Mój ojciec był uzależniony od seksu. Odkryłam to późno. Nieświadomie wybrałam na męża mężczyznę z podobnym problemem. Mamy troje dzieci i oboje pragniemy ratować rodzinę.
Marzena opowiada swoją historię po raz pierwszy. Musi pokonać wstyd. Mówi cicho, łamiącym się głosem, każde zdanie kosztuje ją wiele wysiłku. Podejmuje jednak ten trud, gdyż uważa, że powinna się nią podzielić, aby do walki ze współuzależnieniem ośmielić inne kobiety znajdujące się w podobnej sytuacji.
Dramat dziecka
Wyrosłam w domu, w którym uzależnienie od seksu mojego ojca spowodowało rozpad rodziny w sensie emocjonalnym i fizycznym. W ciągu ponad 20 lat małżeństwa z moją mamą ojciec miał 20 kochanek. Tylu doliczyła się mama, choć może nie o wszystkich wie. Ojciec miał także kontakty z prostytutkami, o czym mama nie ma już pojęcia.
Od kiedy skończyłam 10 lat, ojciec z nami nie mieszkał. Jednak co jakiś czas pojawiał się jak meteoryt w życiu naszej rodziny. Obsypywał wtedy dzieci prezentami i starał się być dobrym tatusiem. Tworzył mity na temat dobrych relacji. Żyłam w ciągłym kłamstwie. O drugim życiu taty dowiedziałam się, mając 15 lat, z listu, który przesłała do mojej mamy anonimowa osoba. List zawierał zdjęcia ojca z różnymi kobietami w upokarzających sytuacjach seksualnych. Dla mnie, wrażliwej dziewczynki, wychowanej w idealistycznym świecie, był to wówczas olbrzymi szok. Od tej chwili postanowiłam nie odzywać się do mojego ojca i przez kolejne lata rzeczywiście nie zamieniłam z nim słowa.
Dramat kobiety
Mój mąż przyznał się do problemów z masturbacją i oglądaniem pornografii jeszcze przed ślubem. Ponieważ pochodził z rodziny głęboko wierzącej, zawsze był to dla niego problem natury etycznej i moralnej. Często się z tego spowiadał, ale nie potrafił z tym skończyć. Dopiero z czasem pojął, że sama spowiedź nie rozwiąże problemu, że nie są to sprawy przypadkowe, ale notorycznie się powtarzające.
Mnie się wydawało, że ślub wszystko zmieni. Jednak problem zamiast zniknąć, tylko się nasilił. Co więcej, okazało się, że nasze małżeńskie życie intymne również zaczyna przypominać relację na zasadzie brania, a nie dawania. Mąż często namawiał mnie do współżycia, a ja zgadzałam się, nawet jeśli tego nie chciałam.
Próbowaliśmy stosować naturalne metody planowania rodziny, które zakładają abstynencję w wybranych dniach cyklu, co dodatkowo było dla mojego męża furtką w stronę masturbacji. Godziłam się więc na współżycie, widząc, że mąż nie radzi sobie z problemem pożądania seksualnego. W efekcie w ciągu trzech lat urodziła się nam trójka dzieci. Żadne z nich nie było planowane, ale ogromnie kochamy je oboje z mężem. Myślę, że właśnie to, że Pan Bóg dał nam dzieci, spowodowało, że oboje weszliśmy na drogę zdrowienia: mąż z seksoholizmu, ja – ze współuzależnienia. Zrozumieliśmy, że dalej nie możemy tak żyć i tylko uzdrawiając naszą relację, będziemy w stanie dobrze wychować dzieci i sprawić, aby nie wpadły we współuzależnienie, tak jak stało się to ze mną.
Droga ku zgodzie
Świadomość, że żyjąc przez tyle lat z ojcem, stałam się współuzależniona i dlatego wybrałam na męża człowieka z podobnymi problemami, pomogła mi podjąć leczenie. Przez wiele lat nie umiałam zdefiniować problemu. Wydawało mi się, że mój ojciec zdradza mamę. Nie zdawałam sobie wówczas sprawy z tego, że to coś więcej niż zdrada małżeństwa – to uzależnienie od seksu zwane seksoholizmem.
Od prawie roku należę do grupy S-ANON dla kobiet współuzależnionych. Myślę, że jednym z owoców jest to, że zaczęłam rozmawiać z ojcem. Na razie poruszamy tylko sprawy dnia codziennego. Wciąż nie jestem gotowa do poważnej rozmowy na temat przeszłości. Seksoholizm spowodował u ojca nabycie wielu chorób, z których każda jest śmiertelna. Nie wiem, jaka będzie perspektywa jego życia, natomiast mam głęboką nadzieję, że uda nam się jeszcze szczerze porozmawiać i wybaczyć sobie nawzajem. Teraz wiem, że seksoholik nie niszczy swojej rodziny dlatego, że chce ją zniszczyć. Niszczy ją, ponieważ nie potrafi inaczej. Mechanizm uzależnienia powoduje, że człowiek działa w wbrew własnej woli i zdrowemu rozsądkowi.
Droga ku zdrowieniu
Bardzo kocham mojego męża. Wybaczyłam mu jego dotychczasowe postępowanie i jestem wdzięczna, że oszczędził mi zranień, jakich doświadczyło wiele kobiet z grupy S-ANON. Nie przeżyłam zdrady fizycznej czy przypadkowych związków męża z kobietami poznanymi na portalach randkowych lub czatach. Nadzieją napawa mnie myśl, że mąż od dwóch lat należy do grupy SA dla osób uzależnionych od seksu. Regularnie uczestniczy w jej spotkaniach, a w chwilach kryzysu nawet częściej. Wspieram go w tym.
Statystki pokazują, że jeśli obydwoje małżonkowie się leczą, jest 80% szansy na to, iż pozostaną w trwałym związku. Wierzę, że nam też się to uda, ponieważ zarówno mnie, jak i mojemu mężowi tak bardzo na tym zależy.
Imię bohaterki zostało zmienione.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.