W krótkim czasie książka zyskała wielką popularność wśród chrześcijan różnych wyznań, co zaniepokoiło niektórych duchownych i liderów religijnych. Więź, 2-3/2010
Wbrew krytykom Chaty Mack nie odwraca się definitywnie od instytucji, raczej została mu pokazana prawidłowa sekwencja kroków: najpierw odnalezienie Boga, nawiązanie z Nim osobistych relacji, a potem odszukanie Go i Jego orędzia we wspólnocie. Young zatem nie podaje alternatywy: albo instytucja, albo relacja; pokazuje jednak, jaką drogę przebył jego bohater, gdy w instytucjach religijnych nie znalazł odpowiedzi na swoje pytania.
Można zarzucić Youngowi, że w powieści zbyt mocno skupił się na obrazie Jezusa historii, za mało miejsca poświęcił Chrystusowi wiary. Ten pokochany przez Macka Jezus pokazuje, czym jest istota Kościoła i jaka jest w nim rola Syna Bożego: „Mój Kościół to ludzie, a życie to relacje. Sam go nie zbudujesz. To moje zadanie i jestem w tym dobry”. Za takim Kościołem, opartym na Chrystusie, Mack wyraźnie tęskni i dlatego pyta, jak stać się częścią tej wspólnoty? Odpowiedzią, której można się spodziewać, jest oczywiście „nawiązanie więzi międzyludzkich, zwykłe dzielenie życia”, otwartość i dostępność dla innych.
W Youngowskiej koncepcji Kościoła i akcentowaniu relacji ludzko-Boskich i międzyludzkich można zauważyć wyraźne nawiązania do Bonhoeffera, który również nawoływał do szukania Boga, wieczności i nieprzemijalności w świecie. Prawdziwe człowieczeństwo to „bycie dla drugich”, zasada zastępowania bliźniego i przejmowania na siebie ciężarów jego życia, zaangażowanie w doczesność, odpowiedzialność za świat i ludzi.
Bonhoefferowska i Youngowska krytyka instytucjonalnego Kościoła polega na negowaniu poglądu, jakoby głównym jego zadaniem było przygotowanie ludzi do zbawienia w przyszłym życiu z wyraźnym pominięciem doczesności i przyjścia z pomocą ludziom borykającym się z ziemskimi, co nie znaczy tylko materialnymi, problemami. To właśnie dlatego oferta instytucjonalnego, tradycyjnego Kościoła nie trafiła do Macka i została przez niego odrzucona.
Jak widać Chata zbudowana jest z zapożyczeń, nawiązań intertekstualnych, niekiedy polemik. W takiej ogromnej ilości cytatów, aluzji mogły ukryć się też myśli nieortodoksyjne, które tropione są przede wszystkim przez oponentów Younga uważających jego powieść za zagrożenie dla czystości wiary. Ale, jak zaznaczono kilkukrotnie w tej recenzji, odbiór Chaty zależy w dużej mierze od światopoglądu wyznawanego przez czytelnika. Oczywiście, można przytoczyć fragmenty, które sugerować będą pelegianizm, patrypasjonizm, gnostycyzm z uwypukloną rolą Sofii, New Age, naiwność obrazu pozadoczesnej egzystencji itp.
Niektórych na pewno zirytuje nadopiekuńcza postawa Taty, zbytnia dosłowność i namacalność Boskich osób, ich trywialność, przyziemne upodobania i przyjemności, co rzekomo odziera Boga z Jego majestatu. Wydaje się jednak, że wszystko to ma na celu nie tyle ukazanie wiary na poziomie dogmatu, ile przełożenie jej na poziom spotkania i relacji z Bogiem i ludźmi. Teza Younga jest jasna: nie można należeć do Kościoła założonego przez Chrystusa, jeśli najpierw nie pozna się samego założyciela, nie nawiąże z nim osobistego kontaktu, nie przejmie Jego miłości i wolności. Sprawdzianem właściwego zrozumienia tego, co przez trzy dni praktycznie i teoretycznie wykładały Mackowi Boskie Osoby, jest przebaczenie.
Young pozostawia jednak czytelnika w niepewności, może jest to pewna forma asekuracji, a może wskazówka, że spotkania człowieka z Bogiem nie można sprowadzać do zdania logicznego „prawda” lub „fałsz”, podobnie jak na płaszczyźnie logicznej nie daje się rozwiązać problemu zła, cierpienia, przebaczenia, usprawiedliwienia czy zbawienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.