Czy są zajęcia, które w dzisiejszym świecie są legalne, powszechne, „zwyczajne” – a które my, chrześcijanie powinniśmy odrzucić właśnie dlatego, że jesteśmy chrześcijanami?
Znałem też pewnego stolarza. Pracował w niewielkim warsztacie, którego szef zatrudniał kilka osób. Robił stołki, krzesła, stoły… Czy można się do czegoś przyczepić? Kiedyś jego warsztat dostał zamówienie na całą partię ładnych krzeseł i trzy stoły. Robota na dwa tygodnie, wszyscy się cieszyli… Jak pierwsze sztuki były gotowe, szef kazał mu zawieźć je do odbiorcy „żeby klient ocenił, czy wszystko jest w porządku”. Wziął służbowy samochód, pojechał pod wskazany adres i… okazało się, że jest to znana w okolicy duża „agencja towarzyska”. Czyli, mówiąc mniej poprawnym politycznie językiem, dom publiczny. No i…? Ten człowiek – prosty, niewykształcony robotnik, ale też osoba głęboko wierząca – opowiadał mi, że bardzo długo zastanawiał się, czy to jest w porządku. No tak, on tylko robił krzesła. Ale nie dawała mu spokoju świadomość, że pieniądze które szef wręczył mu na koniec miesiąca były tymi samymi pieniędzmi, którymi wcześniej ktoś zapłacił za wykorzystywanie ciała innego człowieka jak przedmiotu.
Czy chrześcijanin powinien pracować jako sprzedawca w kiosku z gazetami, w którym poza zwykłą prasą są „świerszczyki”? Czy chrześcijanin powinien pracować w fabryce papierosów? Czy chrześcijanin powinien pracować w księgarni, w której przecieżobok dobrej literatury są też książki o charakterze sprzecznym z tym, w co wierzymy? Czy chrześcijanin może pracować w stacji telewizyjnej, w której odpowiada za – powiedzmy – znakomity, kulturalny program czy codzienne wiadomości, ale w której „po 23:00” emitowane są także filmy „dla dorosłych”? Czy chrześcijanin – kierowca taksówki powinien obsłużyć klienta podającego mu adres „agencji towarzyskiej”? Jeśli jest prywatnym taksówkarzem, może powiedzieć „nie” – i straci co najwyżej jeden kurs. Ale jeśli pracuje w korporacji – mogą go za to wyrzucić z pracy. Podobnie jak zapewne straci pracę kioskarka, która nie zgodzi się na sprzedaż„świerszczyków” czy kasjerka, która odmówi „kasowania” wrzuconych do koszyka prezerwatyw…
A przecież nawet nie mając nic wspólnego z tego typu problemami można mieć poważne wątpliwości natury moralnej co do swojej pracy. Przecież w dzisiejszym świecie najróżniejsze firmy – zwłaszcza te, które stanowią część wielkich, międzynarodowych koncernów i korporacji – łączy czasami wielka sieć zależności. Czy chemik który dostał doskonałą pracę w polskim oddziale wielkiego koncernu farmaceutycznego myśli o tym, że inny oddział tej samej firmy produkuje pigułki poronne? Czy elektronik pracujący przy konserwacji wielkiej serwerowni znanego providera internetowego ma świadomość, że na obsługiwanych przez niego serwerach funkcjonuje zapewne niejedna strona pornograficzna? Czy bileterka w kinie jest wierna Ewangelii, kiedy sprzedaje bilety na film antychrześcijański, antykościelny czy po prostu niosący podłe przesłanie?
Do tych wszystkich dylematów często dochodzi jeszcze jeden: nawet jeśli ja naprawdę nie robię nic złego i jestem absolutnie uczciwy – czy mój pracodawca wyznaje te same zasady? Dawno temu, kiedy jeszcze pracowałem jako dziennikarz, jeden z moich kolegów z redakcji napisał tekst o pewnej firmie, której władze celowo zawyżały koszty swoich usług (chodziło o prace budowlano-inżynieryjne) żeby wyciągnąć więcej pieniędzy z „publicznej kasy” przy okazji remontów dróg. Było to ewidentnie nieuczciwe. Czy jeśli znajdę się w sytuacji pracownika takiej firmy i dowiem się o takich praktykach – powinienem odejść? Czy mam moralne prawo pracować (uczciwie!) w firmie, w której „kreatywna księgowość” pozwala na oszustwa podatkowe? Czy powinienem pracować w firmie, która poza „oficjalną” działalnością robi „na boku” lewe, nieuczciwe czy moralnie wątpliwe interesy? Jasne, ja pracuję uczciwie – ale…?
Zresztą co tu daleko szukać: co kilka dni dostaję do tłumaczenia krótkie teksty na potrzeby dużego, znanego portalu internetowego – chodzi o typowy przegląd prasy. Tłumaczę artykuły z angielskich i amerykańskich gazet. Nie ma w tych tekstach nic zdrożnego – jakieś bieżące komentarze polityczne, wydarzenia kulturalne, recenzje nowych filmów czy książek, teksty turystyczne polecające wyprawy w różne egzotyczne miejsca. Ale przecież na tym samym portalu, na którym znajduje się dział z przeglądem prasy światowej, można znaleźć także zupełnie inne treści, jakieś „randki”, jakieś linki do stron erotycznych zapewne. Więc czy powinienem w ogóle z nimi współpracować?…
Bardzo często ludzie godzą się na takie dwuznaczne moralnie sytuacje po prostu dlatego, że podchodzą do życia – a więc także do swojej pracy – kompletnie bezrefleksyjnie. „Płacą mi, pracuję, nie robię nic złego, nikogo nie okradłem, nikogo nie zabiłem”. Czasami jednak jest i tak, że ktośma wątpliwości, dręczy go sumienie, narasta w nim opór – ale „realia” sprawiają, że trwa w tej dwuznacznej sytuacji. Bo rodzina na utrzymaniu, bo dzieci trzeba nakarmić i do szkoły posłać, bo jak mnie wyrzucą, to gdzie ja nową pracę znajdę… Kiedyś, w czasie jednej z moich autostopowych wypraw, zdarzyło mi sięwysłuchać takiej „spowiedzi” kierowcy ciężarówki, który wiózł mnie kilkadziesiąt kilometrów. Opowiadało swojej pracy – a była to bardzo gorzka opowieść. Był człowiekiem wierzącym, wychowanym w domu o tradycyjnych wartościach. Od pewnego czasu – od kilku miesięcy – wiedział, że szef sporej firmy spedycyjnej w której pracował, poza „zwykłym” transportem zajmuje się też znacznie mniej legalną działalnością– chodziło o jakieś machlojki związane z przerabianiem oleju opałowego na napędowy z pomijaniem akcyzy i podatków, jeśli dobrze zrozumiałem. „I co ja mam robić?” – pytał kierowca. „Mieszkam w małym miasteczku, gdzie połowa ludzi nie ma pracy. Mam żonę, którą właśnie niedawno zwolnili, i trójkę dzieci. Wypnęsię, powiem «to jest złodziejstwo, nie pracuje z wami»? To z czego będężył?…”
Ano właśnie: „z czego będę żył…”. Oczywiście, są rzeczy ważniejsze niż pieniądze – i niewątpliwie należą do nich choćby zwykła uczciwość i przyzwoitość, a tym bardziej nasza relacja do Chrystusa. Co jednak mają zrobić ludzie, którzy – tak jak mój rozmówca – mają dzieci na utrzymaniu i żadnych widoków na inna pracę?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.