Powołanie rodzi w Gedeonie lęk, niepewność. Prosi Boga o jeden znak, drugi, następny. Bóg odpowiada, bo rozumie niepewność człowieka...
Jak nasz bohater poradził sobie z Bożym wezwaniem? Przypomnijmy, żył w ciągłym napięciu. Strach przed Madianitami sprowokował go do przeprowadzenia zimnej kalkulacji. Szybko obliczył własne możliwości. „Ród mój jest najbiedniejszy z pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca (Sdz 6,15)”. Taka jest spontaniczna, ale szczera odpowiedź na wezwanie Boże. Rodzi się w nim szereg pytań, a to popycha go do następnego kroku. Aby się upewnić, że to rzeczywiście Bóg go wzywa, prosi Go o znak. Przygotowuje ofiarę i czeka na jej przyjęcie, którego znakiem miało być zesłanie ognia. Tak też się stało – z nieba spadł ogień i strawił żertwę. Nasz przelękniony bohater zrozumiał, że to Pan powołuje go do tego szalonego zadania.
Wobec tego, czego doświadczył, nie mógł czekać bezczynnie. Mocna wiara w Boga Jahwe popycha go do pierwszego odważnego kroku. Gedeon burzy ołtarz Baala i niszczy aszerę. Baal był pogańskim bogiem pogody, władcą burz. Pamiętajmy, że cały czas jesteśmy w okresie luźnego związku plemion izraelskich, jeszcze nie cały Kanaan został zdobyty, a miejscowa ludność czci swoich bogów. Izraelici ulegali wpływom obcych ludów i nie zawsze zachowywali czystą wiarę w jedynego Boga Jahwe. Tak było i tym razem. Ojciec Gedeona, Joasz był właścicielem ołtarza wybudowanego do składania ofiar Baalowi. Gedeon kierowany poleceniem Jahwe zburzył ów ołtarz i tajemniczą aszerę, czyli drewniany słup, najczęściej rzeźbiony stawiany w miejscach kultu Baala. Symbolizował on Aszerę, którą czczono jako boginię płodności, uważaną za żonę Baala. Gedeon nie mógł pozwolić na to, by jego ojciec składał hołd pogańskim bożkom, dlatego zniszczył i ołtarz, i ów drewniany słup. Od tego też dnia zaczęto nazywać go Jerubaal, bo walczył z Baalem.
Runo Gedeona
Można by pomyśleć, że od tej pory Gedeon zacznie odważnie realizować wezwanie Boże i stanie na czele wojsk przeciwstawiając się Madianitom. Dzieje się jednak inaczej. Znowu ogarnia go lęk i ponownie prosi Boga, by dał mu znak, że istotnie jest z nim. Gedeon kładzie runo wełny na ziemi i oczekuje, że rosa spadnie tylko na runo, a ziemia będzie sucha. Gdy wstał rano rzeczywiście z wełny wycisnął wodę, a ziemia była sucha. To nie wszystko, bo ten znak nie do końca go przekonał. Powtarza doświadczenie tym razem prosząc Boga, by wilgotna była ziemia, a wełna sucha. Kiedy Pan dokonał i takiego znaku Gedeon uznał, iż to rzeczywiście Bóg go posyła i jest w stanie mocą Jahwe uwolnić swój naród od napaści Madianitów.
Gedeon wybrał więc 300 ludzi z 22 tysięcy, które początkowo ruszyły za nim. Podzielił ich na trzy grupy. Uzbrojeni w rogi, puste dzbany i pochodnie hukiem i okrzykami zaskoczyli nieprzyjaciela w nocy. W obozie Madianitów wybuchła panika. Jeden zaczął zabijać drugiego, niektórzy zaczęli uciekać. Izraelici ruszyli w pogoń za nimi. Zwycięstwo było pełne i Gedeon sprowadził na ziemie zamieszkiwane przez Izraela pokój na czterdzieści lat, aż do swojej śmierci.
Sędzia o powołaniu
Popatrzmy jeszcze raz na powołanie Gedeona i wyciągnijmy kilka wniosków. Po pierwsze. Bóg powołując wkracza w codzienność człowieka. Przychodzi często w najmniej oczekiwanym momencie. Czasem jego wezwanie spada „jak grom z jasnego nieba”. Po drugie, w wyborze dokonywanym przez Boga nie liczą się ludzkie kalkulacje. Gedeon pochodził z mało znaczącego rodu. Sam nie upatruje w sobie żadnych nadzwyczajnych zdolności. A jednak w oczach Bożych uchodzi za właściwego kandydata do tego zadania. To on zostaje powołany na Sędziego. Następna obserwacja - powołanie jest wezwaniem do konkretnej misji. Izrael cierpiał nędzę z powodu ciągłych napaści ze strony Madianitów. Gedeonowi podstępem udało się wypędzić wrogów z ich ziemi. Było to konkretne zadanie. Z tym związana jest kolejna prawda - Bóg obiecuje Gedeonowi: „Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów jak jednego męża (Sdz 6, 16)”. Ostatecznie wróg został pokonany przez grupę 300 mężczyzn, a więc to nie ludzka siła zdecydowała o zwycięstwie a Boża pomoc.
I na koniec to, co dla naszych rozważań było najistotniejsze. Powołanie rodzi w Gedeonie lęk, niepewność. Prosi Boga o jeden znak, drugi, następny. Bóg odpowiada, bo rozumie niepewność człowieka. Jednak przychodzi moment, kiedy Gedeon podejmuje decyzję, nie prosi już o znaki. Idzie w ciemno za Bożym wezwaniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.