Europa została głęboko naznaczona okrucieństwem wojny i totalitaryzmu, przesunięciami granic politycznych, masowym exodusem tych, którzy nie widzą dla siebie nadziei w nowej rzeczywistości .
"Świat jest wielkim prezentem"[1] - mówi jeden z bohaterów książki Krew świętego Januarego, której autorem jest Sándor Márai. Czy oznacza to, że świat może być wielką, globalną ojczyzną, bez podziału na ojczyzny cząstkowe, narodowe, mające odrębne historie i kultury? Czy pojęcie ojczyzny jest na tyle pojemne, że wszędzie można poczuć się "u siebie"? W tej samej powieści, opisującej egzystencjalną sytuację emigrantów oczekujących w powojennych Włoszech na wyjazd do innych krajów, padają jednak również słowa: "Już nikt tak naprawdę nigdy więcej nie będzie na tym świecie w swojej ojczyźnie"[2], a ich wydźwięk jest zdecydowanie pesymistyczny. Europa została głęboko naznaczona okrucieństwem wojny i totalitaryzmu, przesunięciami granic politycznych, masowym exodusem tych, którzy nie widzą dla siebie nadziei w nowej rzeczywistości - doświadczeniami, które w sensie antropologicznym po prostu nie dają się przezwyciężyć. Márai, węgierski pisarz, który wielką część swojego życia spędził na emigracji, świadomy dziedzic tradycji kultury zachodniej i jej uniwersalizmu - pomimo swojej afirmatywnej postawy wobec świata jako daru dla człowieka - wydaje się twierdzić, że życie emigranta, życie bez ojczyzny, czy też życie z dala od ojczyzny, jest trudne i w najbardziej ludzkim sensie ułomne. "Kiedy człowiek porzuca swój kraj, porzuca wszystkie kraje"[3]. Doświadczeniu emigracji towarzyszy, według Máraiego, dramatyczne odkrywanie własnej podmiotowości i jej nieprzeniknionej głębi. Doświadczenie to uzmysławia człowiekowi jego bezsilność wobec prób zagłuszenia w sobie tej wewnętrznej świadomości, która okazuje się na stałe, nieusuwalnie, wpisana w strukturę jego bytu: "Przez jakiś czas uchodźcy zachowują się jak ludzie, którzy wiedzą, czego chcą. Wydaje im się, że jeszcze sami decydują o swoim losie. [...] Stają przed rozmaitymi komisjami, podają swoje nazwiska, dane osobowe, mówią, czym zajmowali się do tej pory. Następnie idą na komisję lekarską. Zabierają ze sobą krew i mocz, a to już odrobinę ich krępuje. Są pośród nich nauczyciele akademiccy, księża, którzy nie rozumieją, dlaczego mają oddawać mocz, kiedy szukają nowej ojczyzny?... [...] Ci ludzie nie mają nic do stracenia, prócz własnej tożsamości. [...] kiedy dociera do nich, że już utracili swoje rodzinne domy, krewnych, ojczyznę i język ojczysty, i teraz, z dala od domu, w świecie utracili swoją tożsamość, stają się dziwnie i nieoczekiwanie nerwowi. Pewnego dnia zrozumieli, że już nie mają swoich nazwisk... z akcentem czy bez, ale nie mają już swoich własnych nazwisk. Bo ich nazwisko się nie liczy. Liczy się tylko odcisk palca i numer akt, który ich oznacza. [...] Są wśród nich i tacy, którzy nie rozumieją, dlaczego biorą od nich odcisk palca, jak od przestępców, przecież są uchodźcami, którzy opuścili kraj z powodu sumienia..."[4]. Doświadczenie emigracji łączy się z poczuciem zagrożenia dla tożsamości, z poczuciem niezrozumienia, uprzedmiotowienia, poniżenia, wręcz urzeczowienia człowieka: "Chile przyjmuje tylko tych uchodźców, którzy mają powyżej metr siedemdziesiąt. [...] Kto ma twardą wątrobę, nie może jechać do Kanady"[5]. Człowiek-podmiot nieuchronnie się w takiej sytuacji buntuje, ale ów bunt jest z istoty beznadziejny. Rozwiązania nie ma. Pozostają namiastki ojczyzny - rzeczy dziwne, bezwartościowe, zabrane w pośpiechu przed wyjazdem, rzeczy, których emigranci potem nerwowo strzegą. To dzięki nim zyskują ukojenie, to one zapewniają im poczucie ciągłości życia, są dla nich dowodem tożsamości.
Oblicze emigracji, której świadkiem i uczestnikiem był węgierski pisarz, odsłaniało egzystencjalny dramatyzm losu emigranta - człowieka bez ojczyzny. Obecny numer kwartalnika "Ethos", zatytułowany właśnie "Oblicza emigracji", jest próbą ukazania - w oparciu o antropologiczno-egzystencjalną analizę tego zjawiska - różnych kontekstów i obszarów życia, w których się ono pojawia, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji najnowszej, kiedy to coraz wyraźniej zaczyna się zarysowywać perspektywa ojczyzny globalnej, perspektywa, której realizacji sprzyja nasilony wolny przepływ ludzi i niespotykany dotąd rozwój sposobów komunikowania się w skali światowej. Emigrację staraliśmy się jednak rozumieć szerzej, niż wskazywałyby tradycyjne sensy tego pojęcia - nie tylko jako dobrowolne opuszczenie kraju i osiedlenie się na obczyźnie bądź przymusowe polityczne zesłanie. Zmierzaliśmy raczej do ukazania różnych "twarzy" emigracji, do rekonstrukcji swoistej "struktury głębokiej" tego zjawiska, którego stronę powierzchniową stanowi z reguły wyjazd z ojczyzny powodowany względami politycznymi lub ekonomicznymi. Celem, który postawiliśmy przed autorami, było wydobycie przede wszystkim filozoficznego - antropologicznego i egzystencjalnego - sensu pojęcia emigracji, jej konsekwencji kulturowych, społecznych i psychologicznych, a także przedstawienie, jak pojęcie i zjawisko emigracji funkcjonują dziś w różnych obszarach życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.