W położonym w centrum Budapesztu kościele uwagę odwiedzających zwraca jeden z filarów, ozdobiony flagą narodową z herbem. Pod herbem widnieją dwa napisy, ułożone w kształt krzyża. Jeden z nich to data: 4 czerwca 1920. Drugi: mówiące wszystko słowo-zaklęcie: Trianon. Więź, 1/2007
JESTEM WĘGREM, NIE TURYSTĄ
Problem spuścizny po historycznych Węgrzech ma dwa zasadnicze plany. Pierwszym, namacalnym, jest istnienie mniejszości węgierskich w każdym z sąsiednich krajów. Węgrów poza granicami jest w sumie ok. 5 milionów wobec 10 milionów na terenie kraju. Najważniejsze z tego punktu widzenia są: Rumunia (tu, przede wszystkim w Siedmiogrodzie, jest ich, według różnych danych ok. 1,7 – 2,5 mln), Słowacja (500 – 700 tys.), a także – czasami nieco zapomniane – Serbia (Wojwodina) i Ukraina (Zakarpacie). W Austrii (Burgenland) i w Słowenii Węgrzy dysponują szerokimi prawami. Problem „Węgrów żyjących za granicą” (określenie języka węgierskiej polityki, odnoszące się tylko do mniejszości w państwach sąsiednich) jest jednym z filarów polityki zagranicznej i staje wobec niego każdy rząd, niezależnie od barw partyjnych.
Lokalne społeczności węgierskie borykają się ze swoimi problemami, dysponują partiami i organizacjami. Często otrzymują pomoc ze strony macierzy: od państwa węgierskiego, ale dużą rolę odgrywają też inicjatywy obywatelskie. W ostatnim czasie wśród przejętej sprawami mniejszości inteligencji modne stało się wspieranie dzieł charytatywnych np. w Siedmiogrodzie. Tu wśród inicjatyw, które znalazły szczególne poparcie wśród rodaków znad Dunaju jest wspieranie utworzonych niedawno domów dziecka dla dzieci węgierskich, które mają zapewnić węgierską edukację i uchronić przed wynarodowieniem. Każde działanie władz państw, w których mieszkają Węgrzy, a które może być poczytane za wyraz niechęci lub stwarzania sztucznych utrudnień dla tej mniejszości, spotyka się w kraju z wyraźnym oddźwiękiem. Zaangażowanie w tę sprawę i jego motywy są najzupełniej zrozumiałe. Solidarność z rodakami spośród znaczących partii eksponuje przede wszystkim Fidesz, który czyni z tematu jeden ze swoich znaków rozpoznawczych.
Drugim planem są opisywane duchy przeszłości: Wielkie Węgry, kult klęski. Wyrażają się one w różny sposób. Z jednej strony jest tradycyjna pielgrzymka na odpust do karpackiego sanktuarium maryjnego w Csíksomlyó (rum. Şumuleu Ciuc), która obecnie wymaga przekroczenia granicy. Dla wielu stanowi ona doniosły akt wiary, jednak często jest też okazją do demonstracji bardziej politycznej niż religijnej. Z drugiej strony są noszone przez Węgrów odwiedzających Siedmiogród koszulki z napisem: „Jestem Węgrem, nie turystą”. Wszystkie te gesty i zachowania karmią się realnie istniejącymi problemami narodowościowymi, frustrującą dla wielu sytuacją polityczną i gospodarczą. Poważne trudności przekładają się na groteskową nierzadko formę.