma źródło moralne ze wzglądu na niewłaściwie ukształtowany kręgosłup wartości życiowych, potrzebne jest wsparcie osoby duchownej. Potrzebne jest również zaangażowanie ze strony samego zainteresowanego, ponieważ musi on dokonać procesu nawrócenia duchowego. Wielu ludzi żyjących w świecie wartości materialnych, po odkryciu świata duchowego i sposobu życia ludzi wierzących, przeżywa drugą młodość i z radością kontynuuje swoją aktywność. Na takich ludzi nastawiona jest w dużej części działalność ewangelizacyjna także grup Odnowy.
Najgorzej jest poradzić sobie ze zwykłym znudzeniem duchowym u człowieka normalnie wierzącego i miłującego Boga. Nikt z nas bowiem nie jest wolny od tego znudzenia. Ojcowie pustyni w starożytności radzili swoim uczniom, że najlepszym lekarstwem na acedię (znudzenie) jest praca fizyczna. Pletli oni nieustannie kosze i maty, a gdy brakło materiału, rozplatali je i na nowo splatali. Znudzenie należało zabić aktywnością rąk, aby głupsze rzeczy nie przyszły do głowy. Wielokrotnie jednakże wyznawali z pokorą, że demon południa był silniejszy od nich. Mnich miał za zadanie wytrwać w swojej celi, modląc się i pracując. Nie było to łatwe, ale możliwe. Wierność i wytrwałość to były najlepsze lekarstwa. Człowiek współczesny stoi niejednokrotnie przed podobnymi dylematami. Zniechęcenie na modlitwie i w relacji do Boga próbuje nadrobić aktywnością organizacyjną, charytatywną, religijną. Ma to swój sens tylko wówczas, gdy umacnia jego wewnętrzne, duchowe, pełne miłości odniesienie do Boga jako Osoby. Inaczej staje się przejawem zewnętrznej religijności, a więc prowadzi do jeszcze większego znudzenia i cynizmu.