Narysowałem na kartce krzyż. Chciałem, aby był jak najbardziej oszczędny w formie. Powstał znak zbliżony do litery T, po hebrajsku zwanej Taw, a po grecku tau. Bardzo stara forma krzyża, związana z tradycją pustelniczą, do której nawiązywali pierwsi karmelici. Więź, luty-marzec 2008
Podobne stanowisko znajdziemy we wschodniej teologii apofatycznej i ascetycznych wskazaniach prawosławia. Zabraniają one odwoływania się do jakichkolwiek obrazów i wyobraźni w życiu duchowym. Nie znaczy to, że odrzucona jest ikona. Wręcz przeciwnie – ze wskazań tych wynika kult świętych ikon jako wizerunków, które nie są żadną ilustracją ani przedstawieniem tego, co ponadzmyslowe, lecz symbolizują obecność, podobnie jak czyni to liturgia. Ścisłe reguły obowiązujące w ikonie, podobnie jak ryt liturgiczny, pomagają duchowi wznieść się do Boga unikając niepotrzebnego angażowania zmysłów.
Postawa ta staje się zrozumiała w kontekście modlitwy kontemplacyjnej czy wschodniej modlitwy Jezusowej, w czasie której eliminuje się wszelkie myśli i wyobrażenia. Zdumiewające jest to, że duchowość chrześcijańska zdaje się spotykać tu z odległą kulturowo, wyrastającą z wielowiekowej tradycji duchowej praktyką zen.
Mistyka prawosławia bardziej akcentuje doświadczenie światła, blasku, chwały Bożej z góry Tabor, zaś św. Jan od Krzyża pokochał noc. Wschód wydaje się zwracać bardziej ku Zmartwychwstaniu, Zachód ku Krzyżowi. Ciemność i światło, śmierć i życie – dwie strony tej samej rzeczywistości.
***
W mieście nie można doświadczyć prawdziwej nocy. Niebo nieustannie rozjaśnione jest łuną świateł. Często wyjeżdżam do mojej chatki w Górach Świętokrzyskich. Tu na leśnej polanie każda noc jest inna w zależności od fazy księżyca, gwiazd, które jarzą się na niebie lub przesłonięte są chmurami. Niekiedy jest tak jasno, że drzewa wydają się seledynowe, a mokra trawa srebrna. Są też noce ciemne. Gdy nasze wzgórza otoczą mgły, bywa, że w ciemnościach nie można dostrzec własnych rąk. Często, gdy zmierzcha się, siadam przed drzwiami chaty. Czasem przemknie bezszelestnie nietoperz lub sowa. Bura kładzie się koło mnie i grzeje swoim ciałem. Nie zawsze chce ze mną wrócić do domu i zostaje na zewnątrz. Którejś nocy obudziło mnie jej gwałtowne ujadanie. Wyszedłem z lampą na dwór. Doskakiwała do ciemnej ściany lasu, cofała się ku chacie i znów wściekle atakowała. – Kto tam?! – zawołałem i mój głos nie zabrzmiał tak pewnie, jak bym tego chciał. Nikt nie odpowiadał. Spowity mgłami las tonął w mroku. Suka znów skoczyła ku drzewom. Podszedłem i w świetle lampy zobaczyłem zwiniętego w kulę jeża.
***
Prawosławie zachowuje piękną tradycję modlitwy serca, polegającą na stałym przyzywaniu imienia Jezusa. Imię to możemy wypowiedzieć, zapisać lub namalować. Każdy bowiem wizerunek Chrystusa jest Jego imieniem zakreślonym linią i barwą. Przypomnijmy tu jeszcze raz słowa św. Jana od Krzyża: „Nie należy jednak przywiązywać serca do obrazów, ale szukać w swej duszy odbicia Chrystusa Ukrzyżowanego”. Wydaje się to bardzo bliskie idei modlitwy Jezusowej, która ma wpisywać Imię w serce, rozumiane jako ośrodek życia duchowego człowieka – słowo i obraz są tylko drogą ku rzeczywistości duchowej, oderwanej od słów i obrazów. Imię jest drogą wtajemniczenia, umożliwia intymny kontakt, który w najgłębszej zażyłości nie potrzebuje słów i obrazów. Są one jednak konieczne, aby pobudzić naszą wolę do pobożności, a więc potrzebny jest obraz Chrystusa Ukrzyżowanego, ów znak ocalenia, utworzony przez Jego postać, Jego imię wyrażone najbardziej dobitnie i najpełniej na krzyżu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.