,,Modlitwa jako droga” – nasuwa mi wiele skojarzeń. W judaizmie bowiem nie tylko słowo „modlitwa” jest wieloznaczne, ale również samo słowo „droga” Więź, 3/2009
Tytuł tej sesji – ,,Modlitwa jako droga” – nasuwa mi wiele skojarzeń. W judaizmie bowiem nie tylko słowo „modlitwa” jest wieloznaczne, ale również samo słowo „droga”.
Kiedy myślimy o strukturze i początkach tradycji żydowskiej, o początkach monoteizmu oraz o tym, jak tradycja się rozwijała, to jedną z pierwszych relacji między Bogiem a człowiekiem, opisanych w Torze i rozpoczynających tę drogę, jest sytuacja Awrahama. Od niego rozpoczyna się proces zbliżania się ludzkości do Boga – od fizycznego wychodzenia w drogę, od zawołania: Lech lecha[1]. To są pierwsze słowa, pierwsze przykazanie Boga skierowane do Awrahama na początku ich wzajemnej relacji.
Lech lecha to po hebrajsku gra słów. Oznacza to z jednej strony wychodzenie „z” jakiegoś punktu, ale właściwie nie ma tam ,,z”. Lech lecha oznacza wychodzenie ,,do”. Widzimy więc, że kierunek, do którego zmierzał Awraham, nie jest tylko kierunkiem zewnętrznym, początkiem podróży ku ziemi Izraela. Nietypowa gramatyka tego sformułowania wskazuje, że jest to również podróż dla siebie i ku sobie.
Kto potrzebuje ofiar?
Powyższe stwierdzenie jest bardzo ważne, gdy patrzymy na konstrukcję modlitwy żydowskiej. Awraham zbliża się do Boga na wielu poziomach. Odbywa się to nie tylko przez modlitwę sensu stricte. Awraham decyduje się zrobić coś – z naszego punktu widzenia – szalonego: posłuchać głosu, który mówi mu, że ma przynieść w ofierze swego syna.
Ten fragment Tory to akeda Icchak – ofiarowanie Izaaka. Znajduje się on w naszych modlitewnikach i tę modlitwę mówimy codziennie rano. To bardzo ważny moment, ponieważ rozpoczyna on to, co jest istotą albo jednym z najważniejszych elementów modlitwy żydowskiej –awoda. Awoda to z jednej strony praca, a z drugiej strony służba. Tak określano również czynności rytualne związane z przenoszeniem ofiar w świątyni.
Ofiara Awrahama jest pierwszą ofiarą przyniesioną Bogu przez człowieka i dlatego jest archetypem. Mamy zrozumieć, że nie chodzi tutaj o to, że dajemy Bogu coś, czego On nie ma – bo On ma wszystko. Nie możemy Mu niczego podarować. Czym jest więc w swojej istocie ofiara?
W języku hebrajskim korban (ofiara) ma ten sam korzeń, co lehitkarew, czyli zbliżać się. Oznacza to, że oddajemy coś cennego dla nas, coś, co w jakimś sensie zastępuje nasze własne życie oddane Bogu. W ten symboliczny sposób, właściwie przekraczając już symbol, w sposób nieomal namacalny sami siebie przynosimy w ofierze. Taka jest istota tej pierwszej, podstawowej drogi ku sobie.
W ten sposób odkrywamy, ze gdyby nie Bóg – nie byłoby nas, nie istnielibyśmy. A gdyby nas nie było, to nie byłoby też, oczywiście, wszystkiego tego, co postrzegamy i co posiadamy. W ten sposób przez naszą wyjątkową zdolność postrzegania tej relacji między człowiekiem a Bogiem podnosimy na wyższy poziom duchowy wszystko, co nas otacza i co znajduje się w naszym posiadaniu. Rozpoczyna się tu wewnętrzny proces zmiany w postrzeganiu świata.
[1] „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę” (Rdz 12,1).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.