Kwiat alchemii

Pamiętacie Liban? Utrzymującą się od dłuższego czasu niestabilną sytuację wewnętrzną? Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zaleca powstrzymanie się od wyjazdów do tego państwa do czasu pełnej normalizacji? Komunikat przestał obowiązywać w czerwcu 2008 roku. Więź, 7/2009



W moim barze młodzi mężczyźni piją wódkę. Butelka rosyjskiej żytniówki chłodzi się w wiadrze z lodem. Mój wzrok przykuwają elegancja, szarmanckie gesty wobec kobiet, z których niektóre przysiadają się do stolika. W moim kraju to tak niezwykły widok…

Kiedy nocą, pod koniec karnawałowego święta przeszedłem wioskę, aby trafić do autobusu, nie spotkałem ani jednego pijanego chuligana, ani jednej stłuczonej butelki, ani nawet zasikanego narożnika. W oknach i na chodniku paliły się za to świeczki wstawione w torby z kolorowego papieru do połowy wypełnione piaskiem. Sielanka godna drobnomieszczańskiego przedmieścia Bonn.

Ja jednak nie potrafię uwolnić się od zwierciadeł Adonisa. To nie przypadek, że Ali Ahmad Sa’id wybrał na swój pseudonim imię pięknego młodzieńca zrodzonego z kazirodczego związku:

My widzimy miraże,
ślepi na dzień powszedni.
Trup przewodnikiem dla nas.
Dla nas, pokolenia okrętu,
dla nas, synów tego małego czasu.
Rzuciły nas wierne morza,
morza, które nucą elegię odjazdu,
rzuciły nas błędne szlaki.
Nas, pokolenie długich rozmów
między ruinami a Bogiem.


Wiem, że los nie oszczędzał Maghdouche. Po pierwszym okresie tolerancji, gdy Bizantyjczycy stracili Fenicję na rzecz Arabów, nadeszły ciężkie czasy. Mieszkańcy wioski postanowili przyłączyć się do chrześcijan, którzy w trudno dostępnych górach Libanu cieszyli się rodzajem autonomii. Wejście do groty zostało zasypane i ukryte. Wioska opuszczona. Pamięć o sanktuarium przekazywano na wygnaniu z pokolenia na pokolenie.

Kiedy wioska znalazła się w rękach krzyżowców, Ludwik IX ufundował małą warownię niedaleko od wejścia do groty. Nikt wtedy nie odkrył tajemnicy Maghdouche. Relacje zachodnich najeźdźców z ich wschodnimi braćmi w wierze były napięte. Potomkowie mieszkańców wioski postanowili zostać w górach.
Dopiero na przełomie XVI i XVII wieku powrót chrześcijan w te strony umożliwił turecki emir i druzyjski książę Fakhreddin II. Jednak i wtedy nie od razu udało się odkryć wejście do groty.

Prowadzono dokładne poszukiwania, jednak ustny przekaz nie wystarczył, aby na nowo udało się ją odnaleźć. Niecałe sto lat później koza miejscowego pasterza wpadła w dół, który okazał się prowadzić do groty. Od tego czasu sanktuarium zostało na nowo otwarte. Od połowy XIX wieku znajduje się pod opieką Melchitów.

Legendarny los mieszkańców wioski brzmi dziś trochę jak bajka. Kiedy tu jestem, wydaje mi się, że wpisuje się on w artystyczną słodycz rodem z piosenek Diany Haddad. A jednak o tajemniczej podróży pisze też Adonis. Przypomina mi o tym, czego w Maghdouche i w innych, podobnych wioskach w Libanie nie widać. W cyklu Drzewa poeta mówi:

Trzeba, bym podróżował przez raj popiołów,
wśród drzew tajemnych.
W popiołach – pierścienie, diamenty i złote runo.
Trzeba, abym wędrował przez głód, przez róże – ku żniwu.
Trzeba wędrować, aby móc odpocząć
pod łukiem warg sierocych.
Na wargach sierocych, w ich zranionym cieniu
wyrasta kwiat alchemii.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...