Najbardziej niepokojące jest zaniechanie przekazywania języka ojczystego w rodzinach. Dlatego też aż 60% mówiących językiem dolnołużyckim ma ponad 60 lat. Rodzice, nawet przyznający się do serbołużyckiego pochodzenia, nie są w stanie przekazać języka ojczystego swoim dzieciom, bo go po prostu nie znają. Więź, 5/2007
W drodze z Gubina do Chociebuża (niem. Cottbus, dolnołuż. Chóśebuz), kilkanaście kilometrów za granicą polsko-niemiecką wita nas dwujęzyczna tablica: Tauer – Turjej. Tutejsze miejscowości mają bowiem, prócz niemieckich, także słowiańskie, swojsko brzmiące nazwy: Picnjo, Nowa Wjas, Łakoma, Zaspy. To ojczyzna Dolnołużyczan, słowiańskiego ludu, przez Niemców nazywanego Wendami względnie Sorbami (Wenden, Niedersorben). Plemiona germańskie określały niegdyś nazwą „Wenden” wszystkich sąsiadujących z nimi Słowian; Wendami były więc dla Duńczyków plemiona obotrycko-wieleckie, dla Niemców plemiona połabskie i pomorskie (w tym Kaszubi), wielu Austriaków określa wciąż jeszcze tą nazwą Słoweńców mieszkający w Karyntii. Jakkolwiek sami Dolnołużyczanie nazywają siebie w ojczystym języku Serbami, a swój język serbskim, to chcą, by w języku niemieckim określano ich mianem „Wendów”, choć nazwa ta miała przez wieki negatywną konotację. Tendencja ta nasiliła się po zjednoczeniu Niemiec, a jej podłożem jest pragnienie odróżnienia się od Górnołużyczan, zamieszkujących okolice Budziszyna i Kamieńca (Kamenz). W języku polskim przyjęła się nazwa Serbołużyczanie, względnie Łużyczanie, obejmująca obydwa odłamy tego ludu.
MIĘDZY LASEM A BŁOTAMI
„Moja ojczyzna, to ta mała wioska między Lasem a Błotami” – śpiewają Dolnołużyczanie. To właśnie wioski leżące na północ od Chociebuża, nad leniwo płynącą Szprewą, jej dopływami i odnogami, są ostoją języka dolnołużyckiego. Las, czyli Serbska Góla, to niegdysiejsza puszcza oddzielająca Łużyce Dolne od Górnych. Błota to w języku niemieckim Spreewald, dawniej trudny do przebycia bagnisty obszar, będący schronieniem Słowian, dzisiaj zaś kraina przyciągająca turystów przejażdżkami w czółnach. To tu zobaczyć jeszcze można starsze kobiety na co dzień noszące ludowy strój łużycki, jednak jego najbardziej charakterystyczny element – olbrzymi czepiec, czyli lapa – zakładany jest tylko w największe uroczystości.
Dawniej Łużyczanie zamieszkiwali również tereny na wschód od Nysy i Odry, na terenach należących obecnie do Polski. Za wschodnią granicę najwcześniejszego zasięgu plemion łużyckich przyjmuje się Bóbr i Kwisę. O ich niegdysiejszej bytności na tych ziemiach przypominają przede wszystkim nazwy miejscowe (najczęściej zachowane najpierw w wersji niemieckiej, a po 1945 roku spolszczone). Język dolnołużycki wygasł na tych terenach najpóźniej w końcu XVIII wieku, dłużej utrzymały się obyczaje i stroje ludowe w tak zwanym „serbskim kącie”: położonych na północ od Lubska trzech wsiach – Górzynie, Grabkowie i Dąbrowie. Jak podaje wydana w 1887 roku kronika parafii luterańskiej w Górzynie, do roku 1854 żałobnice uczestniczące w pogrzebach okrywały się wielkimi chustami z białego płótna, biel była bowiem u Słowian oznaką żałoby. Zwyczaj ten był niegdyś pilnie przestrzegany na całych Łużycach. Zachowały się ponadto pochodzące z Górzyna i wykonane na początku XX wieku zdjęcia konfirmantek i nowożeńców w łużyckich strojach ludowych.
Największym miastem Dolnych Łużyc jest Chociebuż. Mieści się tu szereg obiektów i instytucji związanych z życiem tego ludu, takich jak: Muzeum Wendyjskie (Wendisches Museum), Dom Wendyjski (Wendisches Haus), Gimnazjum Dolnołużyckie (Niedersorbisches Gymnasium). Wszędzie widać dwujęzyczne nazwy ulic, ale słychać już tylko język niemiecki.